„Po Śmierci Matki Wyrzuciłem Jej Partnera: Rodzina Nazywa Mnie Bezdusznym”
Kiedy moja matka zmarła, świat, który znałem, rozpadł się na kawałki. Była moją opoką, jedyną osobą, która zawsze była przy mnie, odkąd mój ojciec odszedł, gdy byłem jeszcze dzieckiem. Jej partner, Marek, pojawił się w naszym życiu ponad dziesięć lat temu. Nigdy go nie zaakceptowałem. Dla mnie był intruzem w naszym domu.
Po pogrzebie matki, kiedy emocje jeszcze nie opadły, podjąłem decyzję, która podzieliła moją rodzinę. „Marek musi się wyprowadzić,” powiedziałem stanowczo podczas rodzinnego spotkania. „To był dom mamy, a teraz należy do mnie.”
Moja ciotka spojrzała na mnie z niedowierzaniem. „Jak możesz być tak bezduszny? Marek był z twoją matką przez tyle lat. To też był jego dom.”
„Nie rozumiesz,” odpowiedziałem z goryczą. „On nigdy nie był częścią naszej rodziny. Mama zasługiwała na kogoś lepszego.”
Marek siedział cicho w kącie pokoju, jego twarz była blada i zmęczona. „Nie chcę sprawiać problemów,” powiedział cicho. „Jeśli chcesz, żebym odszedł, to odejdę.”
„To nie jest kwestia chcenia,” odpowiedziałem chłodno. „To konieczność.”
Rodzina była podzielona. Niektórzy uważali, że postępuję słusznie, inni byli oburzeni moim brakiem empatii. Ale dla mnie to była jedyna słuszna decyzja. Marek nigdy nie był dla mnie ojcem ani nawet przyjacielem. Był tylko człowiekiem, który zajął miejsce w życiu mojej matki.
Kilka dni później Marek spakował swoje rzeczy i opuścił dom. Patrzyłem, jak odchodzi, nie czując nic poza ulgą. Ale ta ulga była krótkotrwała. Wkrótce zaczęły mnie dręczyć wątpliwości i poczucie winy.
„Może jednak przesadziłem,” pomyślałem pewnej nocy, siedząc samotnie w pustym domu. „Może Marek naprawdę ją kochał.”
Ale było już za późno na zmiany. Marek zniknął z naszego życia tak szybko, jak się pojawił. Rodzina nadal była podzielona, a ja zostałem sam z moimi decyzjami i ich konsekwencjami.
Czas mijał, ale rany nie goiły się tak szybko, jak bym chciał. Każda wizyta na cmentarzu przypominała mi o tym, co straciłem i o tym, co zrobiłem. Może rzeczywiście byłem bezduszny. Może Marek zasługiwał na więcej szacunku.
Ale teraz było już za późno na przeprosiny czy naprawienie błędów. Zostałem sam z pustym domem i wspomnieniami o matce, które nigdy nie przestaną mnie prześladować.