Moja walka o syna: Czy matka ma prawo ingerować w jego małżeństwo?
— Andrzej, czy ty naprawdę nie widzisz, jak ona tobą manipuluje? — mój głos drżał, choć starałam się brzmieć spokojnie. Stałam w kuchni, ściskając filiżankę herbaty tak mocno, że aż bolały mnie palce. Syn patrzył na mnie z niedowierzaniem, a w jego oczach widziałam cień złości.
— Mamo, proszę cię… Magda jest moją żoną. Nie mów tak o niej — odpowiedział cicho, ale stanowczo. To był kolejny raz, kiedy próbowałam mu uświadomić, że odkąd się ożenił, coraz mniej mam z nim kontaktu. Odkąd Magda pojawiła się w jego życiu, wszystko się zmieniło.
Pamiętam dzień ich ślubu. Stałam wtedy w kościele, patrząc jak Andrzej przysięga miłość tej dziewczynie z długimi włosami i uśmiechem, który wydawał mi się fałszywy. Wszyscy mówili, że Magda jest cudowna — wykształcona, pracowita, z dobrej rodziny. Ale ja czułam coś innego. Czułam, że zabiera mi syna.
Przez pierwsze miesiące po ślubie próbowałam być dobrą teściową. Zapraszałam ich na obiady, piekłam ulubione ciasta Andrzeja. Ale Magda zawsze miała wymówki: a to praca, a to spotkanie ze znajomymi, a to zmęczenie. Z czasem Andrzej coraz rzadziej dzwonił. Zamiast rozmów o wszystkim i o niczym — krótkie wiadomości na Messengerze.
Pewnego wieczoru zadzwoniłam do niego. Odebrała Magda.
— Dzień dobry, pani Zosiu. Andrzej jest pod prysznicem. Może oddzwoni później? — jej głos był uprzejmy, ale chłodny.
— To poczekam — odpowiedziałam stanowczo.
Po piętnastu minutach usłyszałam w słuchawce: — Mamo, co się stało?
— Chciałam tylko porozmawiać… Dawno cię nie widziałam — powiedziałam cicho.
— Mamo, mam dużo pracy. Zadzwonię jutro, dobrze?
Nie zadzwonił.
Zaczęłam czuć się coraz bardziej samotna. Mój mąż zmarł kilka lat temu i Andrzej był moim jedynym dzieckiem. Każde święta spędzałam sama albo z sąsiadką Krysią. Magda zawsze miała rodzinę w Krakowie albo wyjazd służbowy.
Z czasem zaczęłam szukać sposobu, by odzyskać syna. Najpierw delikatnie sugerowałam mu, że Magda chyba nie jest szczęśliwa w ich małżeństwie. — Widziałam ją ostatnio w galerii handlowej z jakimś mężczyzną — powiedziałam pewnego dnia podczas obiadu.
Andrzej spojrzał na mnie zaskoczony: — Mamo, to pewnie jej kolega z pracy.
— Może… Ale wyglądało to dość intymnie — dodałam szeptem.
Widziałam, jak Andrzej się zamyślił. Przez kilka dni był bardziej milczący niż zwykle. Później dowiedziałam się od Krysi, że pokłócili się z Magdą o jakieś drobiazgi.
Zaczęłam podsycać jego niepewność. Kiedy przychodził do mnie sam, opowiadałam mu historie o sąsiadach: o tym, jak pani Basia została zdradzona przez męża i dowiedziała się o tym za późno; o tym, jak młodzi ludzie dziś nie szanują rodziny.
— Synku, pamiętaj… Rodzina jest najważniejsza. Ja zawsze będę przy tobie — powtarzałam mu przy każdej okazji.
Czułam wyrzuty sumienia, ale samotność była silniejsza niż moralność. Chciałam tylko odzyskać Andrzeja.
Pewnego dnia Magda przyszła do mnie sama. Usiadła naprzeciwko i spojrzała mi prosto w oczy.
— Pani Zosiu… Czy mogę być szczera?
Skinęłam głową.
— Wiem, że pani mnie nie lubi. Wiem też, że próbuje pani nastawić Andrzeja przeciwko mnie. Proszę mi wierzyć — ja go kocham i nie chcę go pani zabierać. Ale jeśli będzie pani dalej tak postępować… straci pani syna na zawsze.
Jej słowa były jak policzek. Przez chwilę nie mogłam oddychać.
Po jej wyjściu długo płakałam. Wiedziałam, że przesadziłam. Ale czy naprawdę miałam wybór? Czy matka może pogodzić się z tym, że jej dziecko odchodzi?
Kilka tygodni później Andrzej przyszedł do mnie sam. Był smutny i zmęczony.
— Mamo… Proszę cię… Przestań mieszać między mną a Magdą. Kocham cię i zawsze będziesz dla mnie ważna, ale musisz pozwolić mi żyć własnym życiem.
Patrzyłam na niego przez łzy i czułam się przegrana. Moje intrygi obróciły się przeciwko mnie.
Dziś siedzę sama przy kuchennym stole i zastanawiam się: czy naprawdę warto było walczyć o syna za wszelką cenę? Czy miłość matki może być tak ślepa, że rani najbardziej ukochaną osobę?
Czy wy też kiedyś baliście się stracić kogoś bliskiego tak bardzo, że byliście gotowi zrobić coś niewłaściwego? Jak znaleźć granicę między troską a egoizmem?