Kochające serce: Opowieść o miłości, stracie i rodzinnych tajemnicach

Dzisiaj, 15 maja 2024 roku. Stoję przy oknie w moim pokoju na trzecim piętrze i patrzę na podwórko zalane słońcem. W sąsiednim bloku jest sklep „Biedronka” – ludzie chodzą tam na skróty przez nasze podwórze, czasem nawet dzieciaki grają w piłkę pod moimi oknami. Ale mnie ludzie nie interesują. Czekam tylko na jedną osobę – na Olę. Od kiedy tu mieszkam, jestem w niej zakochany. Ola jest dwa lata starsza i mieszka piętro wyżej. Ma długie, rude włosy i śmieje się tak, że nawet ptaki na drzewach przestają ćwierkać, żeby jej posłuchać.

Słyszę trzask drzwi na klatce schodowej i od razu serce zaczyna mi bić szybciej. To ona – poznaję jej kroki. Zawsze chodzi szybko, jakby się spieszyła do życia. Przez chwilę widzę ją przez okno: niesie siatkę z zakupami, a jej włosy lśnią w słońcu. Chciałbym wybiec na klatkę schodową i powiedzieć jej wszystko, co czuję, ale… nie potrafię. Zawsze brak mi odwagi.

Ola pojawiła się w moim życiu nagle, kiedy przeprowadziliśmy się tu z mamą po rozwodzie rodziców. Byłem wtedy cichy, zamknięty w sobie, nie miałem przyjaciół. To ona pierwsza się do mnie odezwała. „Hej, jesteś nowy? Chodź, pokażę ci, gdzie można kupić najlepsze drożdżówki.” Tak zaczęła się nasza znajomość. Spędzaliśmy razem popołudnia – chodziliśmy na lody do „Biedronki”, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.

Ale dzisiaj wszystko jest inne. Dzisiaj wiem już, że Ola nie jest tylko moją przyjaciółką. Jest kimś więcej. Tylko… czy ona czuje to samo? Ostatnio coraz częściej widuję ją z Michałem – wysokim chłopakiem z czwartej klasy technikum. Widziałem ich razem na ławce pod blokiem, śmiali się i patrzyli sobie w oczy tak, jak kiedyś patrzyła na mnie.

Wieczorem siedzę z mamą przy stole w kuchni. Ona coś gotuje, ale widzę, że jest zamyślona. Od rozwodu jest inna – bardziej nerwowa, często płacze po nocach. Staram się jej nie przeszkadzać, ale dzisiaj nie wytrzymuję:
– Mamo… czy ty kiedyś byłaś zakochana?
Zatrzymuje się w pół ruchu i patrzy na mnie długo.
– Tak, byłam… Ale czasem miłość boli bardziej niż samotność.
Nie rozumiem jej słów, ale czuję ciężar w sercu.

Następnego dnia spotykam Olę na klatce schodowej.
– Hej! – uśmiecha się do mnie szeroko. – Idziesz ze mną na spacer?
Nie mogę uwierzyć w swoje szczęście. Idziemy razem przez park, rozmawiamy o szkole, o planach na wakacje. W pewnym momencie Ola zatrzymuje się i mówi cicho:
– Wiesz… Michał mi się podoba. Myślisz, że powinnam z nim być?
Czuję, jakby ktoś uderzył mnie pięścią w brzuch.
– Jeśli ci się podoba… to chyba powinnaś – odpowiadam drżącym głosem.
Ola patrzy na mnie uważnie.
– A ty? Kto ci się podoba?
Chciałbym powiedzieć: „Ty! Tylko ty!”, ale nie potrafię. Milczę.

Od tego dnia wszystko się zmienia. Ola coraz rzadziej do mnie zagląda, coraz częściej widuję ją z Michałem. Czuję się samotny jak nigdy wcześniej. W domu też nie jest lepiej – mama coraz częściej kłóci się przez telefon z tatą o alimenty. Wieczorami słyszę jej cichy płacz za ścianą.

Pewnego dnia wracam ze szkoły wcześniej niż zwykle. Słyszę głosy z kuchni – mama rozmawia z kimś przez telefon:
– Nie dam rady sama! On potrzebuje ojca! Nie możesz tak po prostu zniknąć!
Czuję gulę w gardle. Wiem, że mówi o mnie.

Tego wieczoru postanawiam napisać Oli list. Piszę wszystko: o tym, jak bardzo ją kocham, jak bardzo boli mnie jej obojętność, jak bardzo brakuje mi dawnych rozmów i wspólnych spacerów. Ale nie mam odwagi jej go dać.

Mijają tygodnie. Ola coraz bardziej oddala się ode mnie. Pewnego dnia widzę ją całującą się z Michałem pod blokiem. Serce mi pęka.

W domu atmosfera robi się coraz bardziej napięta. Mama traci pracę w sklepie spożywczym i zaczyna pić wieczorami piwo za piwem. Próbuję ją pocieszyć, ale ona tylko odpycha mnie od siebie:
– Daj mi spokój! Nie rozumiesz niczego!
Czuję się zupełnie sam.

Pewnej nocy słyszę hałas na klatce schodowej. Wyglądam przez wizjer – widzę Olę płaczącą na schodach. Wychodzę do niej:
– Co się stało?
Ola patrzy na mnie zapłakanymi oczami.
– Michał mnie zdradził…
Siadam obok niej i obejmuję ją ramieniem.
– Wszystko będzie dobrze – szepczę.
Ola wtula się we mnie i płacze jeszcze długo.

Od tego dnia nasza relacja powoli zaczyna się odbudowywać. Spędzamy razem coraz więcej czasu – rozmawiamy o wszystkim: o bólu, o marzeniach, o tym, jak trudno być dorosłym w świecie pełnym kłamstw i rozczarowań.

Mama znajduje nową pracę w bibliotece i powoli wraca do siebie. Zaczynamy rozmawiać szczerze o wszystkim – o tacie, o jej samotności, o moich uczuciach do Oli.

Dzisiaj znów stoję przy oknie i patrzę na podwórko zalane słońcem. Ola idzie przez trawnik i macha do mnie z uśmiechem. Może jeszcze wszystko będzie dobrze?

Czasem zastanawiam się: ile razy można stracić serce i znów je odzyskać? Czy naprawdę warto kochać mimo bólu? Może właśnie po to jesteśmy – żeby próbować jeszcze raz…