Między dwoma domami: List zagubionej córki. Czy rodzina może złamać serce bardziej niż obcy?

– Mamo, powiedz mi, dlaczego to zrobiłaś? – mój głos drżał, choć starałam się brzmieć spokojnie. Stałam w kuchni, ściskając w dłoni list od notariusza. Mama siedziała przy stole, patrząc przez okno na szare, kwietniowe niebo. Milczała długo, zbyt długo. W końcu westchnęła ciężko.

– To nie jest takie proste, Aniu – powiedziała cicho, nie patrząc mi w oczy.

Nie mogłam uwierzyć. Przez ostatnie lata to ja byłam przy niej. To ja podawałam jej leki, gotowałam obiady, sprzątałam mieszkanie i znosiłam jej humory. Kiedy tata odszedł, a brat wyjechał do Anglii, zostałyśmy same. Ciotka Basia pojawiała się tylko wtedy, gdy coś było do załatwienia – a teraz to ona miała dostać dom po dziadkach.

Poczułam, jak wzbiera we mnie gniew i żal. – Przecież to ja tu jestem! To ja się tobą opiekuję! – wykrzyknęłam, a łzy napłynęły mi do oczu.

Mama odwróciła głowę. – Basia ma dzieci… Ty sobie poradzisz. Jesteś silna.

Zatkało mnie. Czy naprawdę tak mnie widzi? Jako kogoś, kto zawsze da radę, nawet jeśli świat wali mu się na głowę? Przez chwilę miałam ochotę wybiec z mieszkania i już nigdy nie wrócić.

Zamiast tego usiadłam naprzeciwko niej i zaczęłam mówić:

– Wiesz, ile razy chciałam wyjechać? Ile razy miałam ochotę rzucić wszystko i zacząć nowe życie? Ale zostałam. Dla ciebie. Bo myślałam, że jesteśmy rodziną.

Mama milczała. W jej oczach zobaczyłam łzy – rzadko płakała przy mnie. Może nie chciała pokazać słabości? A może po prostu nie wiedziała, jak rozmawiać o uczuciach?

Wróciły wspomnienia z dzieciństwa: wspólne pieczenie ciasta na niedzielę, spacery po parku, śmiech przy starym stole w kuchni. Gdzie to wszystko się podziało? Kiedy przestałyśmy być sobie bliskie?

Wieczorem zadzwonił brat. – Anka, słyszałem o tej sprawie z domem… Mama mówiła ci coś więcej?

– Tylko tyle, że Basia ma dzieci i bardziej jej się przyda – odpowiedziałam gorzko.

– To niesprawiedliwe – powiedział Michał. – Ale wiesz, mama zawsze była dziwna w takich sprawach. Może powinnaś z nią jeszcze raz porozmawiać?

Nie miałam już siły na rozmowy. Czułam się jak cień we własnym domu.

Następnego dnia poszłam do pracy jak zwykle. W biurze nikt nie zauważył mojej rozpaczy – uśmiechałam się mechanicznie, robiłam swoje zadania. Ale w środku czułam pustkę.

Po południu spotkałam się z przyjaciółką, Kasią. Siedziałyśmy w kawiarni przy herbacie.

– Anka, musisz pomyśleć o sobie – powiedziała Kasia stanowczo. – Całe życie poświęcasz innym. Może czas zacząć żyć dla siebie?

– Ale jak? – zapytałam cicho. – Jak mam zostawić mamę?

Kasia spojrzała na mnie poważnie:

– Może ona właśnie tego chce? Może chce cię uwolnić od siebie?

Te słowa uderzyły mnie mocniej niż cokolwiek innego tego dnia.

Wieczorem wróciłam do domu. Mama siedziała w fotelu, oglądała stare zdjęcia.

– Aniu… – zaczęła niepewnie. – Chciałam dobrze. Myślałam, że jeśli oddam dom Basi, to ona się mną zajmie, kiedy ciebie zabraknie.

Poczułam ukłucie w sercu.

– A co jeśli ja będę chciała odejść? Co jeśli już nie dam rady?

Mama spojrzała na mnie ze smutkiem.

– Wiem, że cię zraniłam. Przepraszam.

Nie odpowiedziałam od razu. W głowie kłębiły mi się myśli: czy naprawdę jestem tylko opiekunką? Czy kiedykolwiek byłam dla niej córką?

Minęły tygodnie. Relacje między nami stały się chłodne i napięte. Każda rozmowa kończyła się milczeniem lub łzami. Brat dzwonił coraz rzadziej. Ciotka Basia unikała kontaktu.

Czułam się coraz bardziej samotna i zagubiona.

Pewnego dnia znalazłam w szufladzie stary list od taty. Pisał w nim: „Rodzina to nie tylko krew i majątek. To wybory, które podejmujemy każdego dnia”.

Zrozumiałam wtedy, że muszę podjąć decyzję o swoim życiu.

Napisałam list do mamy:

„Mamo,
Nie wiem, czy jeszcze potrafię być tą samą córką co kiedyś. Zraniłaś mnie bardzo i nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć. Ale chcę spróbować żyć po swojemu. Może kiedyś zrozumiesz moje wybory tak, jak ja próbuję zrozumieć twoje.
Ania”

Spakowałam kilka rzeczy i wyjechałam do Wrocławia, gdzie znalazłam pracę i wynajęłam małe mieszkanie. Każdego dnia uczę się żyć na nowo – bez poczucia winy i żalu.

Czasem myślę o mamie i zastanawiam się: czy rodzina może złamać serce bardziej niż obcy ludzie? Czy warto walczyć o relacje za wszelką cenę?

A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?