Kiedy sąsiadka otworzyła mi oczy: Prawda, której nie chciałam usłyszeć
— Aniu, muszę ci coś powiedzieć… — głos pani Jadwigi, mojej sąsiadki z naprzeciwka, drżał, a jej oczy nie potrafiły znaleźć mojego spojrzenia. Stałyśmy na klatce schodowej, a ja czułam, jak serce zaczyna mi walić coraz szybciej. Był wtorek, wracałam z pracy zmęczona i marzyłam tylko o kubku herbaty i chwili spokoju. Ale Jadwiga nie odpuszczała.
— Co się stało? — zapytałam, próbując ukryć niepokój.
— Wiesz… Twój mąż… Widziałam go kilka razy z jakąś kobietą. Przychodzili razem do waszego mieszkania, kiedy ciebie nie było… — powiedziała cicho, jakby bała się, że ściany nas podsłuchują.
W jednej chwili świat przestał istnieć. Wszystko, co znałam, rozpadło się na kawałki. Przez chwilę miałam ochotę wybuchnąć śmiechem — przecież to niemożliwe! Michał? Mój Michał? Ale Jadwiga patrzyła na mnie z taką powagą i współczuciem, że nie mogłam jej nie uwierzyć.
Weszłam do mieszkania jak automat. Michał siedział w salonie z laptopem na kolanach. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
— Cześć, kochanie. Jak w pracy?
Nie odpowiedziałam od razu. Zamiast tego patrzyłam na niego długo, próbując dostrzec coś nowego w jego oczach. Czy zawsze był taki spokojny? Czy zawsze tak łatwo kłamał?
— Dobrze — odpowiedziałam w końcu i poszłam do kuchni. Ręce mi się trzęsły, gdy nalewałam wodę do czajnika. W głowie miałam tysiąc myśli: Może Jadwiga się pomyliła? Może to była jakaś koleżanka z pracy? Może…
Ale potem przypomniałam sobie wszystkie te drobne sygnały: jego późne powroty, nagłe wyjścia na „spotkania służbowe”, coraz rzadsze rozmowy między nami. I ta cisza w domu, która kiedyś była spokojem, a teraz stała się ciężarem.
Następnego dnia nie poszłam do pracy. Udawałam przed Michałem, że źle się czuję. Gdy tylko wyszedł z domu, usiadłam przy oknie i czekałam. Godziny mijały powoli, a ja czułam się jak bohaterka taniego thrillera. Około południa zobaczyłam ją — młodą kobietę o długich ciemnych włosach. Weszła do naszej klatki schodowej pewnym krokiem.
Serce mi stanęło. Chciałam wybiec na korytarz i zrobić awanturę, ale coś mnie powstrzymało. Zamiast tego zadzwoniłam do Jadwigi.
— To ona? — zapytałam szeptem.
— Tak… Widziałam ją już kilka razy — odpowiedziała sąsiadka.
Czekałam jeszcze godzinę, aż drzwi naszego mieszkania znów się otworzyły i kobieta wyszła. Michał pojawił się chwilę później. Gdy wrócił do domu, udawałam, że śpię na kanapie.
Wieczorem nie wytrzymałam.
— Michał… Muszę cię o coś zapytać — zaczęłam drżącym głosem.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
— O co chodzi?
— Kto to jest ta kobieta, którą dziś przyprowadziłeś do naszego mieszkania?
Zamarł. Przez chwilę milczał, a potem spuścił wzrok.
— Aniu… To nie tak jak myślisz…
— To jak? Powiedz mi! — krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu.
— To koleżanka z pracy… Pomagam jej z pewnymi sprawami…
— Kłamiesz! — przerwałam mu gwałtownie. — Sąsiadka widziała was już kilka razy! Dlaczego nigdy mi o niej nie powiedziałeś?
Michał zaczął się tłumaczyć, plątał się w zeznaniach. Każde jego słowo bolało mnie coraz bardziej. W końcu wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Zostałam sama w pustym mieszkaniu. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Myśli krążyły mi po głowie: Czy to ja zawiniłam? Czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy nasze małżeństwo już dawno się skończyło, tylko ja tego nie zauważyłam?
Następne dni były koszmarem. Michał wracał coraz później, unikał rozmów. Ja chodziłam po domu jak cień samej siebie. Próbowałam znaleźć odpowiedzi na pytania, których bałam się zadać.
Pewnego wieczoru zadzwoniła moja mama.
— Aniu, co się dzieje? Słyszałam od sąsiadki, że coś jest nie tak…
Nie wytrzymałam i rozpłakałam się w słuchawkę.
— Mamo… Michał mnie zdradza…
Mama milczała przez chwilę.
— Kochanie, musisz być silna. Nie pozwól mu sobą pomiatać. Pamiętaj, że jesteś wartościową kobietą.
Te słowa dodały mi trochę otuchy. Postanowiłam porozmawiać z Michałem ostatni raz.
Kiedy wrócił do domu, czekałam na niego w kuchni.
— Michał, musimy porozmawiać — powiedziałam stanowczo.
Usiadł naprzeciwko mnie i spuścił wzrok.
— Aniu… Przepraszam cię. To prawda. Spotykam się z kimś innym… Nie wiem kiedy to się stało… Po prostu poczułem się samotny…
Poczułam jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Ale jednocześnie poczułam ulgę — wreszcie usłyszałam prawdę.
— Dlaczego mi to zrobiłeś? — zapytałam cicho.
— Nie wiem… Przepraszam…
Wiedziałam już wtedy, że to koniec naszego małżeństwa. Nie chciałam żyć w kłamstwie ani udawać przed sobą i innymi, że wszystko jest w porządku.
Spakowałam kilka rzeczy i pojechałam do mamy. Przez kilka tygodni byłam jak w transie — płakałam, krzyczałam, czasem śmiałam się przez łzy z własnej naiwności. Ale powoli zaczęłam odzyskiwać siły.
Dziś patrzę na tamte wydarzenia inaczej. Wiem już, że czasem trzeba upaść bardzo nisko, żeby móc się podnieść silniejszą. Zdrada boli jak nic innego na świecie, ale daje też szansę na nowy początek.
Czasem zastanawiam się: czy gdyby Jadwiga nie otworzyła mi oczu, dalej żyłabym w kłamstwie? Czy lepiej znać bolesną prawdę czy żyć w słodkiej nieświadomości? Może każdy musi sam sobie odpowiedzieć na to pytanie.