Dla miłości – historia Kasi i Miłosza
– Dziewczyno, możesz mi powiedzieć, gdzie jest ulica Sobieskiego? Krążę w kółko, nikt nie wie – usłyszałam nagle za plecami, kiedy szłam szybko przez centrum Warszawy, próbując zdążyć na autobus. Odwróciłam się z lekkim zniecierpliwieniem i zobaczyłam chłopaka z dużą czarną torbą przewieszoną przez ramię. Był wysoki, miał ciemne włosy i spojrzenie, które na moment mnie zatrzymało.
– To taki twój sposób na poznanie dziewczyny? – zapytałam, unosząc brwi. W głowie miałam już gotową odpowiedź, żeby go zbyć, ale coś w jego głosie sprawiło, że się zawahałam.
– Mam na imię Miłosz. A ty?
– Barbara – zaśmiałam się, patrząc mu prosto w oczy. – Ale dla ciebie mogę być Kasia.
Nie wiem, dlaczego to powiedziałam. Może chciałam się zabawić, a może po prostu poczułam, że ten dzień będzie inny niż wszystkie. Miłosz uśmiechnął się szeroko i przez chwilę staliśmy tak na środku chodnika, jakby świat wokół nas przestał istnieć.
– To jak, pokażesz mi tę ulicę?
– A co dostanę w zamian?
– Zaproszenie na kawę. Albo herbatę. Albo… – zawahał się, patrząc mi głęboko w oczy.
Nie pamiętam już dokładnie, jak znaleźliśmy się w małej kawiarni przy Placu Unii Lubelskiej. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym – o studiach, o muzyce, o tym, jak trudno jest znaleźć swoje miejsce w Warszawie. Miłosz był inny niż wszyscy chłopcy, których znałam. Był szczery do bólu, czasem aż za bardzo. Opowiadał o swoim dzieciństwie w małym miasteczku pod Lublinem, o matce, która zostawiła go z ojcem alkoholikiem i o marzeniu, żeby kiedyś wyjechać do Norwegii.
Zakochałam się w nim tego samego dnia. Może to brzmi naiwnie, ale tak właśnie było. Przez kolejne tygodnie spotykaliśmy się codziennie – chodziliśmy po mieście, oglądaliśmy filmy w starym kinie Luna, śmialiśmy się z byle czego. Czułam się przy nim bezpieczna i wolna jednocześnie.
Ale życie nie jest bajką. Moja mama od początku była przeciwna tej znajomości. „On nie jest dla ciebie, Kasiu. Nie ma pieniędzy, nie ma perspektyw. Poza tym… kto wie, co on ukrywa?” – powtarzała niemal codziennie. Ojciec milczał, ale widziałam w jego oczach niepokój.
Pewnego wieczoru wróciłam do domu późno. Mama czekała na mnie w kuchni.
– Gdzie byłaś?
– Z Miłoszem.
– Znowu? Kasiu, czy ty naprawdę myślisz, że on cię kocha? On cię wykorzysta i zostawi. Tak jak twój ojciec zostawił mnie kiedyś dla innej kobiety.
Zabolało mnie to bardziej niż chciałam przyznać. Wybiegłam z domu i zadzwoniłam do Miłosza. Spotkaliśmy się na moście Poniatowskiego. Było zimno i padał deszcz.
– Kasia, co się stało?
– Nie mogę już tak dłużej… Oni nigdy cię nie zaakceptują.
Miłosz objął mnie mocno.
– Nie potrzebuję ich akceptacji. Potrzebuję tylko ciebie.
Wtedy po raz pierwszy powiedział mi, że mnie kocha.
Przez chwilę byłam szczęśliwa. Ale potem wszystko zaczęło się psuć. Miłosz stracił pracę w kawiarni i zaczął coraz częściej znikać na całe dnie. Mówił, że szuka nowej pracy, ale ja czułam, że coś przede mną ukrywa.
Pewnego dnia zobaczyłam go na ulicy z inną dziewczyną. Szli razem za rękę i śmiali się tak samo jak my kiedyś. Poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi.
Wieczorem zadzwonił do mnie.
– Musimy porozmawiać – powiedział cicho.
Spotkaliśmy się w tej samej kawiarni co zawsze. Siedział naprzeciwko mnie i nie mógł spojrzeć mi w oczy.
– Kasia… Przepraszam. Nie chciałem cię skrzywdzić. Poznałem kogoś… To stało się samo.
Nie płakałam wtedy. Patrzyłam tylko na niego i czułam pustkę.
– Wiesz co jest najgorsze? – zapytałam po chwili ciszy. – Że ja naprawdę wierzyłam w naszą miłość.
Wyszłam z kawiarni i długo chodziłam po mieście bez celu. Warszawa wydawała mi się wtedy obca i zimna jak nigdy wcześniej.
Wróciłam do domu nad ranem. Mama czekała na mnie w kuchni.
– A nie mówiłam? – powiedziała tylko i podała mi kubek gorącej herbaty.
Nie odpowiedziałam jej nic. Wiedziałam już wtedy, że muszę zacząć żyć dla siebie, a nie dla innych.
Minęły miesiące zanim znów zaczęłam ufać ludziom. Dziś wiem, że tamta miłość była potrzebna – nauczyła mnie siły i odwagi do podejmowania własnych decyzji.
Czasem zastanawiam się, czy gdybym wtedy posłuchała mamy albo wybaczyła Miłoszowi, moje życie wyglądałoby inaczej. Ale czy warto żyć przeszłością? Czy każda miłość musi kończyć się szczęściem? Może najważniejsze jest to, żeby umieć kochać siebie.