Moja mama woli randki od opieki nad wnukami. Czy to ja jestem egoistką?
– Mamo, czy możesz dziś odebrać Zosię z przedszkola? – pytam przez telefon, próbując jednocześnie nakarmić Antka kaszką i nie spóźnić się na spotkanie online z szefem.
– Kochanie, dziś nie dam rady. Mam spotkanie z Januszem. – Jej głos brzmi lekko, niemal rozbawiony. – Obiecał mi spacer po Starym Mieście i kolację w tej nowej włoskiej knajpce.
Cisza po drugiej stronie słuchawki ciąży mi na sercu. Odkładam telefon i czuję, jak narasta we mnie złość. Przecież mama jest już na emeryturze! Całe życie pracowała w szkole, narzekała, że nie ma czasu dla siebie. Teraz, gdy wreszcie mogłaby pomóc mi – swojej jedynej córce – ona wybiera randki z jakimś obcym facetem.
W kuchni rozlega się płacz Antka. Zosia krzyczy z łazienki, że nie może znaleźć swojej ulubionej spinki. Czuję się jak w pułapce. Mój mąż Bartek wraca późno z pracy, a ja od miesięcy nie miałam nawet godziny dla siebie. Marzyłam, że kiedy mama przejdzie na emeryturę, wszystko się zmieni. Że będziemy razem piec ciasta, chodzić na spacery z dziećmi, a ja czasem wyrwę się do kina albo na jogę.
Zamiast tego mama zaczęła żyć pełnią życia. Nowe fryzury, kolorowe sukienki, randki z Januszem, wyjazdy do sanatorium. Czasem mam wrażenie, że jest szczęśliwsza niż kiedykolwiek wcześniej. A ja? Ja czuję się coraz bardziej samotna i rozżalona.
Wieczorem dzwonię do niej jeszcze raz. – Mamo, naprawdę nie możesz mi pomóc choć raz w tygodniu? Przecież dzieci cię uwielbiają.
– Kochanie, przecież widujemy się w weekendy. Wiesz, jak bardzo kocham Zosię i Antka. Ale teraz… teraz chcę też trochę pożyć dla siebie. Przez tyle lat wszystko było podporządkowane pracy i rodzinie.
– A ja? – pytam cicho. – Ja też jestem twoją rodziną.
– Jesteś dorosła, Marto. Masz Bartka, masz swoje dzieci. Ja już swoje wychowałam.
Odkładam słuchawkę i czuję łzy pod powiekami. Czy naprawdę jestem taka samolubna? Czy mam prawo oczekiwać od mamy, że będzie babcią na pełen etat?
Następnego dnia spotykam się z przyjaciółką, Kasią. Opowiadam jej o wszystkim przy kawie.
– Wiesz co? – mówi Kasia. – Moja mama jest taka sama. Od kiedy przeszła na emeryturę, ciągle gdzieś jeździ, chodzi na tańce, spotyka się z koleżankami. Też czasem czuję się zostawiona na lodzie.
– Ale przecież nasze mamy zawsze mówiły, że rodzina jest najważniejsza! – wybucham.
– Może po prostu mają dość bycia tylko mamą i babcią? Może chcą być też kobietami?
Wracam do domu z mętlikiem w głowie. Bartek patrzy na mnie ze współczuciem.
– Może powinniśmy zatrudnić opiekunkę choć na kilka godzin w tygodniu? – proponuje nieśmiało.
– Nie stać nas na to…
Wieczorem długo nie mogę zasnąć. Wspominam dzieciństwo – mama zawsze była dla mnie podporą. Odbierała mnie ze szkoły, piekła szarlotkę na urodziny, tuliła po złych snach. Teraz mam wrażenie, że zamieniłyśmy się rolami – to ja czegoś od niej oczekuję, a ona chce być wolna.
W weekend przyjeżdża do nas z Januszem. Dzieci rzucają się jej na szyję, a ona śmieje się głośno i całuje je w czoło.
– Mamo, może zostaniesz z nimi choć na godzinę? – pytam cicho podczas obiadu.
Mama patrzy mi prosto w oczy.
– Marto, kocham was bardzo. Ale musisz nauczyć się prosić o pomoc innych albo czasem odpuścić. Ja też muszę nauczyć się żyć dla siebie.
Janusz uśmiecha się do mnie ciepło.
– Pani Marto, pani mama jest cudowną kobietą. Niech pani pozwoli jej być szczęśliwą.
Patrzę na nią i nagle widzę nie tylko mamę i babcię, ale kobietę – z marzeniami i potrzebami. Czy naprawdę mam prawo jej to odbierać?
Wieczorem siedzę sama w kuchni i myślę o tym wszystkim. Może powinnam nauczyć się prosić o pomoc Bartka albo sąsiadkę? Może czas przestać oczekiwać od mamy tego samego poświęcenia co kiedyś?
A może to ja powinnam nauczyć się żyć trochę dla siebie?
Czy jestem egoistką, oczekując od mamy rezygnacji z własnego szczęścia? Czy każda kobieta musi wybierać między rodziną a sobą? Co wy byście zrobili na moim miejscu?