Kiedy Teściowa Skrytykowała Mojego Męża, Odpowiedziałam Jej Prosto w Twarz — I Wszystko Się Zmieniło

– Naprawdę, Aniu, nie rozumiem, jak możesz pozwalać Michałowi chodzić w tych starych dżinsach! – głos teściowej przeszył ciszę w salonie jak nóż. Siedziałam na kanapie, ściskając filiżankę herbaty, a Michał, mój mąż, udawał, że nie słyszy. Jego wzrok utkwiony był w telewizorze, ale widziałam, jak drga mu szczęka.

– Może po prostu lubi te spodnie, mamo – odpowiedziałam spokojnie, choć w środku gotowałam się ze złości. To nie był pierwszy raz, kiedy teściowa komentowała wygląd Michała. Zawsze miała coś do powiedzenia: a to koszula za bardzo wygnieciona, a to buty nie do pary. Ale dziś przebrała miarkę.

– Lubi? – prychnęła pani Halina. – To ty powinnaś dbać o to, jak wygląda twój mąż! Co ludzie pomyślą? Że nie masz nad nim żadnej kontroli? Że nie potrafisz go ogarnąć?

Michał westchnął ciężko i wyszedł do kuchni pod pretekstem zrobienia kawy. Zostawił mnie samą na polu bitwy. Poczułam się zdradzona, ale wiedziałam, że muszę coś zrobić.

– Skoro tak bardzo ci to przeszkadza, może sama powinnaś się tym zająć – powiedziałam ostrzej, niż zamierzałam. – Może zabierz go na zakupy? Wybierz mu ubrania? Może wtedy będzie wyglądał tak, jak chcesz.

Teściowa spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Przez chwilę myślałam, że zaraz wybuchnie. Ale zamiast tego uśmiechnęła się chłodno.

– Z przyjemnością – odparła. – Michał! Chodź tu natychmiast!

Michał wrócił z kuchni z kubkiem kawy i spojrzał na nas obie pytająco.

– Jutro jedziemy na zakupy – oznajmiła mu matka tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Musisz w końcu wyglądać jak dorosły mężczyzna.

Michał spojrzał na mnie błagalnie, ale tylko wzruszyłam ramionami. Skoro teściowa uważała się za eksperta od wszystkiego, niech spróbuje.

Następnego dnia Michał wrócił z zakupów z miną jak po pogrzebie. Rzucił na łóżko torbę pełną nowych ubrań: szare swetry, granatowe spodnie na kant, koszule w stonowanych kolorach. Wszystko wyglądało… nijako.

– I jak było? – zapytałam ostrożnie.

– Mama wybrała wszystko sama. Nawet nie pozwoliła mi przymierzyć kilku rzeczy, które mi się podobały. Powiedziała, że nie mam gustu i że ona wie lepiej – odpowiedział cicho.

Przez kolejne dni Michał chodził do pracy w nowych ubraniach. Koledzy żartowali z jego „bankierskiego” stylu, a on coraz bardziej zamykał się w sobie. W domu był cichy, drażliwy. Wieczorami siedział przed komputerem i milczał.

W końcu nie wytrzymałam.

– Michał, co się dzieje? Przecież nie musisz nosić tych rzeczy, jeśli ich nie lubisz.

– Ale mama będzie miała pretensje… Ty też będziesz miała pretensje… – odpowiedział bezradnie.

Poczułam się winna. To ja sprowokowałam całą sytuację. Chciałam tylko, żeby teściowa dała nam spokój, a zamiast tego pogłębiłam konflikt.

W sobotę zadzwoniła pani Halina.

– Aniu, czy Michał nosi te rzeczy, które mu kupiłam? Bo widziałam na Facebooku zdjęcie z pracy i miał na sobie jakieś stare dżinsy!

Zacisnęłam zęby.

– Michał jest dorosły i sam decyduje, co nosi. Proszę dać mu trochę swobody.

– Swobody? Tak kończy się dawanie dzieciom wolnej ręki! Potem wyglądają jak bezdomni! – krzyczała przez telefon.

Rozłączyłam się bez słowa. Po raz pierwszy odważyłam się postawić teściowej granicę.

Wieczorem usiedliśmy z Michałem przy stole. Dzieci bawiły się w pokoju obok.

– Przepraszam cię – powiedziałam cicho. – Nie powinnam była tak reagować przy twojej mamie. To twoje życie i twoje ubrania.

Michał uśmiechnął się smutno.

– Wiem, że chciałaś dobrze. Ale ona nigdy nie przestanie mnie kontrolować. Nawet teraz, kiedy mam własną rodzinę.

Przez kolejne tygodnie atmosfera w rodzinie była napięta. Teściowa przestała nas odwiedzać. Dzwoniła tylko do dzieci, omijając nas szerokim łukiem. Michał był rozdarty między lojalnością wobec matki a potrzebą bycia sobą.

Pewnego dnia przyszła do nas niespodziewanie. Weszła bez pukania i od progu zaczęła narzekać:

– W tym domu zawsze taki bałagan! A dzieci biegają jak dzikie!

Tym razem Michał stanął po mojej stronie.

– Mamo, wystarczy. To jest nasz dom i nasze zasady. Jeśli ci się coś nie podoba, możesz wyjść.

Pani Halina zaniemówiła. Po raz pierwszy zobaczyłam w jej oczach strach i… może odrobinę szacunku?

Od tamtej pory relacje zaczęły się powoli układać. Teściowa już nie komentowała ubrań Michała ani mojego gotowania. Zaczęła traktować nas jak dorosłych ludzi, choć czasem jeszcze próbowała rządzić.

Często wracam myślami do tamtego obiadu i zastanawiam się: czy warto było ryzykować rodzinną burzę dla kilku par spodni? A może czasem trzeba postawić granicę nawet najbliższym? Co wy byście zrobili na moim miejscu?