„Radź Sobie Sama,” Mówił Mój Mąż, Kiedy Jego Matka Mnie Dręczyła. Nienawidziłam Tego
Bartek był wszystkim, czego kiedykolwiek pragnęłam w partnerze. Był miły, wspierający i zawsze potrafił mnie rozśmieszyć. Poznaliśmy się na studiach i od momentu, gdy zaczęliśmy się spotykać, wiedziałam, że to ten jedyny. Po trzech latach randkowania wzięliśmy ślub w pięknej ceremonii w otoczeniu przyjaciół i rodziny. Byłam w siódmym niebie, gotowa rozpocząć nasze nowe życie razem.
Ale z Bartkiem przyszła jego matka, Krystyna. Krystyna była siłą, z którą trzeba było się liczyć. Miała silne opinie na każdy temat i nie bała się ich wyrażać. Na początku myślałam, że to tylko jej sposób na okazywanie troski, ale szybko stało się jasne, że jej komentarze były bardziej o kontroli niż o trosce.
Pierwsze kilka miesięcy naszego małżeństwa było błogosławionych. Bartek i ja osiedliliśmy się w naszym nowym domu i wszystko wydawało się idealne. Ale potem Krystyna zaczęła odwiedzać nas częściej. Pojawiała się bez zapowiedzi, często krytykując sposób, w jaki prowadzę dom lub przygotowuję posiłki. „Powinnaś używać więcej przypraw, Aniu,” mówiła z dezaprobatą. „Bartek zawsze lubił jedzenie z większą ilością smaku.”
Starałam się ignorować jej komentarze, ale zaczęły mnie męczyć. Zwierzyłam się Bartkowi, mając nadzieję, że wkroczy i ustali jakieś granice. Ale za każdym razem, gdy poruszałam ten temat, mówił: „Radź sobie sama, Aniu. To moja mama i nie chcę się w to mieszać.”
Czułam się porzucona. Bartek miał być moim partnerem, moim obrońcą, ale zamiast tego zostawił mnie, bym sama sobie radziła. Wizyty Krystyny stawały się coraz częstsze, a jej komentarze coraz bardziej złośliwe. Krytykowała mój wygląd, moje gotowanie, nawet sposób, w jaki mówiłam. „Naprawdę powinnaś popracować nad swoją postawą, Aniu. To nie jest zbyt kobiece,” mówiła z uśmiechem.
Starałam się bronić, ale to tylko pogarszało sytuację. Krystyna grała ofiarę, mówiąc Bartkowi, że jestem niegrzeczna i nie szanuję jej. A Bartek, nie chcąc urazić swojej matki, zawsze stawał po jej stronie. „Ona tylko stara się pomóc, Aniu. Musisz być bardziej wyrozumiała.”
Ostatnią kroplą była nasza pierwsza rocznica ślubu. Bartek i ja zaplanowaliśmy romantyczną kolację w domu, tylko we dwoje. Spędziłam cały dzień na przygotowaniach, chcąc, aby wszystko było idealne. Ale tuż przed tym, jak mieliśmy usiąść do stołu, pojawiła się Krystyna. „Pomyślałam, że dołączę do was, gołąbki,” powiedziała z uśmiechem, który nie sięgał jej oczu.
Byłam wściekła. To miała być nasza wyjątkowa noc, a ona ją zrujnowała. Spojrzałam na Bartka, mając nadzieję, że w końcu stanie w mojej obronie, ale on tylko wzruszył ramionami. „Jest już tutaj, Aniu. Spróbujmy zrobić z tego najlepsze, co się da.”
Nie mogłam tego dłużej znieść. Przeprosiłam się od stołu i poszłam do naszej sypialni, łzy płynęły mi po twarzy. Czułam się tak samotna, tak nie wspierana. Bartek przyszedł kilka minut później, ale zamiast mnie pocieszyć, był zły. „Dlaczego zawsze musisz wszystko tak komplikować, Aniu? To moja mama. Nie możesz się z nią dogadać?”
Tej nocy coś we mnie pękło. Zrozumiałam, że Bartek nigdy nie stanie w mojej obronie, że zawsze będę na drugim miejscu po jego matce. Czułam się uwięziona, w małżeństwie, w którym byłam ciągle poniżana i nie wspierana.
W kolejnych miesiącach sytuacja tylko się pogarszała. Wizyty Krystyny stawały się coraz częstsze, a obojętność Bartka coraz bardziej wyraźna. Zaczęłam się wycofywać, spędzając więcej czasu sama i mniej czasu z Bartkiem. Nasz kiedyś szczęśliwy dom stał się miejscem napięcia i urazy.
W końcu nie mogłam tego dłużej znieść. Spakowałam swoje rzeczy i odeszłam, zostawiając za sobą mężczyznę, którego uważałam za swoje wszystko. To była najtrudniejsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjęłam, ale wiedziałam, że zasługuję na coś lepszego. Zasługiwałam na partnera, który będzie stał przy mnie, który będzie mnie bronił, który postawi mnie na pierwszym miejscu.
Kiedy odjeżdżałam z domu, który razem zbudowaliśmy, czułam mieszankę smutku i ulgi. Nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość, ale wiedziałam, że nie mogę pozostać w małżeństwie, w którym ciągle czułam się gorsza. Zasługiwałam na szczęście i byłam zdeterminowana, by je znaleźć, nawet jeśli oznaczało to bycie samotną.