Pierwsze wrażenie – czy można je naprawić?

– Mamo, poznaj Dorotę – powiedziałem, czując jak pot spływa mi po karku. Stałem w progu naszego mieszkania, z Dorotą u boku, a zegar w kuchni wybijał za pięć północ. Mama spojrzała na nas z takim wyrazem twarzy, jakby właśnie zobaczyła śnieg w lipcu. – Dobry wieczór – powiedziała Dorota, próbując się uśmiechnąć, choć jej głos lekko drżał.

– Jakże trafnie wybraliście czas na poznanie się! Do północy tylko pięć minut… – rzuciła mama, nie kryjąc ironii. Poczułem, jak Dorota ściska moją dłoń mocniej. – A ja mówiłam Krysiowi, że już późno… – zaczęła się tłumaczyć Dorota, ale mama tylko westchnęła i odwróciła się na pięcie.

Wiedziałem, że to był zły pomysł. Ale nie miałem wyboru – Dorota nie mogła wrócić do domu, bo ostatni autobus już odjechał, a ja nie chciałem jej zostawiać samej na przystanku. Mama zawsze była zasadnicza, ale miałem nadzieję, że tym razem zrozumie. Myliłem się.

Gdy zamknęły się za nami drzwi do mojego pokoju, Dorota usiadła na łóżku i spojrzała na mnie z niepokojem. – Myślisz, że twoja mama mnie znienawidziła? – zapytała cicho. Usiadłem obok niej i objąłem ją ramieniem. – Nie przejmuj się. Po prostu nie lubi niespodzianek. Jutro będzie lepiej.

Ale nie było lepiej. Rano mama przygotowała śniadanie tylko dla siebie i dla mnie. Dorocie podała kubek herbaty i suchą bułkę. Przez cały czas milczała, a kiedy próbowałem rozładować atmosferę żartem, spojrzała na mnie tak, że zamilkłem natychmiast.

Po wyjściu Doroty mama zaczęła swoją tyradę:
– Krzysztofie, co ty sobie myślisz? Przyprowadzasz dziewczynę do domu o północy? To nie jest hotel! Co ludzie powiedzą?

– Mamo, ona nie miała jak wrócić do domu…

– A może to był tylko pretekst? Może tak naprawdę chciałeś mi ją przedstawić? Ale czy musiałeś to robić w środku nocy?

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Czułem się winny i zły jednocześnie. Przecież nie zrobiłem nic złego! Ale dla mamy liczyły się zasady i pozory.

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Unikałem rozmów z mamą, a ona udawała, że mnie nie widzi. Dorota dzwoniła codziennie, pytając czy wszystko w porządku, ale ja coraz częściej odpowiadałem wymijająco.

W końcu postanowiłem spróbować jeszcze raz. Zaprosiłem Dorotę na obiad w niedzielę i uprzedziłem mamę z wyprzedzeniem. Przygotowała rosół i schabowego – swoje popisowe dania – ale przez cały czas była chłodna i oficjalna.

Podczas obiadu Dorota opowiadała o swojej pracy w bibliotece i o tym, jak kocha czytać książki. Mama słuchała z kamienną twarzą, od czasu do czasu rzucając kąśliwe uwagi:
– Ach, czyli praca wśród książek… Ciekawe, czy da się z tego wyżyć.
Dorota próbowała żartować:
– No cóż, przynajmniej nie muszę się martwić o nudę!
Ale mama nie uśmiechnęła się nawet na chwilę.

Po obiedzie Dorota wyszła szybciej niż planowała. Zostałem sam z mamą.
– Krzysztofie… – zaczęła cicho – Ty naprawdę myślisz o tej dziewczynie poważnie?
– Tak, mamo. Kocham ją.
– A ona ciebie?
– Tak.
– I co dalej? Zamierzasz ją tu sprowadzić na stałe? Może od razu oddam ci klucze do mieszkania?

Nie wiedziałem już co mówić. Czułem się jak dziecko przyłapane na czymś złym. Wyszedłem bez słowa.

Przez kolejne tygodnie spotykałem się z Dorotą poza domem. Mama udawała, że nic się nie dzieje, ale wiedziałem, że cierpi. Pewnego dnia wróciłem do domu wcześniej i usłyszałem jej rozmowę przez telefon:
– On już dorósł… Ale ja nie potrafię go puścić…

Zrozumiałem wtedy, że cała ta sytuacja to nie tylko kwestia pierwszego wrażenia czy zasad. To strach mamy przed samotnością i utratą kontroli nad moim życiem.

Postanowiłem porozmawiać z nią szczerze.
– Mamo… Ja wiem, że ci trudno. Ale musisz mi zaufać. Dorota jest dla mnie ważna. Chciałbym, żebyś ją poznała naprawdę.
Mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Boję się… Boję się zostać sama…
Objąłem ją mocno.
– Nie zostawisz mnie nigdy. Ale musisz pozwolić mi być szczęśliwym.

Od tego dnia coś się zmieniło. Mama zaczęła rozmawiać z Dorotą przez telefon, czasem nawet zapraszała ją na kawę. Nie było łatwo – pierwsze wrażenie zostawiło ślad na długo – ale powoli budowały relację od nowa.

Czasem zastanawiam się: czy gdybyśmy wtedy przyszli wcześniej albo zadzwonili przed przyjściem, wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy pierwsze wrażenie naprawdę decyduje o wszystkim? A może najważniejsze jest to, co robimy potem?