„Moja Siostra Myśli, że Należy Jej Się Wszystko, Bo Ma Dzieci”
W dzieciństwie moja siostra i ja byłyśmy bardzo blisko. Dzieliłyśmy się sekretami, marzeniami, a nawet ubraniami. Jednak z biegiem lat nasze drogi się rozeszły. Ona wcześnie wyszła za mąż i niemal od razu zaczęła zakładać rodzinę. Teraz, mając 38 lat, ma czworo dzieci i męża, który pracuje długie godziny, aby związać koniec z końcem. Ja natomiast skupiłam się na karierze. W wieku 35 lat jestem singielką, bezdzietna i finansowo stabilna.
Nasi rodzice zawsze wspierali nasze wybory. Nigdy nie naciskali na mnie, bym się ustatkowała czy miała dzieci, i nigdy nie krytykowali mojej siostry za decyzję o dużej rodzinie. Wierzyli w sprawiedliwość i równość, traktując nas obie z miłością i szacunkiem.
Jednak sytuacja zmieniła się na gorsze, gdy nasi rodzice niespodziewanie zmarli w zeszłym roku. Zostawili po sobie niewielki majątek, w tym dom rodzinny i trochę oszczędności. Zgodnie z ich testamentem wszystko miało być podzielone równo między moją siostrę a mnie.
Ale moja siostra miała inne plany.
Od momentu, gdy usiedliśmy z prawnikiem, aby omówić testament, jasno dała do zrozumienia, że uważa, iż należy jej się więcej niż połowa spadku. Jej argument był prosty: miała dzieci do utrzymania, a ja nie. Potrzebowała pieniędzy bardziej niż ja.
Na początku starałam się być wyrozumiała. Wiedziałam, że wychowywanie czwórki dzieci nie jest łatwe i współczułam jej trudnościom. Ale z biegiem tygodni jej żądania stawały się coraz bardziej nierozsądne. Chciała całego domu rodzinnego dla siebie i swoich dzieci, zostawiając mi tylko niewielką część oszczędności.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Nasi rodzice zawsze podkreślali sprawiedliwość, a ich testament to odzwierciedlał. Podział wszystkiego po równo był ich ostatnim życzeniem i czułam, że moim obowiązkiem jest to uszanować.
Ale moja siostra nie ustępowała. Oskarżyła mnie o egoizm i bezduszność, twierdząc, że nie rozumiem, jak to jest mieć dzieci do utrzymania. Powiedziała, że mam szczęście mając stabilną pracę i brak osób na utrzymaniu, podczas gdy ona zmaga się z trudnościami finansowymi.
Im bardziej naciskała, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że nie chodzi tylko o pieniądze. Chodziło o jej poczucie wyższości z powodu posiadania rodziny, której ja nie miałam. Uważała, że posiadanie dzieci czyni ją ważniejszą i bardziej zasługującą na dziedzictwo naszych rodziców.
Próbowałam z nią rozmawiać, tłumacząc, że nasi rodzice chcieli, abyśmy obie skorzystały z owoców ich ciężkiej pracy. Ale ona nie słuchała. Była przekonana, że jej potrzeby przewyższają moje tylko dlatego, że ma dzieci.
Sytuacja szybko się zaostrzyła. Przestałyśmy ze sobą rozmawiać poza kontaktami przez naszych prawników. Nasza kiedyś bliska więź została zniszczona przez chciwość i roszczeniowość. Walka prawna ciągnęła się miesiącami, wyczerpując nasze finanse i siły.
Ostatecznie sąd podtrzymał testament naszych rodziców, dzieląc wszystko po równo między nas. Ale wtedy szkody już zostały wyrządzone. Moja siostra nie przyjęła decyzji z godnością. Zerwała ze mną wszelki kontakt, przysięgając nigdy mi nie wybaczyć tego, co uważała za zdradę.
Straciłam nie tylko rodziców, ale także siostrę w ciągu jednego roku. Spadek, który miał nas zbliżyć do siebie, tylko nas oddalił. Teraz zostałam z pustym zwycięstwem i rozbitą rodziną.
Czasami zastanawiam się, czy mogłam zrobić coś inaczej, aby uniknąć tego wyniku. Ale głęboko w sercu wiem, że poczucie roszczeniowości mojej siostry spowodowałoby konflikt bez względu na wszystko. Wybrała dużą rodzinę i oczekiwała, że wszyscy inni poniosą ciężar tej decyzji.
W końcu w tej historii nie ma zwycięzców—tylko strata i żal.