„Zapytałam synową, gdzie są jajka, a ona nazwała mnie zachłanną”: Historia rodzinnego konfliktu, który podzielił nasz dom

— Gdzie są moje jajka? — zapytałam, zaglądając do lodówki po raz trzeci, jakby od tego miały się nagle pojawić. Dwie godziny temu odłożyłam je na środkową półkę, specjalnie, żeby upiec ciasto na imieniny sąsiadki. Teraz nie było po nich śladu.

Marta, moja synowa, stała przy zlewie i myła kubek. Nawet nie spojrzała w moją stronę.

— Nie wiem, może ktoś zjadł — rzuciła obojętnie.

Poczułam, jak narasta we mnie irytacja. To nie pierwszy raz, kiedy coś znika z lodówki. Od kiedy mój syn Tomek i Marta zamieszkali z nami po ich ślubie, nasza kuchnia stała się polem bitwy. Każdy ma swoje ulubione produkty, każdy coś odkłada „na później”, a potem zaczynają się wzajemne pretensje.

— Marta, ja naprawdę potrzebowałam tych jajek. Specjalnie je zostawiłam na ciasto — powiedziałam spokojnie, choć w środku aż się gotowałam.

Wtedy odwróciła się do mnie i spojrzała z wyraźnym zniecierpliwieniem.

— Może trzeba było je schować lepiej? Albo napisać karteczkę „nie ruszać”? — odpowiedziała z przekąsem. — Przecież to tylko jajka.

— Tylko jajka? — powtórzyłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. — Dla ciebie to tylko jajka, ale dla mnie to coś więcej. To kwestia szacunku do cudzej własności!

Marta wzruszyła ramionami i zaczęła wycierać ręce w ścierkę.

— Wie pani co? Może najlepiej będzie, jak kupimy sobie własną lodówkę i będziemy trzymać swoje jedzenie osobno. Bo tu się nie da normalnie żyć.

Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. W mojej głowie kłębiły się myśli: czy naprawdę doszło do tego, że musimy dzielić kuchnię na strefy wpływów? Przecież zawsze marzyłam o dużej rodzinie pod jednym dachem, o wspólnych obiadach i rozmowach przy stole. A teraz? Każdy zamyka się w swoim pokoju, a kuchnia stała się polem minowym.

Tomek wrócił z pracy akurat w momencie, gdy atmosfera była już gęsta jak śmietana przed ubiciem.

— Co się dzieje? — zapytał, patrząc raz na mnie, raz na Martę.

— Twoja mama robi aferę o dwa jajka — powiedziała Marta z ironią w głosie.

— Nie robię afery! — zaprotestowałam. — Po prostu chciałam upiec ciasto i ktoś mi zabrał składniki spod nosa.

Tomek westchnął ciężko.

— Mamo, może po prostu kupimy więcej jajek? Przecież to nie koniec świata.

Poczułam się niezrozumiana. To nie chodziło o same jajka. Chodziło o to, że od miesięcy czuję się jak intruz we własnym domu. Marta coraz częściej daje mi do zrozumienia, że przeszkadzam jej w codziennym życiu. A Tomek… Tomek stara się być neutralny, ale wiem, że jest rozdarty między nami.

Wieczorem usiadłam w swoim pokoju i zaczęłam płakać. Przypomniały mi się czasy, kiedy byłam młodą żoną i mieszkałam z teściową. Też nie było łatwo. Ale wtedy starałam się ją rozumieć. Czy Marta choć raz próbowała postawić się na moim miejscu?

Następnego dnia Marta przyszła do kuchni z katalogiem sklepów AGD.

— Znalazłam fajną lodówkę na raty — powiedziała bez emocji. — Możemy ją postawić w korytarzu obok szafy na buty.

— Naprawdę chcesz dzielić dom na pół? — zapytałam cicho.

— Chcę mieć święty spokój — odpowiedziała krótko.

Tego dnia Tomek długo rozmawiał ze mną wieczorem.

— Mamo, ja wiem, że ci ciężko. Ale Marta też ma swoje racje. Ona nie jest przyzwyczajona do życia w dużej rodzinie. U niej w domu każdy miał swoje rzeczy i nikt nikomu niczego nie zabierał.

— A ja mam udawać, że mnie tu nie ma? — zapytałam przez łzy.

Tomek objął mnie i przez chwilę milczeliśmy razem.

Od tamtej pory kuchnia rzeczywiście została podzielona na dwie części. Marta i Tomek mają swoją lodówkę i szafki na produkty. Ja mam swoją przestrzeń. Każdy gotuje osobno. Wspólne obiady zdarzają się coraz rzadziej. Czasem słyszę śmiech zza drzwi ich pokoju i czuję ukłucie zazdrości – kiedyś to ja byłam centrum rodzinnego życia.

Czasem zastanawiam się: czy naprawdę można tak bardzo pokłócić się o jedzenie? Czy może to tylko pretekst do wyrażenia wszystkich żalów i pretensji, które narastały przez lata? Czy jest jeszcze szansa na pojednanie?

Może powinnam była odpuścić? A może to Marta powinna spróbować mnie zrozumieć? Ile jeszcze takich drobnych konfliktów przed nami?

Czy naprawdę rodzina musi dzielić się przez… dwa jajka?