Czy powinnam poświęcić własne szczęście dla leniwej siostry i matki? Moja walka o siebie w cieniu rodziny
— Emilka, znowu nie zapłaciłaś rachunku za prąd? — głos mojej matki przeszył ciszę kuchni niczym nóż. Stałam przy zlewie, z rękami zanurzonymi w zimnej wodzie, próbując zmyć z siebie cały ten dzień. — Przecież mówiłam ci, że nie mam już pieniędzy! — odpowiedziałam, czując jak frustracja ściska mi gardło. — To może twoja ukochana Anka w końcu by się do czegoś przydała?
Anka, moja starsza siostra, leżała na kanapie z telefonem w ręku, udając, że nie słyszy naszej rozmowy. Od miesięcy nie pracowała. Zawsze miała wymówkę: a to zdrowie, a to brak ofert, a to „nikt mnie nie rozumie”. Mama tylko ją usprawiedliwiała: „Anka jest wrażliwa, nie każdy nadaje się do tej brutalnej rzeczywistości”.
A ja? Ja byłam tą silną. Tą, która od liceum dorabiała po nocach w sklepie spożywczym, żebyśmy miały na chleb. Tą, która po śmierci ojca przejęła rolę głowy rodziny, choć miałam wtedy ledwie szesnaście lat. Tą, która nigdy nie miała prawa być słaba.
Kiedy poznałam Michała, poczułam pierwszy raz od lat, że mogę być kimś więcej niż tylko czyjąś podporą. Michał był ambitny, czuły, miał plany na życie i chciał je dzielić ze mną. Przez chwilę uwierzyłam, że mogę mieć własne szczęście.
Ale życie szybko przypomniało mi, gdzie jest moje miejsce.
— Emilka, musisz wrócić do domu — zadzwoniła mama dwa tygodnie po moim ślubie. — Anka się rozchorowała, nie mamy pieniędzy na leki. Michał był wtedy obok mnie. Widziałam w jego oczach rozczarowanie i lęk.
— Kochanie, przecież dopiero zaczęliśmy wspólne życie — próbował mnie przekonać. — Może tym razem one sobie poradzą?
Ale ja już pakowałam torbę.
Tak wyglądały kolejne miesiące: ja między dwoma domami, dwoma światami. W pracy dawałam z siebie wszystko, żeby dostać awans i podwyżkę. W domu u mamy gotowałam obiady na kilka dni i zostawiałam pieniądze na rachunki. W mieszkaniu z Michałem próbowałam udawać szczęśliwą żonę.
— Emilka, czemu zawsze musisz wszystko robić sama? — pytał Michał coraz częściej. — Przecież masz siostrę i matkę! One są dorosłe!
— Nie rozumiesz… One sobie nie poradzą — odpowiadałam automatycznie.
Ale czy naprawdę nie rozumiał? Czy to ja nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że może mam prawo żyć dla siebie?
Pewnego wieczoru wróciłam do mieszkania Michała później niż zwykle. Był już ciemny listopad, deszcz bębnił o parapet. W salonie panowała cisza. Michał siedział przy stole z kubkiem herbaty i patrzył w okno.
— Dzwoniła twoja mama — powiedział bez emocji. — Pytała, czy możesz jej przelać jeszcze dwieście złotych.
— Przepraszam… — zaczęłam cicho.
— Emilka… Ja cię kocham. Ale nie chcę być tylko dodatkiem do twojej rodziny. Chcę być twoim mężem. Chcę mieć z tobą dom, dzieci… A ty ciągle jesteś tam, nigdy tu.
Zalały mnie łzy. Wiedziałam, że ma rację. Ale jak miałam zostawić mamę i Ankę? Przecież one beze mnie sobie nie poradzą…
Wróciłam do rodzinnego mieszkania następnego dnia rano. Mama siedziała przy stole z gazetą, Anka spała do południa.
— Mamo… Może spróbowałabyś znaleźć jakąś pracę? Choćby na pół etatu? — zapytałam ostrożnie.
Spojrzała na mnie z wyrzutem:
— Ja już swoje przepracowałam! Teraz twoja kolej się nami zająć.
Anka tylko przewróciła się na drugi bok.
Wyszłam na klatkę schodową i oparłam się o zimną ścianę. Czułam się jak w pułapce bez wyjścia.
Przez kolejne tygodnie próbowałam rozmawiać z mamą i siostrą. Proponowałam pomoc w szukaniu pracy, kursy online, nawet sprzątanie u sąsiadki za drobne pieniądze. Zawsze słyszałam to samo:
— Ty sobie radzisz najlepiej. Po co mamy się męczyć?
W międzyczasie Michał coraz bardziej zamykał się w sobie. Coraz rzadziej rozmawialiśmy o przyszłości. Pewnego dnia wróciłam do pustego mieszkania – zostawił mi tylko list:
„Emilko,
Kocham cię bardzo, ale nie potrafię już walczyć o nas sam jeden. Jeśli kiedyś zdecydujesz się żyć dla siebie – wróć do mnie.”
Zawalił mi się świat.
Przez kilka dni nie wychodziłam z łóżka. Mama dzwoniła co godzinę: „Kiedy przyjedziesz? Potrzebujemy cię!” Anka pisała SMS-y: „Kup mi coś do jedzenia.”
W końcu spojrzałam w lustro i zobaczyłam kogoś obcego – zmęczoną kobietę bez marzeń.
Zebrałam się w sobie i pojechałam do mamy.
— Mamo, Anka… Muszę wam coś powiedzieć — zaczęłam drżącym głosem. — Nie mogę już dłużej żyć tylko dla was. Potrzebuję czasu dla siebie. Musicie zacząć radzić sobie same.
Mama wybuchła płaczem:
— Jak możesz nas tak zostawić?!
Anka krzyczała:
— Jesteś egoistką!
Ale pierwszy raz od lat poczułam ulgę.
Dziś mieszkam sama. Uczę się żyć dla siebie – powoli, z trudem. Czasem dzwonię do mamy i Anki, ale już nie biegnę na każde wezwanie. Michał jeszcze się nie odezwał… Może kiedyś mi wybaczy?
Często pytam siebie: czy naprawdę jestem winna temu, że chcę być szczęśliwa? Czy rodzina daje nam prawo żądać od siebie wszystkiego – nawet własnego życia?
A wy… co byście zrobili na moim miejscu?