Nieużywana Kosiarka i Utracona Szansa
W cichej dzielnicy podmiejskiej w Zielonej Górze, gdzie trawniki są tak starannie przycięte jak żywopłoty, znalazłem się w pewnym kłopocie. Moja stara kosiarka w końcu odmówiła posłuszeństwa, pozostawiając mój ogród wyglądający bardziej jak dżungla niż podmiejski trawnik. Rozważając swoje opcje, nie mogłem nie zauważyć kosiarki mojego sąsiada Tomka, stojącej nieużywanej w jego garażu. Była to solidna maszyna, która widziała lepsze dni, ale wciąż miała w sobie sporo życia.
Tomek i ja zawsze byliśmy w dobrych stosunkach. Wymienialiśmy uprzejmości przez płot i czasami dzieliliśmy się piwem w ciepły letni wieczór. Pomyślałem więc, że nie zaszkodzi wspomnieć o mojej sytuacji z trawnikiem. „Hej Tomek,” powiedziałem pewnego popołudnia, gdy obaj przypadkiem byliśmy na zewnątrz, „Widzę, że twoja kosiarka ostatnio nie była używana. Moja właśnie się zepsuła i mam mały problem.”
Tomek zaśmiał się, „Tak, dawno jej nie używałem. Ale nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać.” Spojrzał na mnie znacząco i dodał, „Zawsze dobrze mieć zapas.”
Kiwnąłem głową, rozumiejąc jego podejście, ale mając nadzieję, że może zaoferuje mi ją pożyczyć. „Prawda,” odpowiedziałem, „ale tylko stoi tam i zbiera kurz.”
Tomek wzruszył ramionami, „Lepiej dmuchać na zimne, prawda?”
Nie mogłem się z tym nie zgodzić, ale nie mogłem też powstrzymać się od uczucia lekkiego rozczarowania. Kosiarka tylko tam stała, nieużywana, podczas gdy moja trawa rosła dziko. W ciągu następnych kilku dni próbowałem znaleźć inne rozwiązania. Pożyczyłem starą kosiarkę ręczną od innego sąsiada, ale to była ciężka praca i niewiele pomogła w ujarzmieniu niesfornej trawy.
Potem nastąpił niespodziewany zwrot wydarzeń. Kilka dni później przez Zieloną Górę przeszła burza z silnymi wiatrami i ulewnym deszczem. Następnego ranka, gdy oglądałem szkody w swoim ogrodzie, zauważyłem coś dziwnego. Drzwi garażu Tomka były otwarte, a jego kosiarka zniknęła. Podszedłem zobaczyć, czy wszystko w porządku.
Tomek stał na swoim podjeździe, wyglądając na zdezorientowanego. „Burza musiała otworzyć drzwi,” wyjaśnił. „I ktoś zabrał kosiarkę.”
Poczułem ukłucie winy za to, że tak bardzo jej pragnąłem. „Przykro mi to słyszeć,” powiedziałem szczerze.
Tomek westchnął, „Chyba powinienem był jej częściej używać albo przynajmniej trzymać zamkniętą.”
Stojąc tam w milczeniu, zdałem sobie sprawę, że czasami trzymanie rzeczy „na wszelki wypadek” może prowadzić do utraconych szans i niespodziewanych strat. Niechęć Tomka do pożyczenia kosiarki kosztowała go więcej niż się spodziewał.
W końcu żaden z nas nie dostał tego, czego chciał. Tomek stracił swoją zapasową kosiarkę, a ja zostałem z zarośniętym ogrodem i bez łatwego rozwiązania na horyzoncie. To była lekcja o znaczeniu hojności i ryzyku trzymania rzeczy zbyt kurczowo.
Wracając do domu, nie mogłem przestać myśleć o tym, jak różne mogłyby być rzeczy, gdyby Tomek był skłonny się podzielić. Czasami rzeczy, które trzymamy przy sobie, mogą nam umknąć wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy.