Osiem miesięcy pod presją: Czy naprawdę jestem tylko portfelem dla własnych rodziców?
– Michał, przelew zrobiłeś? – głos mamy rozbrzmiewa w mojej głowie jeszcze zanim otworzę oczy. To już ósmy miesiąc, odkąd co drugą wypłatę przelewam na konto rodziców. Remont mieszkania ciągnie się w nieskończoność, a ja coraz częściej łapię się na tym, że nie wiem, czy to jeszcze pomoc, czy już obowiązek, który mnie przygniata.
Siedzę przy kuchennym stole w swoim wynajmowanym pokoju na warszawskim Mokotowie. W kubku zimna kawa, na stole sterta niezapłaconych rachunków. Telefon dzwoni po raz trzeci. Odbieram.
– Michałku, pamiętasz o przelewie? – Mama nie pyta, ona stwierdza. – Musimy dziś zapłacić ekipie za łazienkę.
– Tak, pamiętam – odpowiadam cicho, choć w środku aż się gotuję.
– Wiesz, że bez ciebie byśmy sobie nie poradzili. Tata już nie ma siły na nadgodziny, a ja… – urywa, jakby chciała dodać coś jeszcze, ale zostawia to w zawieszeniu.
Odkładam telefon i patrzę na swoje konto. Znowu zostanie mi ledwo na życie. W pracy koleżanka zapytała ostatnio, czemu nigdy nie chodzę z nimi na piwo po godzinach. Skłamałem, że oszczędzam na kurs angielskiego. Prawda jest taka, że oszczędzam na wszystko – na jedzenie, na bilet miesięczny, na marzenia.
Wieczorem wracam do rodzinnego mieszkania w Pruszkowie. Wchodzę do środka i od razu czuję zapach farby i kurzu. Mama siedzi przy stole z notesem pełnym wydatków.
– Michał, musimy pogadać – mówi poważnie. – Ekipa chce zaliczkę na kuchnię. To tylko trzy tysiące. Dasz radę?
Patrzę na nią i czuję, jak narasta we mnie bunt. Przecież to nie jest moje mieszkanie. To nie ja zdecydowałem o remoncie. Ale widzę jej zmęczone oczy i czuję się jak potwór.
– Mamo, ja też mam swoje życie – mówię w końcu. – Nie mogę cały czas oddawać wam połowy pensji.
– Myślisz, że nam jest łatwo cię o to prosić? – wtrąca się tata z przedpokoju. – Zawsze byłeś naszym wsparciem.
– Ale ja nie jestem bankomatem! – wybucham. – Chcę mieć coś swojego! Chcę wyjechać na wakacje, kupić sobie komputer, cokolwiek!
Zapada cisza. Mama spuszcza wzrok.
– Michałku, myśleliśmy, że rozumiesz… Jesteś naszym jedynym dzieckiem.
Wychodzę z domu trzaskając drzwiami. Idę bez celu przez osiedle, aż siadam na ławce pod blokiem. W głowie kłębią mi się myśli: czy jestem egoistą? Czy naprawdę muszę poświęcić wszystko dla rodziców?
Następnego dnia w pracy nie mogę się skupić. Szef zwraca mi uwagę, że jestem rozkojarzony. Po południu dostaję SMS-a od mamy: „Dziękujemy za przelew. Kochamy cię”.
Czuję ulgę i żal jednocześnie. Ulgę, bo znów spełniłem ich oczekiwania. Żal, bo znów zawiodłem siebie.
Wieczorem dzwoni do mnie Basia, moja przyjaciółka jeszcze z liceum.
– Michał, co się dzieje? Znowu wyglądasz jak cień człowieka.
Opowiadam jej wszystko. O przelewach, o presji, o tym, że czuję się jak portfel na nogach.
– Musisz postawić granicę – mówi stanowczo Basia. – Inaczej nigdy się nie uwolnisz.
– Ale jak? Przecież to moi rodzice…
– A ty? Ty też jesteś ważny! Ile jeszcze wytrzymasz?
Nie śpię całą noc. Przewracam się z boku na bok i myślę o tym, co powiedziała Basia. Rano podejmuję decyzję: muszę porozmawiać z rodzicami szczerze, bez wyrzutów sumienia.
W niedzielę jadę do Pruszkowa. Siedzimy przy stole w nowej kuchni – tej samej, na którą poszła moja ostatnia premia.
– Mamo, tato… Musimy ustalić nowe zasady – zaczynam drżącym głosem. – Pomogłem wam tyle, ile mogłem. Teraz muszę zadbać o siebie.
Mama patrzy na mnie zaskoczona.
– Ale jak to? Przecież jeszcze łazienka…
– Nie mogę już więcej dawać wam pieniędzy kosztem swojego życia – mówię stanowczo. – Potrzebuję niezależności.
Tata milczy przez chwilę, potem wzdycha ciężko.
– Może masz rację… Za bardzo się przyzwyczailiśmy do twojej pomocy.
Mama ociera łzę z policzka.
– Nie chcieliśmy cię skrzywdzić…
Wychodzę z mieszkania lżejszy o ten ciężar, choć wiem, że relacje już nigdy nie będą takie same. Po raz pierwszy od miesięcy czuję się wolny i przerażony jednocześnie.
Czy można być lojalnym wobec rodziny i jednocześnie nie zatracić siebie? Czy każda pomoc musi oznaczać rezygnację z własnych marzeń? Czasem zastanawiam się: ilu z nas żyje pod presją oczekiwań najbliższych i boi się powiedzieć „dość”?