„Oświadczyłem się Mojej Dziewczynie Publicznie, Ale Powiedziała Nie. Czy Nasz Związek Jest Skończony?”

Zawsze wierzyłem, że dotrzymywanie obietnic jest fundamentem zaufania, a zaufanie jest podstawą miłości. Dlatego, mimo niezliczonych nocy spędzonych na wpatrywaniu się w podręczniki, których ledwo rozumiałem, nigdy nie rzuciłem studiów. Obiecałem Kasi, że ukończę studia i zamierzałem dotrzymać tej obietnicy.

Kasia i ja poznaliśmy się podczas orientacji dla pierwszoroczniaków na uniwersytecie. Ona studiowała pielęgniarstwo, a ja byłem niezdecydowanym studentem, wciąż zastanawiającym się, czego chcę od życia. Od razu się polubiliśmy, przyciągnięci naszym wspólnym poczuciem humoru i miłością do starego rocka. Pod koniec pierwszego semestru byliśmy nierozłączni, a w drugim roku zamieszkaliśmy w tym samym akademiku.

W miarę jak studia trwały, ścieżka Kasi wydawała się jasna. Świetnie radziła sobie na zajęciach, spędzała noce jako wolontariuszka w lokalnym szpitalu i była przewodniczącą studenckiego stowarzyszenia pielęgniarskiego. Tymczasem ja zmagałem się z odnalezieniem swojej pasji, ostatecznie wybierając kierunek biznesowy, bo wydawał się praktyczny.

Mimo różnic w naszych akademickich życiach, nasz związek kwitł. Przynajmniej tak myślałem. Kochałem ją głęboko i wierzyłem, że ona czuje to samo. Gdy zbliżała się nasza ceremonia ukończenia studiów, postanowiłem się jej oświadczyć. Wydawało się to idealnym sposobem na rozpoczęcie naszego nowego rozdziału razem.

Planowałem oświadczyć się podczas ceremonii ukończenia studiów. Miało to być publiczne, wielkie gest pokazujący, jak bardzo jestem pewny naszej miłości. Kupiłem pierścionek, przećwiczyłem swoje słowa i czekałem na moment, kiedy nasze nazwiska zostaną wyczytane razem, gdy będziemy przechodzić przez scenę.

Dzień był jasny i słoneczny, nasze rodziny były na widowni, a przed nami przyszłość. Gdy wyczytano nasze nazwiska, chwyciłem Kasię za rękę i pociągnąłem ją na środek sceny. Tłum wydawał się wyczuwać, że coś się dzieje i zapadła cisza pełna oczekiwania.

„Kasia,” zacząłem, mój głos lekko drżał z nerwów. „Przeszliśmy razem przez tak wiele. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Czy wyjdziesz za mnie?”

Cisza, która nastąpiła, była ogłuszająca. Kasia spojrzała na mnie, jej wyraz twarzy był mieszanką szoku i czegoś jeszcze, czego nie mogłem do końca zrozumieć. Potem, cicho ale stanowczo powiedziała: „Nie mogę, przepraszam.”

Szept tłumu zamienił się w kakofonię szeptów, gdy Kasia odeszła, zostawiając mnie klęczącego z pierścionkiem w ręku. Reszta ceremonii minęła jak we mgle. Nie pamiętam odbierania dyplomu ani gratulacji od przyjaciół i rodziny. Wszystko co widziałem to oddalające się plecy Kasi.

Rozmawialiśmy później, z dala od oczu i uszu innych. Powiedziała mi, że mnie kocha, ale nie jest gotowa na małżeństwo. Czuła, że jesteśmy za młodzi i dopiero zaczynamy życie. Chciała jeszcze trochę poeksplorować świat zanim się ustatkuje.

Zrozumiałem jej słowa, ale niewiele to pomogło złagodzić ból odrzucenia. Publiczny charakter moich oświadczyn nie tylko ją zawstydził, ale także nałożył niespodziewane obciążenie na nasz związek. Próbowaliśmy to przetrwać, ale nigdy nie było już tak samo. Ukończyliśmy studia, ale w ciągu roku oddaliliśmy się od siebie. Ostatnio słyszałem, że podjęła pracę pielęgniarki w innym województwie.

Trzymam pierścionek w szufladzie jako przypomnienie obietnicy, którą dotrzymałem, ale której może nigdy nie powinienem był składać. Czasami miłość nie wystarcza, a czasami wielki gest jest po prostu zbyt wielki.