„Mój Sąsiad Przynosi Mi Kwiaty i Czekoladki, a Mój Mąż Jest Wściekły: Czy Trzeba Mieć Ukryte Motywy, by Dać Kobiecie Zwykłą Czekoladkę?”
Do naszego bloku wprowadził się kilka miesięcy temu wspaniały sąsiad. Ma na imię Eugeniusz i jest typem osoby, która rozświetla pokój swoją obecnością. Zawsze się uśmiecha, zawsze gotów do pomocy i ma ten uroczy zwyczaj przynoszenia małych prezentów sąsiadom. Na początku to był tylko przyjazny gest — bukiet kwiatów dla pani Kowalskiej z trzeciego piętra, pudełko czekoladek dla dzieci z mieszkania 2B. Ale potem zaczął przynosić kwiaty i czekoladki także mnie.
Mogłabym zacząć swoją historię w ten sposób, ale prawda jest taka, że już teraz czuję się nieswojo z powodu uwagi, jaką poświęca mi Eugeniusz. Nie chodzi o to, że nie doceniam gestów; po prostu zaczęły one powodować problemy w domu. Mój mąż, Piotr, nie jest z tego zadowolony. W rzeczywistości jest wściekły.
Zarówno Piotr, jak i ja mamy po 47 lat. Jesteśmy małżeństwem od 25 lat i przeszliśmy przez wiele razem. Wychowaliśmy dwoje wspaniałych dzieci, Kasię i Bartka, którzy teraz studiują. Zmagaliśmy się z problemami finansowymi, zdrowotnymi i codziennymi wyzwaniami związanymi z długoterminowym związkiem. Ale ostatnio coś się zmieniło. Pojawiło się napięcie między nami, którego wcześniej nie było, a prezenty od Eugeniusza tylko pogorszyły sytuację.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Pewnego dnia Eugeniusz zapukał do naszych drzwi z bukietem róż. „Pomyślałem, że mogą ci się spodobać,” powiedział z ciepłym uśmiechem. Byłam zaskoczona, ale grzecznie mu podziękowałam. Piotr był w salonie i widział wszystko. Nie powiedział nic wtedy, ale widziałam, że był zdenerwowany.
W następnym tygodniu Eugeniusz przyniósł pudełko czekoladek. „Dla ciebie i Piotra,” powiedział, ale Piotr odmówił ich dotknięcia. „Nie potrzebuję, żeby inny mężczyzna dawał mojej żonie prezenty,” mruknął pod nosem. Próbowałam go uspokoić, że to tylko przyjazny gest, ale nie był przekonany.
W miarę upływu tygodni prezenty od Eugeniusza stawały się coraz częstsze. Czasami były to kwiaty, czasami czekoladki, a czasami małe drobiazgi, które myślał, że mogą mi się spodobać. Za każdym razem gniew Piotra rósł. Zaczęliśmy kłócić się o to prawie każdej nocy. „Dlaczego on ciągle ci coś daje?” pytał Piotr. „Czego od ciebie chce?”
Nie miałam odpowiedzi. Nie wiedziałam, dlaczego Eugeniusz jest tak hojny i nie wiedziałam, jak sprawić, by Piotr zrozumiał, że tego nie zachęcam. Zaczęłam obawiać się wizyt Eugeniusza, wiedząc, że tylko doprowadzą do kolejnych kłótni z Piotrem.
Pewnego wieczoru, po kolejnej kłótni, Piotr wybiegł z mieszkania. Nie wrócił przez kilka godzin. Kiedy w końcu wrócił, był pijany. „Widziałem go,” bełkotał. „Widziałem Eugeniusza. Był z inną kobietą. Tyle warta jego niewinna hojność.”
Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam mieszankę ulgi i smutku. Ulgi, że może Piotr w końcu zobaczy, że prezenty od Eugeniusza nic nie znaczą i smutku, że nasze małżeństwo doszło do tego punktu.
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Eugeniuszem. Podziękowałam mu za jego życzliwość, ale poprosiłam go, żeby przestał przynosić mi prezenty. Wyglądał na zaskoczonego, ale zgodził się. „Nie chciałem sprawiać żadnych problemów,” powiedział. „Chciałem tylko być dobrym sąsiadem.”
Piotr i ja nadal mamy trudności. Kłótnie nie ustały i napięcie nadal jest obecne. Nie wiem, czy kiedykolwiek wrócimy do tego, jak było wcześniej. Czasami zastanawiam się, czy prezenty od Eugeniusza były tylko katalizatorem problemów, które już tam były, problemów, których nie stawiliśmy czoła.
Na koniec myślę, że nie trzeba mieć ukrytych motywów, by dać kobiecie zwykłą czekoladkę. Ale czasami nawet najprostsze gesty mogą mieć skomplikowane konsekwencje.