Moja teściowa chwali się szlachetnością syna po rozwodzie. Ale prawda jest zupełnie inna…

– Naprawdę, Aniu, powinnaś być wdzięczna mojemu synowi. Mało który mężczyzna zachowałby się tak honorowo – słyszę głos pani Haliny, mojej byłej teściowej, kiedy odbieram Zosię z przedszkola. Jej ton jest słodki jak lukier na pączku, ale pod spodem czuję ukłucie ironii. – Zostawił ci dom, samochód… wszystko! A sam wyszedł tylko z walizką.

Patrzę na nią i przez chwilę nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Przez głowę przelatują mi obrazy: nocne kłótnie, trzaskanie drzwiami, ciche łzy w łazience, kiedy Zosia spała. Gdyby tylko wiedziała… Ale pani Halina nie chce wiedzieć. Ona już napisała swoją wersję tej historii i opowiada ją każdemu, kto zechce słuchać.

– Tak, rzeczywiście – odpowiadam cicho, próbując nie wybuchnąć. – To bardzo szlachetne.

Ale w środku aż się gotuję. Bo nikt nie pyta mnie, jak wyglądało nasze małżeństwo. Nikt nie pyta, dlaczego Michał zostawił wszystko. Nikt nie wie, że przez ostatnie dwa lata spałam na kanapie w salonie, bo w sypialni nie mogłam już znieść jego obecności. Nikt nie widział tych pustych butelek po piwie chowających się po kątach, tych cichych dni, kiedy nie odzywał się do mnie ani słowem.

Pamiętam dokładnie ten dzień, kiedy wszystko się rozpadło. Była środa, padał deszcz. Michał wrócił późno z pracy – a raczej z baru pod blokiem. Zosia już spała. Usiadł na kanapie i nawet na mnie nie spojrzał.

– Michał… musimy porozmawiać – zaczęłam cicho.

– O czym? – mruknął bez entuzjazmu.

– Tak dalej nie możemy żyć. Ty… ja… Zosia…

Wzruszył ramionami.

– To się wyprowadź.

Zamarłam. Przez chwilę miałam ochotę krzyczeć, ale tylko westchnęłam.

– Nie wyprowadzę się z Zosią. To jej dom.

Wtedy spojrzał na mnie pierwszy raz tego wieczoru. W jego oczach zobaczyłam zmęczenie i coś jeszcze – może ulgę?

– To ja pójdę – powiedział nagle. – I tak tu nic po mnie.

Nie płakałam tej nocy. Nie miałam już siły. Następnego dnia spakował walizkę i wyszedł bez słowa pożegnania.

Pani Halina nigdy nie zapytała mnie o moją wersję wydarzeń. Od początku była przekonana, że to ja rozbiłam rodzinę. Że to ja „wypchnęłam” jej syna z domu. A on? On pozwolił jej w to wierzyć.

Przez pierwsze tygodnie po rozwodzie czułam ulgę pomieszaną z lękiem. Bałam się każdej wizyty Michała – czy przyjdzie trzeźwy? Czy będzie chciał zobaczyć Zosię? Czy znów usłyszę od niego te ciche wyrzuty: „To przez ciebie…”?

Ale on przestał przychodzić. Przestał dzwonić. Przestał płacić alimenty. Zostałam sama z kredytem na mieszkanie i ze złamanym sercem mojej córki.

Pewnego dnia Zosia zapytała:

– Mamusiu, dlaczego tata już nas nie kocha?

Nie umiałam odpowiedzieć. Przytuliłam ją tylko mocno i obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę jej poczuć się winnej.

W pracy zaczęły się plotki. Koleżanki szeptały za moimi plecami:

– Słyszałaś? Michał zostawił Ani wszystko! Taki porządny facet…

A ja każdego dnia walczyłam o to, żeby wstać z łóżka i nie rozpłakać się przy śniadaniu.

Najgorsze były weekendy. Wtedy czułam pustkę najbardziej. Zosia bawiła się sama w swoim pokoju, a ja patrzyłam na ściany pełne wspomnień: zdjęcia ze ślubu, rysunki córki z podpisem „Mama i Tata”.

Czasem dzwoniła pani Halina:

– Aniu, może byś przyszła na obiad? Michała nie będzie…

Odmówiłam zawsze grzecznie, ale w środku czułam żal i gniew. Dlaczego ona nie widzi prawdy? Dlaczego wszyscy wolą wierzyć w tę piękną bajkę o szlachetnym mężczyźnie?

Pewnego dnia spotkałam Michała przypadkiem na ulicy. Był wychudzony, zarośnięty, ubrany byle jak.

– Cześć – powiedziałam niepewnie.

Spojrzał na mnie i przez chwilę widziałam w jego oczach dawną czułość.

– Przepraszam – wyszeptał nagle. – Nie umiałem inaczej.

Chciałam go zapytać: „Dlaczego?” Ale tylko skinęłam głową i odeszłam.

Dziś minął rok od naszego rozwodu. Zosia coraz rzadziej pyta o tatę. Ja nauczyłam się żyć sama – choć czasem nocą wracają do mnie tamte słowa pani Haliny: „Bądź wdzięczna”.

Czy naprawdę powinnam być wdzięczna? Czy ktoś kiedyś usłyszy moją wersję tej historii? Może każda rodzina ma swoje tajemnice, o których nikt nie chce mówić…