Moja teściowa przez lata zatruwała mi życie. Teraz sama doświadcza tego samego – czy powinnam jej współczuć?
– Znowu nie posoliłaś ziemniaków, Marto. Robert zawsze lubił dobrze doprawione jedzenie – słyszę za plecami głos teściowej. Stoję przy kuchence, mieszając sos, i czuję, jak złość ściska mi gardło. To już czternasty rok mojego małżeństwa z Robertem i czternasty rok codziennych uwag, przytyków i niekończącej się krytyki ze strony jego matki.
Pamiętam nasz pierwszy wspólny obiad. Byłam wtedy młoda, zakochana i pełna nadziei. Chciałam zrobić dobre wrażenie. Ugotowałam rosół według przepisu mojej mamy. Teściowa spojrzała na talerz, skrzywiła się i powiedziała: – U nas w domu rosół zawsze był klarowny. Ten jest mętny. – Robert spuścił wzrok, a ja poczułam się jak dziecko przyłapane na błędzie. Od tamtej pory wiedziałam, że nigdy nie będę dla niej wystarczająco dobra.
Robert jest spokojny, wyważony. Zawsze starał się łagodzić konflikty. – Mamo, daj spokój, Marta się stara – mówił czasem, ale jego głos był cichy, niepewny. Wiedziałam, że nie chce się narażać matce. Ona była dla niego autorytetem, a ja… cóż, byłam tylko żoną.
Przez lata próbowałam wszystkiego: rozmów, kompromisów, nawet terapii rodzinnej. Nic nie pomagało. Teściowa zawsze znajdowała powód do krytyki: źle wychowuję dzieci, za rzadko sprzątam, za dużo pracuję. Kiedy urodził się nasz syn, Michał, usłyszałam: – Dziecko powinno być karmione piersią, a nie tymi sztucznymi mieszankami. – Miałam problemy z laktacją, ale dla niej to był kolejny dowód mojej niekompetencji.
Najgorsze były święta. Wszyscy zbieraliśmy się przy jednym stole, a ona rozdawała role: kto kroi sałatkę, kto nakrywa do stołu, kto zmywa. Ja zawsze dostawałam najgorsze zadania. Kiedyś powiedziałam Robertowi: – Może w tym roku pojedziemy do moich rodziców? – Spojrzał na mnie z wyrzutem: – Wiesz, że mama tego nie przeżyje.
Czułam się jak więzień we własnym domu. Nawet dzieci zauważyły napiętą atmosferę. Michał zapytał kiedyś: – Mamo, dlaczego babcia cię nie lubi? – Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Wszystko zmieniło się kilka miesięcy temu. Teściowa zaczęła spotykać się z nowym partnerem – panem Januszem. Był wdowcem po sąsiadce z bloku obok. Na początku wydawało się, że wszystko idzie dobrze. Teściowa była szczęśliwa, uśmiechnięta, mniej wtrącała się w nasze życie.
Ale po kilku tygodniach zaczęły się skargi: – Janusz jest uparty jak osioł! Nic mu nie pasuje! Ciągle poprawia mnie przy ludziach! – opowiadała mi przez telefon z rozżaleniem w głosie.
Pewnego dnia przyszła do nas zapłakana. – On mówi, że nie umiem gotować! Że jestem nieporadna! – łkała na kanapie w naszym salonie. Robert próbował ją pocieszyć: – Mamo, może przesadzasz? Może Janusz po prostu ma inny gust? – Ale ona była nieugięta: – On mnie upokarza! Czuję się nikim!
Siedziałam obok niej i czułam dziwną mieszankę współczucia i… satysfakcji? Czy to źle? Przez tyle lat to ja byłam tą gorszą, tą niewystarczającą. Teraz role się odwróciły.
Wieczorem rozmawiałam o tym z Robertem:
– Wiesz, że mama przeżywa dokładnie to samo, co ja przez lata?
– Marta… ona jest starsza, może nie radzi sobie z nową sytuacją.
– A ja przez czternaście lat miałam sobie radzić?
Robert milczał długo.
Od tamtej pory teściowa coraz częściej szuka mojego wsparcia. Dzwoni, pyta o rady: – Jak sobie radziłaś z moimi uwagami? Jak wytrzymałaś tyle lat?
Czasem mam ochotę powiedzieć jej prawdę prosto w oczy: że bolało mnie każde jej słowo, że przez nią czułam się nikim we własnym domu. Ale widzę jej łzy i… mięknę.
Ostatnio zaprosiła mnie na kawę. Siedziałyśmy w jej kuchni – tej samej, w której tyle razy czułam się upokorzona.
– Marta… przepraszam cię za wszystko. Nie wiedziałam, jak to boli.
Patrzyłam na nią długo w milczeniu. Czy potrafię jej wybaczyć?
Wróciłam do domu i długo płakałam. Robert objął mnie ramieniem:
– Zrobiłaś wszystko, co mogłaś.
Ale czy naprawdę potrafię zapomnieć te wszystkie lata bólu?
Czasem myślę: czy karma naprawdę wraca? Czy powinnam współczuć osobie, która przez lata była moim największym wrogiem? A może to właśnie teraz powinnam pokazać jej serce?
Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć komuś takiemu? Czy każdy zasługuje na drugą szansę?