Kiedy choroba córki odkryła tajemnice mojego ojcostwa – historia, która zmieniła wszystko

– Tato, dlaczego mama nie odbiera telefonu? – zapytała Lena, patrząc na mnie z niepokojem. Jej głos drżał, a ja nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. Stałem w kuchni, ściskając kubek z zimną już kawą, i czułem, jak świat powoli wymyka mi się spod kontroli. To był trzeci dzień, odkąd Ania zniknęła bez słowa. Zostawiła tylko krótką wiadomość na stole: „Muszę wyjechać. Przepraszam.”

Nie spałem od dwóch nocy. Lena miała gorączkę, kaszlała i płakała przez sen. Lekarz rodzinny powiedział, że to pewnie wirus, ale coś w jej stanie mnie niepokoiło. Zawsze byłem przewrażliwiony na jej punkcie – może dlatego, że była naszym jedynym dzieckiem, wyczekanym przez lata starań i leczenia niepłodności.

Wszystko zaczęło się sypać, gdy Lena trafiła do szpitala z podejrzeniem ostrej białaczki. Lekarze potrzebowali pilnie zgodnego dawcy szpiku. Oddałem krew na badania bez wahania. Czekałem na korytarzu, ściskając w dłoni różaniec po mojej mamie. Po kilku godzinach przyszła lekarka.

– Panie Piotrze, musimy porozmawiać – powiedziała cicho. – Wyniki są… nietypowe. Nie jest pan biologicznym ojcem Leny.

Zamarłem. Przez chwilę miałem wrażenie, że śnię. Przecież to niemożliwe! Przez piętnaście lat byłem jej tatą – uczyłem ją jeździć na rowerze, tuliłem po koszmarach, chodziłem na wywiadówki. Jak mogłem nie być jej ojcem?

– To musi być pomyłka – wyszeptałem. – Proszę powtórzyć badania.

Lekarka pokiwała głową ze współczuciem. – Zrobiliśmy je dwa razy. Wynik jest jednoznaczny.

Wyszedłem ze szpitala jak automat. Dzwoniłem do Ani setki razy, ale jej telefon milczał. W domu Lena leżała blada i słaba. Patrzyła na mnie tymi samymi oczami, które zawsze widziałem u siebie w lustrze – czyżby tylko mi się wydawało?

Następnego dnia odwiedziła mnie teściowa.

– Piotrek… musimy porozmawiać – zaczęła niepewnie.

– Wiedziała pani? – zapytałem od razu.

Zamilkła na chwilę, po czym spuściła wzrok.

– Ania była wtedy zagubiona… Ty byłeś w delegacji przez kilka miesięcy. Poznała kogoś… To był tylko jeden raz. Potem wróciliście do siebie i postanowiła nigdy ci o tym nie mówić.

Czułem, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Przez chwilę miałem ochotę krzyczeć, ale Lena leżała za ścianą i potrzebowała mnie bardziej niż kiedykolwiek.

Przez kolejne dni żyłem jak w transie. Musiałem być silny dla Leny – organizować badania, rozmawiać z lekarzami, szukać potencjalnych dawców. Ale nocami płakałem w poduszkę jak dziecko. W głowie miałem tysiące pytań: kim jest jej biologiczny ojciec? Czy Ania wróci? Czy Lena kiedyś się dowie?

Po tygodniu dostałem wiadomość od Ani: „Przepraszam. Nie potrafię wrócić. Powiedz Lenie, że ją kocham.”

Nie spałem całą noc. Rano usiadłem przy łóżku córki.

– Leno… muszę ci coś powiedzieć – zacząłem drżącym głosem.

Spojrzała na mnie z przerażeniem.

– Mama nie wróci?

Pokręciłem głową.

– Ale ja tu jestem i zawsze będę przy tobie. Nawet jeśli czasem życie jest trudniejsze niż myślimy.

Nie powiedziałem jej prawdy o ojcostwie. Jeszcze nie teraz – była zbyt słaba, zbyt krucha.

Wkrótce lekarze znaleźli dawcę szpiku – kuzynkę Ani z Krakowa. Lena przeszła przeszczep i powoli wracała do zdrowia. Ja zaś każdego dnia uczyłem się być ojcem na nowo – już nie przez więzy krwi, ale przez miłość i obecność.

Czasami łapię się na tym, że patrzę na Lenę inaczej niż kiedyś – z jeszcze większą czułością i wdzięcznością za każdy wspólny dzień. Nadal boli mnie zdrada Ani i jej ucieczka, ale wiem jedno: Lena jest moją córką, choćby cały świat twierdził inaczej.

Czy więzy krwi naprawdę są ważniejsze niż wspólne życie? Czy można wybaczyć zdradę i kłamstwo dla dobra dziecka? Może to właśnie miłość czyni nas rodziną – mimo wszystkiego?