Gorzka prawda pod jednym dachem: Czy siostrzana miłość przetrwa niesprawiedliwość?

– To nie jest sprawiedliwe, mamo! – wykrzyczałam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Stałam w kuchni, ściskając w dłoni kubek z zimną już herbatą. Mama odwróciła się od zlewu, jej twarz była zmęczona, a oczy pełne wyrzutów sumienia.

– Marto, proszę cię… To nie tak, jak myślisz – zaczęła cicho, ale nie pozwoliłam jej dokończyć.

– Jak to nie tak? Agata dostaje od ciebie pieniądze na mieszkanie, a ja? Ja nic? – głos mi drżał, a serce waliło jak oszalałe. Czułam się jak dziecko, które ktoś zostawił na mrozie.

Agata weszła do kuchni w samym środku tej sceny. Spojrzała na mnie z niepokojem.

– Marta… Nie wiedziałam, że mama ci nie powiedziała… – zaczęła niepewnie.

– Oczywiście, że nie powiedziała! Bo po co? Lepiej załatwić wszystko za moimi plecami! – wybuchłam. W tej chwili nienawidziłam ich obu. Nienawidziłam siebie za to uczucie.

Od zawsze byłam tą „rozsądną” córką. Dobrze się uczyłam, nie sprawiałam problemów. Agata była młodsza, bardziej beztroska, często wpadała w tarapaty. Mama zawsze powtarzała: „Ty jesteś starsza, musisz być przykładem”. Byłam. Ale teraz czułam się jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg.

Wyszłam z kuchni trzaskając drzwiami. W moim pokoju usiadłam na łóżku i spojrzałam na zdjęcie z dzieciństwa – ja i Agata na huśtawce w parku. Uśmiechnięte, szczęśliwe. Czy wtedy już zaczynało się to dziać? Czy zawsze byłam tą „drugą”?

Wieczorem usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

– Mogę wejść? – zapytała Agata.

Nie odpowiedziałam, ale weszła mimo to. Usiadła obok mnie i przez chwilę milczałyśmy.

– Wiem, że jesteś zła – powiedziała w końcu. – Ale to nie tak… Ja nie prosiłam o te pieniądze. Mama sama zaproponowała.

– To nie chodzi o pieniądze – wyszeptałam. – Chodzi o to, że poczułam się nieważna. Jakby moje potrzeby się nie liczyły.

Agata spuściła głowę.

– Może mama myśli, że ty sobie poradzisz… Zawsze sobie radziłaś.

Zabolało mnie to jeszcze bardziej. Czy naprawdę bycie silną oznaczało bycie pomijaną?

Następne dni były pełne napięcia. Unikałam mamy i Agaty. W pracy byłam rozkojarzona, a wieczorami płakałam w poduszkę. Tata próbował rozładować atmosferę żartami, ale nawet on wiedział, że coś pękło.

Pewnego popołudnia mama przyszła do mojego pokoju z albumem zdjęć.

– Pamiętasz te wakacje nad morzem? – zapytała, pokazując zdjęcie, na którym trzymam Agatę za rękę.

– Pamiętam – odpowiedziałam chłodno.

– Zawsze byłaś opiekunką swojej siostry. Może za bardzo przyzwyczaiłam się do tego, że jesteś silna…

Spojrzała mi w oczy i zobaczyłam w nich łzy.

– Przepraszam cię, Marto. Chciałam pomóc Agacie, bo wiem, że jest jej trudniej. Ale to nie znaczy, że ciebie nie kocham albo że jesteś mniej ważna.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Chciałam wierzyć mamie, ale gorycz była silniejsza od słów.

Wieczorem zadzwonił do mnie Bartek – mój chłopak.

– Co się dzieje? Jesteś jakaś inna ostatnio…

Opowiedziałam mu wszystko. Słuchał uważnie.

– Wiesz… Może twoja mama popełniła błąd, ale rodzina to coś więcej niż pieniądze. Może warto im powiedzieć, czego potrzebujesz?

Zastanowiłam się nad tym długo tej nocy. Czy naprawdę nigdy nie mówiłam mamie o swoich potrzebach? Czy zawsze udawałam silną?

Następnego dnia poprosiłam mamę o rozmowę.

– Mamo… Chcę ci powiedzieć coś ważnego. Potrzebuję twojego wsparcia tak samo jak Agata. Nie chcę być tą „silną”, która zawsze sobie radzi sama.

Mama przytuliła mnie mocno i pierwszy raz od dawna poczułam się zrozumiana.

Agata przyszła później do mojego pokoju z kubkiem herbaty.

– Przepraszam cię, Marto. Nie chcę być powodem twojego bólu. Może podzielimy się tym wsparciem? – zaproponowała z uśmiechem przez łzy.

Uścisnęłyśmy się mocno i wiedziałam już, że choć rana jeszcze się nie zagoiła, to zrobiłyśmy pierwszy krok ku pojednaniu.

Czasem patrzę na naszą rodzinę i zastanawiam się: czy naprawdę można kochać wszystkich jednakowo? Czy siostrzana miłość przetrwa każdą niesprawiedliwość? Co wy o tym sądzicie?