„Jeśli Nie Podoba Ci Się To, Co Gotuję, Zrób Sobie Kolację Sam,” Powiedziałam Synowi i Mężowi
To była typowa sobota rano, kiedy znalazłam się w sklepie spożywczym, pchając wózek, który wydawał się coraz cięższy z każdym przejściem. Miałam listę zakupów, ale jak zwykle kupiłam więcej, niż zamierzałam. Sklep był zatłoczony, a hałas rozmów i dźwięków kas tylko potęgował moje narastające poczucie frustracji.
Kiedy wróciłam do domu, głowa już mi pękała. Kuba, mój nastoletni syn, leżał rozwalony na kanapie, grając w gry wideo, a Marek, mój mąż, był pochłonięty meczem piłki nożnej w telewizji. Żaden z nich nie podniósł wzroku, gdy walczyłam z torbami w kuchni.
„Hej, ktoś może mi pomóc?” zawołałam, ale mój głos został zagłuszony przez dźwięki wybuchów z gry Kuby i podekscytowane okrzyki komentatora z telewizora.
Westchnęłam i zaczęłam sama rozpakowywać zakupy. Gdy odkładałam produkty na miejsce, nie mogłam przestać karcić się za kupowanie tak wielu rzeczy. Czy naprawdę potrzebowaliśmy trzech różnych rodzajów płatków? Dlaczego kupiłam ten drogi ser, który lubi tylko Marek? Pytania krążyły mi w głowie, dodając do już narastającego stresu.
Kiedy nadeszła pora kolacji, byłam wykończona. Postanowiłam zrobić spaghetti, myśląc, że będzie to szybkie i łatwe. Gdy gotowałam, zapach czosnku i pomidorów wypełnił kuchnię, ale niewiele to poprawiło mój nastrój. Ból głowy tylko się nasilił.
„Kuba, kolacja gotowa!” zawołałam.
W końcu przerwał grę i powlókł się do kuchni. Marek przyszedł kilka minut później, wciąż wpatrzony w telefon.
„Znowu spaghetti?” jęknął Kuba siadając.
„Tak, jedliśmy to w zeszłym tygodniu,” dodał Marek, nawet nie podnosząc wzroku.
To była kropla, która przelała czarę goryczy. „Jeśli nie podoba wam się to, co gotuję, zróbcie sobie kolację sami,” warknęłam, trzaskając garnkiem o kuchenkę.
Obaj spojrzeli na mnie z zaskoczeniem. „Co ci jest?” mruknął Kuba pod nosem.
„Co mi jest? Co mi jest? Cały dzień biegam, starając się zapewnić wam wszystko, czego potrzebujecie, a jedyne co dostaję w zamian to narzekania!” Mój głos drżał teraz, a łzy napływały mi do oczu.
Marek w końcu oderwał wzrok od telefonu. „Spokojnie, Adela. To tylko kolacja.”
„Tylko kolacja? Czy masz pojęcie ile wysiłku wkładam w 'tylko kolację’? Czy w ogóle cię to obchodzi?” Nie mogłam dłużej powstrzymać łez. Spływały po mojej twarzy, gdy odwróciłam się od nich.
Wyszłam z kuchni i poszłam na górę do naszej sypialni, trzaskając drzwiami za sobą. Ból głowy, który był tępy przez cały dzień, teraz przerodził się w pełnowymiarową migrenę. Położyłam się na łóżku, mając nadzieję na ulgę, ale ta nie nadeszła.
Na dole słyszałam Kubę i Marka rozmawiających szeptem. Część mnie miała nadzieję, że przyjdą i przeproszą, ale nigdy tego nie zrobili. Zamiast tego usłyszałam brzęk naczyń, gdy sami sobie nakładali kolację.
Leżałam w łóżku przez resztę wieczoru, czując mieszankę złości i smutku. Kiedy Marek przyszedł do łóżka, udawałam że śpię. Nic nie powiedział, gdy kładł się obok mnie.
Następnego ranka było niezręcznie, ale nic się nie zmieniło. Kuba wrócił do swoich gier wideo, a Marek miał kolejny mecz do obejrzenia. Napięcie z poprzedniego wieczoru wisiało w powietrzu jak ciemna chmura.
Stojąc w kuchni i robiąc śniadanie, zdałam sobie sprawę, że nic się nie zmieni, dopóki sama tego nie zmienię. Ale w tamtym momencie nie miałam już siły walczyć. Więc kontynuowałam swoją rutynę, mając nadzieję, że pewnego dnia zrozumieją ile dla nich robię.
Ale głęboko w sercu wiedziałam, że ten dzień może nigdy nie nadejść.