Mój brat zajął moje mieszkanie i uważa, że to w porządku – historia o rodzinnych zdradach i walce o własne miejsce
– To nie jest twoje miejsce, Maks! – krzyknąłem, czując jak głos mi się łamie. Stałem na środku salonu, w którym jeszcze niedawno czułem się bezpiecznie. Teraz każdy kąt wydawał się obcy, jakby ktoś zamienił moje wspomnienia na czyjeś nowe życie. Maks siedział na kanapie, nogi rozłożone szeroko, z tym swoim aroganckim uśmiechem.
– Przestań się wygłupiać, Bartek. Mama powiedziała, że mogę tu mieszkać. Ty i tak nigdy nie byłeś przywiązany do tego miejsca – odpowiedział spokojnie, jakby rozmawiał o pogodzie.
Zacisnąłem pięści. Miałem ochotę rzucić czymś w ścianę, ale wiedziałem, że to nic nie da. Po śmierci taty wszystko się zmieniło. Mama szybko wyszła za mąż za Andrzeja, a potem pojawił się Maks – mój przyrodni brat. Przez lata próbowałem go zaakceptować, ale zawsze czułem się obcy we własnym domu. Teraz, kiedy ojca już nie było, a mama coraz bardziej oddalała się ode mnie, zostałem sam ze swoim żalem.
Mieszkanie po ojcu miało być moją przystanią. Tata zawsze powtarzał: „Bartek, to będzie twoje miejsce na ziemi”. Kiedy odszedł po długiej chorobie, byłem przekonany, że przynajmniej to mi zostanie. Ale życie napisało inny scenariusz.
Pewnego dnia wróciłem z pracy i zobaczyłem, że drzwi są otwarte. W środku stały już walizki Maksa. Moje rzeczy były popakowane w kartony i ustawione pod ścianą. Mama siedziała przy stole i patrzyła na mnie ze zmęczeniem.
– Bartek, musimy porozmawiać – zaczęła cicho. – Maks potrzebuje miejsca. Ty możesz sobie wynająć coś innego…
– To jest moje mieszkanie! – przerwałem jej z rozpaczą.
– Przestań być egoistą – wtrącił Maks. – Ty masz dobrą pracę, dasz sobie radę.
Czułem się jak intruz w swoim własnym życiu. Próbowałem rozmawiać z mamą, tłumaczyć jej, że tata zostawił mieszkanie dla mnie. Ale ona tylko wzdychała i powtarzała, że „wszyscy jesteśmy rodziną” i „trzeba sobie pomagać”.
Przez kilka tygodni tułałem się po znajomych. Każdego dnia budziłem się z nadzieją, że to tylko zły sen. Ale rzeczywistość była inna – Maks urządzał się w moim mieszkaniu coraz wygodniej. Widziałem na Instagramie zdjęcia z imprez, które organizował w salonie taty. Ludzie śmiali się na tle moich książek i obrazów.
W końcu zebrałem się na odwagę i poszedłem do prawnika. Pokazałem mu testament ojca – wyraźnie było napisane, że mieszkanie należy do mnie. Prawnik pokiwał głową i powiedział:
– Sprawa jest jasna na papierze, ale jeśli mama zarządza majątkiem do czasu osiągnięcia przez pana pełnoletności…
– Ale ja już mam 27 lat! – wybuchnąłem.
– W takim razie pozostaje droga sądowa – odpowiedział chłodno.
Wróciłem do domu mamy z nadzieją, że może tym razem mnie wysłucha. Zastałem ją w kuchni z Andrzejem. Rozmawiali cicho, ale kiedy wszedłem, zapadła cisza.
– Mamo… musimy porozmawiać o mieszkaniu – zacząłem niepewnie.
– Bartek… – westchnęła ciężko. – Nie chcę wojny w rodzinie. Maks jest twoim bratem.
– On nigdy nie był moim bratem! – wykrzyczałem i wybiegłem trzaskając drzwiami.
Przez kolejne tygodnie czułem się coraz bardziej samotny. Znajomi próbowali mnie pocieszać, ale nikt nie rozumiał tego bólu. To nie chodziło tylko o mieszkanie – to była ostatnia rzecz, która łączyła mnie z tatą. Teraz nawet ona została mi odebrana.
Pewnego wieczoru zadzwonił Maks.
– Bartek… wiem, że jesteś zły. Ale może po prostu pogódźmy się z tym wszystkim? Mieszkanie to tylko miejsce.
– Dla ciebie może tak – odpowiedziałem cicho. – Dla mnie to wszystko.
Rozłączyłem się i długo siedziałem w ciemności. Zastanawiałem się, gdzie popełniłem błąd. Czy powinienem był walczyć mocniej? Czy rodzina naprawdę jest ważniejsza od sprawiedliwości?
Dziś mieszkam w wynajętej kawalerce na obrzeżach Warszawy. Każdego dnia mijam ludzi spieszących do swoich domów i zastanawiam się: czy oni też czują się czasem tak obco jak ja? Czy dom to tylko cztery ściany, czy może coś więcej?
Może kiedyś wybaczę Maksowi i mamie. Może kiedyś wrócę do tamtego mieszkania – choćby tylko we wspomnieniach. Ale dziś pytam sam siebie: czy warto było poświęcić rodzinę dla kilku metrów kwadratowych? A może to rodzina poświęciła mnie?