Nikola: Ucieczka spod ołtarza. Jak jeden dzień zmienił całe moje życie
— Nikola, nie możesz tego zrobić! — głos mojej mamy odbijał się echem od ścian łazienki, w której zamknęłam się na klucz. Siedziałam na zimnych kafelkach, w białej sukni ślubnej, z rozmazanym makijażem i dłońmi drżącymi jak liście na wietrze. W głowie miałam tylko jedno pytanie: jak mogłam być tak ślepa?
Jeszcze wczoraj byłam pewna, że Oskar to ten jedyny. Zawsze był czuły, troskliwy, a jego rodzina — choć trochę zbyt obecna — wydawała się po prostu… polska. Trochę wścibska, trochę głośna, ale przecież rodzina to rodzina. Dopiero dziś rano, kiedy przyszłam do domu Oskara po zapomniany welon, usłyszałam rozmowę, która zmieniła wszystko.
— Ona jest naiwna. Myślisz, że się domyśla? — to była ciotka Halina, zawsze zbyt blisko, zawsze zbyt ciekawska.
— Daj spokój, Nikola nic nie wie. Oskar zrobi wszystko, żeby przejąć firmę jej ojca. — To był głos jego matki, pani Grażyny. Zawsze uśmiechnięta, zawsze z prezentem, a jednak…
Poczułam, jak świat mi się wali. Czyli to nie ja byłam dla nich ważna. Byłam tylko środkiem do celu. Oskar nigdy nie mówił o moim tacie i jego firmie transportowej. Zawsze twierdził, że chce budować coś własnego. A jednak…
Wróciłam do domu jak w transie. Mama od razu zauważyła, że coś jest nie tak.
— Nikola, co się stało? — zapytała z troską.
Nie potrafiłam odpowiedzieć. W głowie miałam tylko słowa Grażyny: „Oskar zrobi wszystko”. Czy on mnie w ogóle kochał? Czy przez te dwa lata byłam tylko pionkiem?
Próbowałam sobie przypomnieć wszystkie nasze rozmowy. Te drobne momenty, kiedy Oskar pytał o sprawy firmy taty. „A ile macie ciężarówek? A kto jest głównym kontrahentem?” Wtedy wydawało mi się to niewinne.
W łazience mama próbowała mnie przekonać:
— Nikola, wszyscy czekają! Nie możesz zostawić Oskara przed ołtarzem! Co ludzie powiedzą?
Ale ja już wiedziałam, że nie mogę wyjść za mąż za kogoś, kto mnie oszukał.
Wyszłam z łazienki z podniesioną głową. Tata stał w korytarzu, blady jak ściana.
— Córeczko…
— Tato, muszę z tobą porozmawiać — powiedziałam cicho.
Zeszliśmy do salonu. Opowiedziałam mu wszystko. Tata milczał długo, a potem tylko przytulił mnie mocno.
— Jestem z ciebie dumny — wyszeptał.
Mama była wściekła. Krzyczała, że robię z siebie pośmiewisko, że to wstyd dla rodziny. Ale ja już wiedziałam swoje.
Godzinę później stałam przed kościołem. Goście już czekali. Oskar uśmiechał się szeroko, nieświadomy tego, co za chwilę się wydarzy.
Podeszłam do niego i spojrzałam mu prosto w oczy.
— Oskarze, czy kochasz mnie naprawdę? — zapytałam głośno, tak by wszyscy słyszeli.
Zbladł.
— Oczywiście…
— Więc dlaczego twoja matka i ciotka rozmawiały dziś rano o przejęciu firmy mojego ojca?
W kościele zapadła cisza. Słychać było tylko szmer szeptów.
Oskar próbował coś powiedzieć, ale nie potrafił spojrzeć mi w oczy.
— Przepraszam wszystkich — powiedziałam drżącym głosem. — Ale nie mogę wyjść za mąż za człowieka, który mnie oszukał.
Wybiegłam z kościoła wśród szoku i niedowierzania gości. Suknia ślubna plątała mi się pod nogami, a łzy płynęły po policzkach.
Zatrzymałam się dopiero na przystanku autobusowym. Obok siedziała starsza pani.
— Dziecko, wszystko w porządku? — zapytała łagodnie.
— Tak… Właśnie uratowałam swoje życie — odpowiedziałam przez łzy.
Wróciłam do domu późnym popołudniem. Mama nie odzywała się do mnie przez kilka dni. Tata był moim wsparciem. Przyjaciele dzwonili i pisali wiadomości: „Jesteśmy z tobą”, „Byłaś odważna”.
Oskar próbował się ze mną skontaktować. Przychodził pod dom z kwiatami, pisał wiadomości: „To nie tak jak myślisz”, „Kocham cię”. Ale ja już wiedziałam swoje.
Przez kolejne tygodnie uczyłam się żyć na nowo. Zaczęłam pracować w firmie taty — nie dlatego, że musiałam, ale dlatego, że chciałam zrozumieć świat dorosłych decyzji i odpowiedzialności.
Mama powoli zaczęła akceptować moją decyzję. Pewnego wieczoru usiadła obok mnie na kanapie i powiedziała:
— Nikola… Może i miałaś rację. Może lepiej być samą niż nieszczęśliwą.
Spojrzałam na nią ze łzami w oczach. Wiedziałam już wtedy, że choć straciłam iluzję miłości i rodzinnej sielanki, zyskałam coś ważniejszego: siebie samą.
Czasem jeszcze budzę się w nocy i pytam siebie: czy gdybym wtedy nie podsłuchała tej rozmowy, byłabym dziś szczęśliwa? Czy odwaga zawsze musi tak boleć?
A wy… co byście zrobili na moim miejscu? Czy warto ryzykować wszystko dla prawdy?