„Potrzebuję przerwy” – czyli jak zostałam sama z noworodkiem i własnym strachem. Historia o rozczarowaniu, walce o siebie i pytaniu, czy jeszcze potrafimy być rodziną.
– Nie dam rady, Anka. Po prostu… nie dam rady – Michał patrzył na mnie pustym wzrokiem, jakby mnie już nie widział. Zosia płakała w sypialni, jej krzyk odbijał się echem od ścian naszego małego mieszkania na warszawskim Mokotowie. Stałam w kuchni, trzymając kubek zimnej już herbaty, i czułam, jak moje ręce drżą.
– Michał, to tylko kilka tygodni. Przecież wiedzieliśmy, że będzie ciężko – próbowałam mówić spokojnie, choć w środku wszystko we mnie krzyczało.
– Ja… ja muszę odpocząć. Potrzebuję przerwy. Może pojedziesz do swoich rodziców na jakiś czas? – powiedział to tak cicho, że przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam.
Nie odpowiedziałam od razu. W głowie miałam mętlik: przecież to nasza córka, nasza rodzina. Czy naprawdę można tak po prostu wyjść z własnego życia? Ale Michał już się odwrócił i zamknął się w łazience. Zosia płakała coraz głośniej. Wzięłam ją na ręce, tuliłam, kołysałam, ale łzy napływały mi do oczu. Czułam się przegrana.
Dwa dni później siedziałam w pociągu do Krakowa z Zosią w nosidełku. Mama czekała na nas na peronie. Przytuliła mnie mocno, ale widziałam w jej oczach pytanie: „Co się stało?”. Nie umiałam odpowiedzieć. Powiedziałam tylko: – Michał potrzebuje przerwy.
Pierwsze noce u rodziców były najgorsze. Zosia budziła się co dwie godziny, a ja płakałam razem z nią. Tata próbował pomagać, ale był bezradny wobec mojego bólu. Mama gotowała mi rosół i powtarzała: – Wszystko się ułoży, zobaczysz. Ale ja nie wierzyłam.
Michał dzwonił rzadko. Czasem wysyłał krótkie smsy: „Jak Zosia?”, „Daj znać, czy czegoś potrzebujesz”. Ani razu nie zapytał: „Jak ty się czujesz?”. Czułam się niewidzialna, jakby ktoś wymazał mnie z jego życia.
Któregoś wieczoru usiadłam z mamą przy kuchennym stole.
– Mamo… co jeśli on już nie chce być rodziną? – zapytałam cicho.
Mama spojrzała na mnie poważnie:
– Aniu, czasem ludzie się gubią. Ale ty musisz wiedzieć, czego chcesz dla siebie i dla Zosi.
Zaczęłam analizować wszystko od początku: nasze wspólne lata, ślub w kościele na Starym Mieście, pierwsze mieszkanie, radość z dwóch kresek na teście ciążowym… A potem nagle wszystko się posypało. Michał coraz częściej wracał późno z pracy, był rozdrażniony, zamknięty w sobie. Ja byłam zmęczona ciążą, potem porodem i nieprzespanymi nocami. Ale przecież to normalne – mówiły koleżanki z grupy wsparcia dla młodych mam na Facebooku.
Tylko że u nas nie było już rozmów. Były tylko pretensje i milczenie.
Po miesiącu zadzwonił Michał:
– Może wrócisz? Przemyślałem wszystko… Tylko nie wiem, czy dam radę być dobrym ojcem.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Bałam się wracać do tego samego miejsca, gdzie czułam się tak samotna. Ale tęskniłam za domem – za naszymi kubkami z napisem „ONA” i „ON”, za zapachem kawy o poranku.
Wróciłam. Michał czekał na nas na klatce schodowej. Był blady, zmęczony, ale w jego oczach zobaczyłam cień dawnego ciepła.
– Przepraszam – powiedział tylko tyle.
Przez kolejne tygodnie uczyliśmy się siebie od nowa. Michał próbował pomagać przy Zosi – przewijał ją niezdarnie, nosił na rękach kiedy płakała. Czasem wychodził z domu bez słowa, zamykał się w sobie na całe godziny. Ja byłam rozdarta między nadzieją a lękiem.
Pewnego dnia wybuchłam:
– Nie możesz po prostu znikać! Ja też jestem zmęczona! Też się boję!
Michał usiadł ciężko na kanapie:
– Nie wiem, jak być ojcem. Mój tata zawsze był nieobecny… Boję się, że będę taki sam.
Wtedy pierwszy raz od dawna poczułam współczucie zamiast złości. Przytuliłam go mocno.
– Możemy spróbować razem… Ale musisz chcieć być tu ze mną i z Zosią.
Nie wiem, czy nam się uda. Każdy dzień jest walką – o bliskość, o rozmowę, o zwykłe „jak się czujesz?”. Czasem myślę o tamtych dniach u rodziców i zastanawiam się: czy można być aż tak samotnym w małżeństwie? Czy da się odbudować coś, co pękło w najważniejszym momencie?
Może ktoś z was też czuł się kiedyś tak bardzo sam wśród najbliższych? Jak sobie wtedy poradziliście? Czy warto walczyć o rodzinę za wszelką cenę?