Zanim odeszła, żona prosiła męża, by dbał o roślinę: Tajemnica ujawniona po 4 latach
Konstanty i Nikoleta dzielili życie pełne śmiechu i miłości. Ich dom w małym polskim miasteczku był świadectwem ich wspólnej radości, z fotografiami ich przygód zdobiącymi ściany i różnymi pamiątkami z ich życia rozrzuconymi wszędzie. Nikoleta zawsze miała niezwykłe poczucie humoru, znajdując ciągle sposoby, by rozbawić Konstantego, nawet w najbardziej nieoczekiwanych momentach.
Gdy Nikoleta zachorowała, śmiech nie ustał; jeśli na coś, stał się ich latarnią nadziei. Nikoleta, z jej niezmiennie obecnym duchem, często żartowała, jak Konstanty będzie musiał sobie radzić bez jej kulinarnych katastrof czy talentu do przypadkowego zabijania domowych roślin. To właśnie w tych gorzko-słodkich chwilach Nikoleta złożyła Konstantemu obietnicę, że będzie dbał o pewną roślinę po jej odejściu. Nalegała, że to jej ulubiona roślina i że musi być podlewana każdego dnia bez wyjątku. Konstanty, z ciężkim sercem, obiecał.
Po śmierci Nikolety, Konstanty znalazł pocieszenie w opiece nad rośliną. Była to dziwna, zielona roślina, której Nikoleta nigdy wcześniej nie wydawała się szczególnie zainteresowana, ale była jego ostatnim połączeniem z nią, i był zdeterminowany, by ją utrzymać przy życiu. Dni zamieniły się w tygodnie, tygodnie w miesiące, a miesiące w lata, a roślina kwitła pod opieką Konstantego. Stała się symbolem jego trwałej miłości do Nikolety, codziennym przypomnieniem kobiety, która przyniosła tyle radości do jego życia.
Cztery lata po śmierci Nikolety, córka Konstantego, Raluca, przyszła z wizytą. Podczas wspominania Nikolety, Konstanty wspomniał o roślinie i jak dotrzymał obietnicy złożonej Nikolecie. Raluca, zaintrygowana, poprosiła, by zobaczyć tę specjalną roślinę. Na jej widok wybuchnęła śmiechem, pozostawiając Konstantego w zdumieniu.
Przez śmiech, Raluca wyjaśniła, że roślina była tak naprawdę plastikowa. Nikoleta kupiła ją jako żart wiele lat temu, po kolejnej śmierci jednej z jej prawdziwych roślin. Wydało jej się zabawne, że ta plastikowa roślina wyglądała tak przekonująco realistycznie. Konstanty był zszokowany. Cały ten czas, sumiennie podlewał plastikową roślinę, spełniając obietnicę złożoną swojej zmarłej żonie, która w swoim unikalnym stylu zafundowała mu ostatni psikus.
Odkrycie to pozostawiło Konstantego z mieszanką emocji. Była to oczywiście rozrywka, na myśl o długotrwałym żarcie Nikolety. Ale było też głębokie smutek. Roślina, którą uważał za żywą więź z Nikoletą, była tylko kolejnym przedmiotem. Uświadomienie to uderzyło w Konstantego mocno, i po raz pierwszy od śmierci Nikolety, wspólny śmiech, który dzielili, wydawał się odległy.
W miarę upływu dni, Konstanty zaczął patrzeć na plastikową roślinę z poczuciem straty, którego nie przewidział. To, co uważał za symbol życia i ciągłości, było tylko iluzją. W głębi serca, Konstanty wiedział, że intencją Nikolety było zostawienie mu ostatniego śmiechu, ale zamiast tego, posłużyło to jako przypomnienie o pustce, którą jej nieobecność stworzyła.