„Obietnice Jutra: Gdy Motywacja Zależy od Rodzicielstwa”
Czasami zastanawiam się, jak to jest, że ludzie potrafią tak łatwo składać obietnice, które wydają się niemożliwe do spełnienia. Mój mąż, Tomek, jest jednym z tych ludzi. Od trzech lat jesteśmy razem, a od dwóch lat jesteśmy małżeństwem. Kiedyś myślałam, że jego optymizm jest zaraźliwy, ale teraz zaczynam się zastanawiać, czy nie jest to po prostu naiwność.
„Kochanie, zobaczysz, jak tylko będziemy mieli dziecko, wszystko się zmieni. Znajdę lepszą pracę, będziemy mieli więcej pieniędzy. To nas zmotywuje!” – mówił mi wielokrotnie Tomek.
„Tomek, ale co jeśli to nie wystarczy? Co jeśli nie znajdziesz tej lepszej pracy? Jak sobie poradzimy?” – pytałam go za każdym razem, gdy temat wracał.
„Nie martw się, damy radę. Zawsze dajemy radę” – odpowiadał z uśmiechem.
Ale ja się martwię. Nasze obecne dochody ledwo wystarczają na pokrycie podstawowych wydatków. Czynsz, rachunki, jedzenie – wszystko to pochłania większość naszych pieniędzy. A co z kosztami związanymi z dzieckiem? Pieluchy, ubranka, opieka zdrowotna – to wszystko kosztuje.
Czasami czuję się jak ta zła osoba, która nie potrafi uwierzyć w marzenia swojego męża. Ale czy to naprawdę tak wiele wymagać odrobiny realizmu? Czy to źle, że chcę mieć pewność, że będziemy w stanie zapewnić naszemu dziecku wszystko, czego potrzebuje?
„Emilka, musisz mi zaufać” – mówił Tomek pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy przy stole w kuchni.
„Tomek, ja ci ufam. Ale muszę też myśleć o naszej przyszłości. Nie możemy polegać tylko na nadziei” – odpowiedziałam.
Czas mijał, a nasze rozmowy na ten temat stawały się coraz bardziej napięte. Tomek wciąż wierzył w swoje obietnice, a ja coraz bardziej wątpiłam. Wiedziałam, że kocha mnie i chce dla nas jak najlepiej, ale czy to wystarczy?
Pewnego dnia, po kolejnej kłótni o nasze plany na przyszłość, usiadłam sama w naszym małym salonie i zaczęłam płakać. Czułam się zagubiona i bezradna. Czy naprawdę powinnam ryzykować naszą stabilność finansową dla marzeń Tomka? Czy powinnam zaufać jego obietnicom?
„Emilka, przepraszam” – usłyszałam jego głos za sobą.
„Tomek… ja po prostu nie wiem” – odpowiedziałam przez łzy.
Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Może Tomek rzeczywiście znajdzie lepszą pracę i wszystko się ułoży. A może nie. Ale jedno jest pewne – nie mogę dłużej żyć w niepewności i nadziei na coś, co może nigdy nie nadejść.