Dwie noce i jeden dzień – historia, która zmieniła mnie na zawsze
Już od rana czułam, że coś wisi w powietrzu. Telefon dzwonił natarczywie, a ja nie miałam odwagi odebrać. W kuchni matka trzaskała garnkami, jakby chciała wybić rytm moich myśli. – Znowu nie śpisz? – zapytała, nie patrząc na mnie. – Nie śpię, mamo. – odpowiedziałam cicho, próbując ukryć drżenie głosu. – Nie śpisz, bo znowu coś knujesz z tym swoim Bartkiem? – Jej ton był ostry jak nóż. – To nie twoja sprawa – syknęłam, choć wiedziałam, że zaraz tego pożałuję.
Matka odwróciła się gwałtownie. – Wszystko jest moją sprawą, dopóki mieszkasz pod moim dachem! – krzyknęła. – I nie chcę, żebyś znowu wracała nad ranem jak ostatnio! Sąsiedzi już gadają!
Zacisnęłam pięści. Miałam dwadzieścia sześć lat, a czułam się jak dziecko. Chciałam wybiec z domu, trzaskając drzwiami, ale wiedziałam, że wtedy tylko utwierdzę ją w przekonaniu, że jestem nieodpowiedzialna. Zamiast tego wyszłam po cichu do łazienki i zamknęłam się na klucz. Oparłam się o zimne kafelki i pozwoliłam łzom płynąć.
Bartek zadzwonił o ósmej. – Przyjedź do mnie – powiedział bez powitania. – Muszę z tobą pogadać.
– Teraz? Przecież mam pracę…
– To ważne. Proszę.
W jego głosie było coś, co sprawiło, że serce mi zamarło. Wzięłam kurtkę i wyszłam bez słowa. Matka rzuciła za mną tylko: – Tylko wróć na obiad!
Bartek mieszkał w starej kamienicy na Pradze. Zawsze mówił, że lubi ten klimat – obdrapane ściany, zapach wilgoci i dzieciaki grające w piłkę pod oknem. Kiedy otworzył drzwi, wyglądał inaczej niż zwykle: blady, z podkrążonymi oczami.
– Co się stało? – zapytałam od progu.
– Wejdź.
W środku panował bałagan. Na stole leżały dwie szklanki po whisky i niedopałki papierosów. Bartek usiadł ciężko na kanapie i ukrył twarz w dłoniach.
– Muszę ci coś powiedzieć…
Usiadłam obok niego i dotknęłam jego ramienia.
– Bartek…
– Zosia jest w ciąży.
Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Zosia – jego żona. Przez chwilę nie mogłam oddychać.
– I co teraz? – wyszeptałam.
– Nie wiem… Ona chce, żebym został. Ale ja… ja nie wiem już nic.
Zacisnęłam zęby, żeby nie krzyczeć. Byliśmy razem od dwóch lat. Wiedziałam o Zosi od początku, ale Bartek zawsze powtarzał: „To już koniec między nami. Zostanę z tobą.” Kłamał? Czy po prostu sam siebie oszukiwał?
– Musisz wybrać – powiedziałam cicho. – Albo ona, albo ja.
Bartek spojrzał na mnie z rozpaczą.
– Nie potrafię…
Wstałam gwałtownie.
– To ja wybiorę za ciebie.
Wybiegłam z mieszkania, nie oglądając się za siebie. Na klatce schodowej minęłam sąsiadkę Bartka, panią Halinę. Spojrzała na mnie z politowaniem.
– Dziecko, nie warto płakać przez chłopa – rzuciła za mną.
Na ulicy powietrze było ciężkie od spalin i deszczu. Szłam przed siebie bez celu, aż dotarłam do parku Skaryszewskiego. Usiadłam na ławce i pozwoliłam sobie na rozpacz.
Telefon zadzwonił ponownie – tym razem to była moja siostra Magda.
– Gdzie jesteś? Mama wariuje!
– W parku…
– Przyjdź do domu. Musimy pogadać.
Nie miałam siły się sprzeciwiać. Wróciłam do mieszkania, gdzie matka już czekała w przedpokoju.
– Co się stało? Dlaczego płaczesz?
Nie odpowiedziałam. Przeszłam obok niej do pokoju Magdy. Siostra siedziała na łóżku i patrzyła na mnie uważnie.
– Powiesz mi wreszcie?
Opowiedziałam jej wszystko: o Bartku, o Zosi, o dziecku.
Magda milczała przez chwilę.
– Wiedziałam, że to się tak skończy – powiedziała w końcu. – Ale musisz być silna. Nie możesz pozwolić, żeby facet zniszczył ci życie.
– Łatwo ci mówić… Masz męża, dzieci…
– Myślisz, że u mnie jest idealnie? Michał zdradził mnie rok temu. Wybaczyłam mu dla dzieci… Ale czasem żałuję.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś?
– Bo każdy ma swoje tajemnice.
Wtedy do pokoju weszła matka.
– Słyszałam wszystko – powiedziała cicho. – Chciałam ci tylko powiedzieć… Ja też kiedyś kochałam nie tego mężczyznę co trzeba.
Zamarłyśmy obie z Magdą.
– Twój ojciec… nie był moją pierwszą miłością. Ale wybrałam rodzinę, bo tak trzeba było wtedy robić. I czasem żałuję…
Patrzyłyśmy na nią w milczeniu.
– Ale nigdy nie żałowałam was – dodała po chwili matka i wyszła z pokoju.
Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy.
– Co teraz zrobisz? – zapytała Magda.
Nie wiedziałam. Chciałam uciec gdzieś daleko, gdzie nikt mnie nie zna i nikt nie ocenia moich wyborów.
Wieczorem zadzwonił Bartek jeszcze raz.
– Proszę cię… Spotkajmy się jeszcze raz. Muszę ci wszystko wyjaśnić.
Zgodziłam się. Spotkaliśmy się na moście Poniatowskiego, gdzie kiedyś pierwszy raz mnie pocałował.
– Przepraszam cię za wszystko – powiedział drżącym głosem. – Kocham cię… Ale nie mogę zostawić dziecka bez ojca.
Poczułam ulgę i ból jednocześnie.
– Rozumiem – odpowiedziałam spokojnie. – Ale nie chcę być tą drugą już nigdy więcej.
Odwróciłam się i odeszłam bez słowa pożegnania.
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Matka weszła do mojego pokoju i usiadła na brzegu łóżka.
– Jesteś silniejsza niż myślisz – powiedziała cicho i pogłaskała mnie po włosach tak jak wtedy, gdy byłam mała.
Następnego dnia rano spojrzałam w lustro i zobaczyłam kogoś innego: kobietę zmęczoną bólem, ale gotową zacząć od nowa.
Dwie noce i jeden dzień wystarczyły, by stracić złudzenia i odzyskać siebie samą. Czy musimy przejść przez piekło, żeby nauczyć się kochać siebie? Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między sercem a rozsądkiem?