„Krewni Pojawiają się Niespodziewanie i Psują Mój Dzień Wolny”
To była rzadka sobota, kiedy nie miałem żadnych zobowiązań, pracy ani planów. Czekałem na ten dzień od tygodni. Planowałem pospać dłużej, zrobić sobie syte śniadanie i spędzić dzień na oglądaniu ulubionych seriali. Ale jak to mówią, życie toczy się wtedy, gdy robisz inne plany.
Właśnie usadowiłem się na kanapie z parującą filiżanką kawy, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie spodziewałem się nikogo, więc przez chwilę się wahałem, zanim wstałem, żeby otworzyć. Kiedy otworzyłem drzwi, przywitały mnie trzy znajome twarze: mój kuzyn Wojtek, jego żona Ania i ich nastoletni syn Kacper.
„Niespodzianka!” zawołał Wojtek, rozkładając ramiona, jakby oczekiwał ciepłego uścisku.
„Hej, co wy tu robicie?” zapytałem, próbując ukryć rozczarowanie wymuszonym uśmiechem.
„Byliśmy w okolicy i pomyśleliśmy, że wpadniemy,” powiedziała Ania, jej głos tryskał entuzjazmem. „Nie widzieliśmy cię od wieków!”
Zaprosiłem ich do środka, choć serce mi zamarło, gdy zdałem sobie sprawę, że mój spokojny dzień wymyka się z rąk. Rozgościli się w moim salonie, a ja szybko zacząłem sprzątać bałagan, który zrobiłem w oczekiwaniu na leniwy dzień.
„Co u ciebie słychać?” zapytał Wojtek, siadając na mojej kanapie i chwytając za pilota.
„Niewiele, po prostu próbuję się zrelaksować,” odpowiedziałem, mając nadzieję, że zrozumieją aluzję.
Ale nie zrozumieli. Zamiast tego zaczęli opowiadać długie historie o swoim życiu. Wojtek mówił o nowej pracy, Ania zachwycała się swoim nowym hobby, a Kacper, który wyrósł na ponurego nastolatka, ledwo odrywał wzrok od telefonu.
W miarę jak godziny mijały, moja frustracja rosła. Planowałem spędzić dzień w samotności, ładując baterie, a teraz musiałem gościć nieproszonych gości. Starałem się być uprzejmy, ale moja cierpliwość się kończyła.
„Masz jakieś przekąski?” zapytała Ania, przerywając moje myśli.
„Jasne, zobaczę, co mam,” powiedziałem, kierując się do kuchni. Przeszukałem spiżarnię, znajdując chipsy i ciastka. Przyniosłem je i postawiłem na stoliku kawowym.
„Dzięki, ratujesz nas,” powiedział Wojtek, chwytając garść chipsów.
Wymusiłem uśmiech i usiadłem, próbując zaangażować się w rozmowę, ale myśli ciągle wracały do straconego dnia. Zerkałem na zegar, mając nadzieję, że w końcu zrozumieją aluzję i wyjdą, ale nie wykazywali żadnych oznak, że zamierzają się ruszyć.
„Hej, nie masz nic przeciwko, jeśli zostaniemy na kolację?” zapytał Wojtek, jakby czytając w moich myślach.
Byłem zaskoczony. „Uh, jasne, chyba,” wyjąkałem, próbując wymyślić, co mogę dla nich ugotować.
„Super! Możemy zamówić pizzę czy coś,” zaproponowała Ania, wyraźnie nieświadoma mojego rosnącego dyskomfortu.
Kiwnąłem głową, zbyt zmęczony, by się sprzeczać. Zamówiliśmy pizzę, a ja spędziłem resztę wieczoru, słuchając ich opowieści, z umysłem otępiałym od frustracji. Kiedy w końcu wyszli, było już dobrze po północy. Mój dzień wolny został całkowicie zrujnowany.
Gdy zamknąłem za nimi drzwi, poczułem falę ulgi, ale szybko zastąpiło ją poczucie pustki. Czekałem na ten dzień tak długo, a teraz przepadł, skradziony przez niespodziewanych gości.
Padłem na kanapę, zbyt zmęczony, by nawet włączyć telewizor. Wpatrywałem się w sufit, zastanawiając się, jak mogłem inaczej poradzić sobie z tą sytuacją. Ale było już za późno. Mój dzień wolny minął, a ja nie miałem nic do pokazania.