Jesień życia i cichy żal – opowieść o rozstaniu po latach

– Dzieci wychowaliśmy, a jak tylko wyszła na emeryturę, to od razu uciekła ode mnie, wyobrażasz sobie? – powiedziałem do Zbyszka, przesuwając pionek na szachownicy. Jesień właśnie zaczęła rozsypywać złote liście na podwórku. Pogoda była piękna. Oddychało się lekko i swobodnie, ale w mojej piersi coś ciążyło jak kamień.

Zbyszek spojrzał na mnie spod krzaczastych brwi, milcząc przez chwilę. W końcu westchnął: – Może miała powód, Staszek? Może coś ją dusiło przez te wszystkie lata?

Zacisnąłem usta. Nie chciałem słuchać takich słów. Przecież byłem dobrym mężem. Pracowałem ciężko w fabryce, nie piłem, nie biłem. Dzieciom niczego nie brakowało. Dom był czysty, obiad zawsze na stole. Czego jej brakowało?

Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Wróciłem z zakupów, a w kuchni na stole leżała kartka. „Staszek, wybacz. Muszę odejść. Nie pytaj dlaczego. Nie szukaj mnie. Zasługuję na coś więcej niż czekanie na śmierć w czterech ścianach.” Pod spodem podpis: Maria.

Przez chwilę myślałem, że to jakiś żart. Ale jej rzeczy zniknęły z szafy, a w łazience nie było już jej szczoteczki do zębów. Dzieci zadzwoniły tego samego dnia – „Tato, mama do nas napisała. Prosiła, żebyśmy się tobą zajęli.” Jakby nagle stałem się starym dzieckiem wymagającym opieki.

Przez pierwsze tygodnie chodziłem jak cień po mieszkaniu. Wszędzie widziałem jej ślady – filiżanka z odpryskiem na uchu, stary fartuch powieszony za drzwiami, zapach jej perfum w szafie. Nawet kot, który zawsze spał na jej kolanach, patrzył na mnie z wyrzutem.

Dzieci przyjeżdżały co weekend. Córka, Ania, przynosiła domowe ciasto i próbowała rozmawiać o wszystkim, tylko nie o mamie. Syn, Tomek, milczał i patrzył w okno. W końcu nie wytrzymałem:
– Czy wy wiedzieliście?
Ania spuściła wzrok.
– Mama była nieszczęśliwa od dawna, tato…
– Dlaczego mi nic nie powiedziała?
– Próbowała… Ale ty nigdy nie słuchałeś.

Te słowa bolały bardziej niż odejście Marii. Przecież rozmawialiśmy! O rachunkach, o dzieciach, o tym co trzeba kupić do domu… Czy to nie wystarczało?

Zbyszek przesunął hetmana i spojrzał na mnie uważnie:
– Staszek, a ty kiedy ostatni raz zapytałeś ją, czego pragnie? Co ją cieszy?
Zamilkłem. Nie pamiętałem.

W głowie zaczęły mi się przewijać obrazy: Maria siedząca wieczorami przy oknie z książką; Maria patrząca przez szybę na ludzi spacerujących po parku; Maria próbująca opowiedzieć mi o nowym kursie malarstwa w domu kultury – a ja tylko mruknąłem coś pod nosem i wróciłem do telewizora.

Może rzeczywiście czegoś nie zauważyłem? Może byłem tak skupiony na codzienności, że przestałem widzieć kobietę obok siebie?

Jesień mijała powoli. Zbyszek coraz częściej wygrywał w szachy – ja myślami byłem gdzie indziej. Zacząłem wychodzić na długie spacery po parku. Patrzyłem na starsze pary trzymające się za ręce i czułem ukłucie zazdrości.

Pewnego dnia spotkałem Marię przypadkiem na rynku. Stała przy straganie z kwiatami, uśmiechnięta, rozmawiała z jakąś kobietą. Wyglądała młodziej niż kiedykolwiek. Zauważyła mnie i przez sekundę nasze spojrzenia się spotkały. Chciałem podejść, zapytać… ale ona tylko skinęła głową i wróciła do rozmowy.

Wieczorem długo siedziałem przy stole z kubkiem herbaty. Próbowałem przypomnieć sobie ostatni raz, kiedy naprawdę rozmawialiśmy o czymś ważnym. Kiedy powiedziałem jej coś miłego bez powodu? Kiedy zapytałem o jej marzenia?

Dzieci coraz rzadziej dzwoniły – mieli swoje życie. Ja zostałem sam z ciszą i wspomnieniami.

Któregoś dnia Ania przyszła z wnuczką.
– Tato, musisz zacząć żyć dla siebie – powiedziała cicho.
Popatrzyłem na nią bezradnie.
– Ale jak? Całe życie byłem dla rodziny…
– Może właśnie dlatego mama odeszła? Bo chciała być kimś więcej niż tylko żoną i matką?

Te słowa długo dźwięczały mi w głowie.

Zacząłem próbować nowych rzeczy – zapisałem się na zajęcia szachowe w domu kultury, poszedłem nawet na warsztaty fotograficzne dla seniorów. Poznałem nowych ludzi, ale pustka po Marii nie znikała.

Czasem myślę: czy gdybym wtedy bardziej się postarał, wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy można naprawić coś po tylu latach milczenia?

Patrzę teraz przez okno na złote liście wirujące na wietrze i zastanawiam się: czy naprawdę znamy tych, z którymi spędzamy całe życie? Czy potrafimy słuchać ich pragnień? A może każdy z nas nosi w sobie cichy żal, którego nikt nie zauważa?