Moja ciotka i kuzyn wprowadzają się do mojego mieszkania: ostrzeżenie od siostry, którego nie mogłam zignorować

— Ola, musisz być ostrożna — powiedziała moja siostra Magda, patrząc mi prosto w oczy. — Mama nie chce ci wszystkiego powiedzieć, ale ciotka Basia i Kuba mają się do ciebie wprowadzić. I to już niedługo.

Zamarłam z kubkiem herbaty w dłoni. W moim dwupokojowym mieszkaniu na warszawskim Mokotowie ledwo mieściłam siebie i kota. — Ale dlaczego? — zapytałam, czując narastający niepokój. — Przecież oni mają swoje mieszkanie w Piasecznie.

Magda wzruszyła ramionami. — Podobno Basia ma jakieś problemy. Ale mama nie chce powiedzieć jakiego rodzaju. Tylko powtarza, że musisz być wyrozumiała.

Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, próbując sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz widziałam ciotkę Basię i jej syna Kubę. Było to chyba na pogrzebie dziadka, trzy lata temu. Basia płakała wtedy najgłośniej ze wszystkich, a Kuba stał z boku, z rękami w kieszeniach, nie odzywając się do nikogo.

Kilka dni później zadzwoniła mama. — Olu, Basia i Kuba przyjadą w sobotę. Pomóż im się rozpakować, dobrze? — Jej głos był napięty, jakby bała się, że odmówię.

— Mamo, ale o co chodzi? Dlaczego oni muszą się do mnie wprowadzić? — zapytałam zdesperowana.

— To nie jest rozmowa na telefon — odpowiedziała cicho. — Proszę cię tylko o jedno: bądź dla nich dobra.

W sobotę rano usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam ciotkę Basię z walizką oraz Kubę z plecakiem przewieszonym przez ramię. Basia wyglądała na starszą niż pamiętałam — zmęczone oczy, siwe pasma we włosach. Kuba urósł, ale jego twarz była zamknięta, jakby coś ukrywał.

— Dzień dobry, Olu — powiedziała Basia cicho. — Przepraszam za najazd.

— Wejdźcie — odpowiedziałam, starając się ukryć zdenerwowanie.

Przez pierwsze dni panowała niezręczna cisza. Basia zamykała się w pokoju gościnnym i długo rozmawiała przez telefon szeptem. Kuba wychodził wieczorami i wracał późno, czasem czułam od niego alkohol. Próbowałam zagadywać:

— Kuba, może obejrzymy razem film?

— Nie mam ochoty — burknął i zamknął się w łazience.

Zaczęły się drobne konflikty: brudne naczynia zostawione w zlewie, znikające jedzenie z lodówki, głośna muzyka po północy. Pewnego dnia wróciłam z pracy i zobaczyłam Kubę przeszukującego moją szufladę z dokumentami.

— Co ty robisz?! — krzyknęłam.

Kuba spojrzał na mnie bez cienia skruchy. — Szukam ładowarki. Spokojnie.

Nie wierzyłam mu. Zaczęłam chować portfel i klucze do szafki na kłódkę.

Wieczorem usiadłam z Basią przy kuchennym stole.

— Ciociu, muszę wiedzieć prawdę. Co się stało? Dlaczego tu jesteście?

Basia spuściła wzrok. — Straciłam pracę… a potem mieszkanie. Zalegałam z czynszem przez pół roku. Nie miałam dokąd pójść. Kuba… on ma swoje problemy. Bardzo cię przepraszam, Olu.

Poczułam współczucie, ale też narastającą frustrację. Moje życie wywróciło się do góry nogami przez cudze błędy.

Z czasem sytuacja tylko się pogarszała. Kuba zaczął przynosić do domu podejrzanych kolegów. Pewnej nocy obudził mnie hałas — ktoś tłukł się po kuchni. Wstałam i zobaczyłam Kubę i dwóch jego znajomych pijących piwo i śmiejących się głośno.

— Wynocha! To nie akademik! — wybuchłam.

Kuba spojrzał na mnie z pogardą. — To już nie jest tylko twoje mieszkanie.

Następnego dnia zadzwoniłam do mamy:

— Mamo, ja tak dłużej nie wytrzymam! Kuba robi co chce! Boję się o swoje rzeczy!

Mama westchnęła ciężko. — Olu, wiem że jest ci ciężko… Ale Basia nie ma nikogo poza nami.

— A ja? Ja też mam prawo do spokoju! — krzyknęłam przez łzy.

W pracy zaczęto zauważać moje zmęczenie i rozdrażnienie. Szefowa zaprosiła mnie na rozmowę:

— Ola, wszystko w porządku? Ostatnio jesteś nieobecna duchem.

Zawahałam się przez chwilę, ale opowiedziałam jej wszystko. Ku mojemu zdziwieniu przytuliła mnie i powiedziała:

— Masz prawo postawić granice nawet rodzinie.

Wieczorem wróciłam do domu z mocnym postanowieniem rozmowy z Basią i Kubą. Zastałam ich kłócących się w kuchni:

— Kuba! Nie możesz tak traktować Oli! To jej dom! — krzyczała Basia.

— Mam już tego dosyć! Wyprowadzam się! — wrzasnął Kuba i trzasnął drzwiami.

Basia osunęła się na krzesło i zaczęła płakać. Usiadłam obok niej i po raz pierwszy poczułam ulgę zamiast gniewu.

— Ciociu… musimy ustalić zasady. Inaczej ja też tego nie wytrzymam.

Basia skinęła głową przez łzy.

Minęły tygodnie zanim sytuacja się unormowała. Kuba wrócił po kilku dniach skruszony i przeprosił mnie za swoje zachowanie. Zgodził się poszukać pracy i ograniczyć kontakty ze znajomymi. Basia znalazła dorywcze zajęcie jako opiekunka starszej pani w sąsiedztwie.

Czasem myślę o tym wszystkim i zastanawiam się: czy rodzina to zawsze wsparcie? Czy powinniśmy poświęcać własny spokój dla innych? A może czasem trzeba nauczyć się mówić „dość”, nawet jeśli boli?