„Dlaczego nie jestem wystarczająca?” – Życie w cieniu zdrady
– Co ty robisz z moim telefonem, Aniu? – głos Pawła był zimny i przeszywający, jakby właśnie przyłapał mnie na czymś niewybaczalnym. Moje dłonie drżały, gdy odkładałam telefon na kuchenny blat. Nie chciałam szperać. Naprawdę nie. Chciałam tylko sprawdzić, o której wróci z pracy, bo już dawno powinnam była usłyszeć klucz w drzwiach, a zamiast tego zobaczyłam wiadomość: „Nie mogę się doczekać jutra, Pawełku”. Coś we mnie pękło.
Mam sześćdziesiąt jeden lat. Z Pawłem jesteśmy małżeństwem od czterdziestu dwóch. Zawsze myślałam, że wiem o nim wszystko: że lubi jajecznicę z boczkiem, że zawsze zasypia przy wiadomościach, że nigdy nie zapomina o moich imieninach. Teraz jednak czułam się jak intruz we własnym życiu.
– Tylko… martwiłam się o ciebie – wydukałam. – Jest późno, nie odbierałeś telefonu.
Paweł spojrzał na mnie z chłodną obojętnością. – Nie powinnaś grzebać w moich rzeczach.
Zapadła cisza. Taka, która boli fizycznie. Zegar w salonie tykał głośniej niż zwykle, a ja miałam ochotę krzyczeć.
Tej nocy nie zmrużyłam oka. Wpatrywałam się w sufit i próbowałam sobie przypomnieć: kiedy to wszystko zaczęło się psuć? Czy wtedy, gdy przeszliśmy na emeryturę? Gdy dzieci wyprowadziły się z domu? A może dużo wcześniej?
Następnego ranka Paweł zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Zapytał, czy chcę kawy, potem wyszedł z psem na spacer. Zostałam sama z myślami i tym jednym zdaniem: „Nie mogę się doczekać jutra, Pawełku”. Kim jest ta kobieta? Co dla niego znaczy? A ja… czy jeszcze coś dla niego znaczę?
Po południu przyszła do mnie córka, Marta. Od razu zauważyła, że coś jest nie tak.
– Mamo, co się dzieje? – zapytała cicho.
Długo milczałam, aż w końcu wszystko z siebie wyrzuciłam: wiadomość, reakcję Pawła, mój strach.
– Co powinnam zrobić? – spytałam bezradnie.
Marta ujęła moją dłoń. – Przede wszystkim nie obwiniaj się. Po drugie… porozmawiaj z nim szczerze. Powiedz mu, jak bardzo cię to boli.
Ale jak powiedzieć komuś, z kim spędziło się całe życie, że się go boję? Że boję się już nawet spojrzeć mu w oczy?
Wieczorem podczas kolacji zebrałam się na odwagę.
– Paweł… Kim jest ta kobieta?
Najpierw milczał. Potem westchnął ciężko.
– To tylko znajoma z pracy. Nic poważnego. Czasem rozmawiamy.
– Dlaczego mi o niej nie powiedziałeś?
– Bo wiedziałem, że to źle zrozumiesz.
– A można to zrozumieć inaczej? – zapytałam z goryczą.
Paweł wstał od stołu. – Mam już dość tych podejrzeń! – krzyknął.
Talerze zadźwięczały, gdy trzasnął drzwiami. Zostałam sama przy stole, ze łzami w oczach i poczuciem upokorzenia.
Przez kolejne dni prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. W domu wisiała gęsta atmosfera; nawet pies wydawał się przygaszony. Próbowałam zająć myśli: pieliłam ogródek, czytałam książki, ale wszystko wracało do tej jednej wiadomości.
Wieczorem zadzwoniła Marta.
– Mamo, nie zostawiaj tego tak! Może pójdziecie razem do terapeuty? Nie możesz tak żyć!
Ale Paweł nie chciał o tym słyszeć.
– Nie jestem wariatem! – rzucił gniewnie. – Nie potrzebuję żadnego psychologa!
Czułam coraz większą pustkę i bezradność. Czy naprawdę już go straciłam? Czy może nigdy tak naprawdę go nie miałam? Każde spojrzenie w lustro bolało: czy jestem już za stara na miłość? Czy to ja wszystko zepsułam?
Pewnego ranka wydarzyło się coś niespodziewanego. Paweł podszedł do mnie w kuchni.
– Aniu… Przepraszam cię. Nie chciałem cię zranić. Po prostu… czułem się samotny. Ty ciągle zajęta Martą i koleżankami… Jakoś się od siebie oddaliliśmy.
Te słowa bolały i dawały nadzieję jednocześnie. Może jeszcze mamy szansę? Ale oboje musimy się zmienić.
Od tamtej pory próbujemy rozmawiać więcej. Czasem wychodzi nam to lepiej, czasem gorzej. Zaufanie odbudowuje się powoli – jeśli w ogóle kiedyś wróci.
Często zastanawiam się: ile małżeństw przechodzi przez coś podobnego? Ile kobiet i mężczyzn żyje w milczeniu i bólu?
Nadal pytam siebie: „Dlaczego nie byłam wystarczająca?” Ale może to nie jest właściwe pytanie… Może powinnam zapytać: „Jak odnaleźć siebie i drugiego człowieka po tylu latach?”
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy można wybaczyć taką zdradę? A może są rany, które nigdy się nie zagoją?