„Wyrzuciłam Syna z Domu i Zamieszkałam z Synową: Nie Żałuję, Ale Żałuję, że Nie Postawiłam Się Mu Wcześniej”

Nikt mnie nie rozumie. Niedawno wyrzuciłam syna z domu i zamieszkałam z synową. Moja rodzina myśli, że oszalałam. Nie żałuję swojej decyzji. Jedynym gorzkim aspektem jest to, że nie mogłam postawić się mu wcześniej.

Mój zmarły mąż był przystojnym mężczyzną: wysoki, ciemnowłosy, z szerokimi ramionami, brązowymi oczami i szorstką cerą. Jego głos był głęboki i aksamitny, taki, który mógł uspokoić każdą burzę. Kiedy zmarł pięć lat temu, czułam się, jakby ziemia usunęła się spod moich stóp. Nasz syn, Michał, miał być moją podporą, ale zamiast tego stał się ciężarem.

Michał zawsze był trochę awanturnikiem, ale po śmierci ojca całkowicie się załamał. Stracił pracę, zaczął pić na umór i wrócił do mojego domu. Na początku myślałam, że to tymczasowe, że potrzebuje czasu na żałobę. Ale miesiące zamieniły się w lata, a jego zachowanie tylko się pogarszało.

Wracał do domu późno w nocy, pijany i agresywny. Krzyczał na mnie bez powodu, niszczył rzeczy w domu, a potem zasypiał na kanapie. Próbowałam mu pomóc, namówić go na terapię lub odwyk, ale odmawiał. Mówił, że nie potrzebuje pomocy, że wszystko jest w porządku. Ale nie było w porządku. Niszczył siebie i ciągnął mnie za sobą.

Punkt kulminacyjny nastąpił, gdy pokłócił się ze swoją żoną, Sarą. Byli małżeństwem od trzech lat, ale ich związek był co najmniej burzliwy. Picie Michała i jego niestabilne zachowanie odbiły się również na niej. Pewnej nocy, po szczególnie ostrej kłótni, Sara pojawiła się u mnie z walizką w ręku. Powiedziała, że nie może tego dłużej znosić i potrzebuje miejsca do spania.

Przyjęłam ją z otwartymi ramionami. Sara to miła dziewczyna, serdeczna i pracowita. Nie zasługiwała na piekło, które Michał jej zgotował. Rozmawiałyśmy godzinami tej nocy, dzieląc się naszymi frustracjami i obawami. Wtedy zdałam sobie sprawę, że muszę zrobić coś drastycznego.

Następnego ranka, gdy Michał jeszcze spał na kanapie, spakowałam jego rzeczy i wystawiłam je przed drzwi. Kiedy obudził się i zobaczył, co zrobiłam, był wściekły. Krzyczał i wyzywał mnie od najgorszych. Ale trzymałam się swojego stanowiska. Powiedziałam mu, że musi opuścić dom i uporządkować swoje życie. Wybiegł z domu trzaskając drzwiami.

Od tego czasu mieszkam z Sarą. To były spokojne miesiące bez chaosu Michała. Zbliżyłyśmy się do siebie, wspierając się nawzajem w bólu, który nam zadał. Ale jest we mnie część, która czuje się winna za to, że nie postawiłam się mu wcześniej. Może gdybym była silniejsza i bardziej stanowcza, sytuacja nie doszłaby do takiego punktu.

Moja rodzina nie rozumie, dlaczego zrobiłam to, co zrobiłam. Myślą, że oszalałam wyrzucając własnego syna i przyjmując jego żonę zamiast niego. Mówią, że jestem dla niego zbyt surowa, że potrzebuje czasu na uzdrowienie. Ale oni nie widzieli tego, co ja widziałam. Nie przeżyli koszmaru, który Michał nam zgotował.

Nie żałuję swojej decyzji o wyrzuceniu go z domu. To była właściwa decyzja zarówno dla mnie, jak i dla Sary. Ale żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Może gdybym była odważniejsza i bardziej skłonna postawić się mu wcześniej, sytuacja mogła być inna.

Teraz mogę tylko mieć nadzieję, że Michał znajdzie potrzebną pomoc i że pewnego dnia będziemy mogli odbudować naszą relację. Do tego czasu będę wspierać Sarę i próbować znaleźć spokój w tym nowym rozdziale naszego życia.