Po latach ciszy dostałam wiadomość na Messengerze: Jedno zdanie sprawiło, że wróciłam myślami do 1984 roku
– Anka, to do ciebie! – głos mojego męża przebił się przez ciszę kuchni, gdy siedziałam przy stole z kubkiem herbaty. Zignorowałam go, bo wiedziałam, że to pewnie kolejna reklama albo wiadomość od koleżanki z pracy. Ale wtedy zobaczyłam powiadomienie na Messengerze. Imię: Zofia Nowak. Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam oddychać. Zofia. Moja siostra. Ta, z którą nie rozmawiałam od czterdziestu lat.
Wpatrywałam się w ekran jak zahipnotyzowana. „Anka, czy możemy porozmawiać?” – tylko tyle. Jedno zdanie, które rozdarło mnie na pół. W jednej chwili wróciły wszystkie wspomnienia z 1984 roku, jakby czas się cofnął i znów miałam osiemnaście lat.
Pamiętam tamten dzień, jakby to było wczoraj. Był upalny lipiec, a ja siedziałam na schodach przed domem w Radomiu, czekając na Zofię. Miała wrócić z miasta, gdzie załatwiała coś dla mamy. Ojciec krzyczał w kuchni, bo znów nie było masła, a mama płakała po cichu przy zlewie. Nasza rodzina była jak tykająca bomba – każdy dzień mógł być tym, kiedy wszystko wybuchnie.
Zofia była moją starszą siostrą, zawsze odważniejszą, zawsze tą, która potrafiła powiedzieć ojcu „nie”. Ja byłam cicha, grzeczna, próbowałam nie rzucać się w oczy. Ale tamtego dnia to ja usłyszałam rozmowę rodziców przez uchylone drzwi. „Ona nie może się dowiedzieć!” – szeptała mama. „To by ją zniszczyło!” – odpowiedział ojciec. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, o co chodzi, ale czułam, że coś jest nie tak.
Wieczorem Zofia wróciła do domu z podbitym okiem. Ojciec spojrzał na nią i bez słowa wyszedł z kuchni. Mama rzuciła się do niej z płaczem. „Co się stało?” – zapytałam cicho. Zofia spojrzała na mnie i powiedziała tylko: „Nie pytaj”.
Przez następne tygodnie atmosfera w domu była coraz gorsza. Zofia zaczęła znikać na całe noce, wracała zmęczona i roztrzęsiona. Mama zamknęła się w sobie, ojciec pił coraz więcej. Ja próbowałam być niewidzialna.
Aż pewnego dnia Zofia po prostu zniknęła. Bez słowa, bez pożegnania. Mama powiedziała tylko: „Wyjechała do Warszawy za pracą”. Ale ja wiedziałam, że to nieprawda.
Przez lata próbowałam zapomnieć o tamtym lecie. Wyszłam za mąż za Marka, urodziłam dwójkę dzieci, przeprowadziłam się do Krakowa. Życie płynęło dalej – praca w szkole, zakupy w Biedronce, wakacje nad Bałtykiem. Ale gdzieś głęboko we mnie tkwiła ta rana po Zofii.
A teraz ona napisała do mnie po tylu latach.
– Coś się stało? – zapytał Marek, widząc moją minę.
– To Zofia – wyszeptałam.
– Twoja siostra? – zdziwił się. – Przecież wy…
– Tak – przerwałam mu. – Nie rozmawiałyśmy od czterdziestu lat.
Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, wspominając wszystko: krzyki ojca, łzy mamy, milczenie Zofii. Czy powinnam jej odpisać? Czy jestem gotowa poznać prawdę?
Następnego dnia usiadłam przy komputerze i zaczęłam pisać: „Cześć Zosiu. Oczywiście, że możemy porozmawiać”.
Odpisała niemal od razu: „Anka, muszę ci coś powiedzieć. To ważne”.
Umówiłyśmy się na rozmowę przez telefon tego samego wieczora. Drżały mi ręce, gdy wybierałam numer.
– Anka? – jej głos był cichy i łamiący się.
– Tak…
– Przepraszam – powiedziała nagle i zaczęła płakać.
Siedziałam w ciszy, słuchając jej łkania po drugiej stronie słuchawki.
– Musisz wiedzieć prawdę o tamtym lecie – zaczęła w końcu. – Ojciec… on nie był moim ojcem.
Zamarłam.
– Co ty mówisz?
– Mama mi powiedziała tuż przed tym, jak wyjechałam do Warszawy. Byłam wtedy w ciąży…
Poczułam, jak świat wiruje wokół mnie.
– Dlatego musiałam odejść – mówiła dalej Zofia przez łzy. – Mama błagała mnie, żebym nie mówiła ci prawdy. Bała się ojca…
Wszystko nagle nabrało sensu: milczenie mamy, agresja ojca wobec Zofii, jej nagłe zniknięcie.
– Dlaczego teraz? – zapytałam cicho.
– Bo jestem chora – odpowiedziała po chwili ciszy. – Mam raka i nie wiem, ile mi zostało czasu… Chciałam cię zobaczyć jeszcze raz i przeprosić za wszystko.
Łzy spływały mi po policzkach.
– Zosiu…
Rozmawiałyśmy długo tej nocy. O wszystkim: o dzieciństwie, o bólu, o tym, co mogło być inaczej. Dowiedziałam się też o mojej siostrzenicy – Kasi, która mieszka w Poznaniu i nigdy nie poznała swojej rodziny od strony matki.
Po rozmowie długo siedziałam w ciemności kuchni. Marek przyszedł i objął mnie bez słowa.
Minęły dwa tygodnie od tamtej rozmowy. Wciąż nie wiem, czy jestem gotowa spotkać się z Zofią twarzą w twarz po tylu latach ciszy i bólu.
Czy można wybaczyć rodzinne tajemnice? Czy warto rozdrapywać stare rany?
Czasem myślę: ile jeszcze takich historii kryje się za zamkniętymi drzwiami polskich domów? Czy odważyłbyś się odpowiedzieć na taką wiadomość po latach?