Jak przetrwałam urodziny męża dzięki boskiej pomocy

Stałam w kuchni, patrząc na zegar, który nieubłaganie wskazywał godzinę 17:00. Goście mieli przyjść za godzinę, a ja wciąż miałam wrażenie, że nic nie jest gotowe. Mój mąż, Piotr, obchodził dziś swoje czterdzieste urodziny i chciałam, by ten dzień był dla niego wyjątkowy. Jednak wszystko zdawało się sprzysięgać przeciwko mnie.

„Anka, czy wszystko w porządku?” – zapytała moja mama, wchodząc do kuchni. Jej spokojny głos zawsze działał na mnie kojąco.

„Nie wiem, mamo. Czuję, że to wszystko mnie przerasta. Tyle rzeczy jeszcze do zrobienia, a czas ucieka” – odpowiedziałam, próbując ukryć drżenie w głosie.

Mama podeszła do mnie i objęła mnie ramieniem. „Wiesz, że zawsze możesz liczyć na pomoc z góry” – powiedziała z uśmiechem.

Przytaknęłam, choć w głębi duszy czułam się zagubiona. Od kilku tygodni planowałam to przyjęcie, ale każda próba kończyła się nowymi problemami. Najpierw catering odwołał zamówienie na dzień przed imprezą, potem okazało się, że wynajęta sala ma awarię prądu. Wszystko to sprawiło, że czułam się bezsilna.

„Może powinnam była odwołać to wszystko” – pomyślałam na głos.

„Nie mów tak. Piotr zasługuje na to, by świętować swoje urodziny w gronie rodziny i przyjaciół. Zobaczysz, wszystko się ułoży” – mama próbowała mnie pocieszyć.

Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam zaufać jej słowom. W końcu modlitwa zawsze była dla mnie źródłem siły. Zamknęłam oczy i poprosiłam Boga o pomoc.

Kiedy otworzyłam oczy, poczułam dziwny spokój. Zaczęłam działać metodycznie, krok po kroku przygotowując potrawy i dekoracje. W międzyczasie zadzwoniła moja przyjaciółka Kasia, oferując pomoc w ostatniej chwili.

„Anka, słyszałam o twoich kłopotach z cateringiem. Mam kilka przepisów na szybkie dania, które mogę zrobić i przynieść” – powiedziała Kasia przez telefon.

„Kasiu, jesteś aniołem! To naprawdę wiele dla mnie znaczy” – odpowiedziałam z wdzięcznością.

Z pomocą Kasi udało nam się przygotować smaczne jedzenie na czas. Goście zaczęli przychodzić punktualnie o 18:00. Piotr był zaskoczony i wzruszony widząc wszystkich bliskich zgromadzonych w jednym miejscu.

„Anka, to jest niesamowite! Nie wiem jak ci się to udało” – powiedział Piotr, obejmując mnie mocno.

Uśmiechnęłam się do niego i odpowiedziałam: „Miałam trochę pomocy z góry”.

Wieczór minął w atmosferze radości i śmiechu. Nawet awaria prądu w wynajętej sali okazała się nie być problemem – sąsiad przyniósł generator prądu, który uratował sytuację.

Kiedy ostatni goście opuścili dom, usiadłam zmęczona na kanapie obok Piotra. „To były naprawdę wyjątkowe urodziny” – powiedział z uśmiechem.

„Cieszę się, że ci się podobało” – odpowiedziałam, czując jak ciężar ostatnich dni powoli opuszcza moje ramiona.

Zastanawiam się teraz nad tym wszystkim i myślę: czy to możliwe, że czasem wystarczy tylko zaufać i poprosić o pomoc? Może właśnie wtedy dzieją się cuda.