Kiedy mój zięć odwrócił cały mój świat – historia jednej deszczowej soboty

– Naprawdę nie możesz zadzwonić do Pawła? – zapytałam Zosię, patrząc na nią z nadzieją, choć dobrze wiedziałam, jaka będzie odpowiedź.

Zosia tylko spuściła wzrok i zaczęła nerwowo bawić się kluczami. Za oknem lało jak z cebra, a ja stałam na przystanku z czterema ciężkimi siatkami pełnymi zakupów. Autobus miał przyjechać dopiero za pół godziny, a ja czułam, jak mokre włosy przyklejają mi się do twarzy. Byłam zmęczona, zmarznięta i zła na cały świat – ale najbardziej na siebie, że znowu dałam się wciągnąć w tę sytuację.

– Wiesz, że on nie lubi, jak go o coś proszę… – wyszeptała Zosia. – Zawsze potem jest awantura.

Westchnęłam ciężko. Od kiedy Zosia wyszła za Pawła, wszystko się zmieniło. On był zamknięty w sobie, chłodny, zawsze miał jakieś „ale” do mojej obecności. A ja? Ja próbowałam być tą dobrą teściową, która nie wtrąca się za bardzo, ale przecież jestem matką! Chciałam tylko pomóc.

W końcu zebrałam się na odwagę. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Pawła. Serca biło mi jak oszalałe.

– Halo? – usłyszałam jego głos, suchy jak papier.

– Paweł… Przepraszam, że przeszkadzam. Jestem z Zosią na przystanku przy Biedronce. Strasznie pada i mamy dużo zakupów… Czy mógłbyś po nas podjechać?

Po drugiej stronie zapadła cisza. Już miałam się rozłączyć, gdy usłyszałam:

– Dobrze. Za dziesięć minut będę.

Rozłączył się bez słowa więcej. Spojrzałam na Zosię – była blada jak ściana.

– Mamo… On będzie zły.

– Zobaczymy – odpowiedziałam tylko, choć sama nie wierzyłam w swoje słowa.

Dziesięć minut później podjechał stary passat Pawła. Wysiadł nawet nie patrząc na nas. Otworzył bagażnik i bez słowa zaczął pakować siatki. W samochodzie panowała lodowata cisza. Krople deszczu bębniły o dach auta, a ja czułam, jak napięcie rośnie z każdą minutą.

Nagle Paweł zatrzymał się na czerwonym świetle i odwrócił głowę w moją stronę.

– Pani Aniu… – zaczął powoli. – Czy pani naprawdę uważa, że ja jestem taki potwór, że nie można mnie o nic poprosić?

Zosia wstrzymała oddech. Ja poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła.

– Paweł… Ja tylko nie chciałam być ciężarem. Wiem, że masz dużo pracy, że jesteś zmęczony…

– Ale przecież to normalne, że rodzina sobie pomaga! – przerwał mi nagle. – Tylko… Ja mam czasem wrażenie, że wy mnie traktujecie jak obcego.

Zosia wybuchła płaczem.

– Bo ty nigdy nie mówisz, co czujesz! – krzyknęła. – Wszystko dusisz w sobie! Ja już nie wiem, czy ci zależy na nas!

Paweł spojrzał na nią zaskoczony. Przez chwilę nikt się nie odzywał.

– Może… Może po prostu nie umiem inaczej – powiedział cicho Paweł. – W moim domu nigdy się nie rozmawiało o uczuciach. Mój ojciec tylko krzyczał albo milczał tygodniami.

Poczułam nagle ogromne współczucie do tego chłopaka. Zawsze widziałam w nim tylko zamkniętego w sobie mężczyznę, który nie chce mieć ze mną nic wspólnego. A może on po prostu nie umiał inaczej?

Dojechaliśmy pod blok w milczeniu. Pomógł nam zanieść zakupy do mieszkania i już miał wychodzić, gdy zatrzymałam go w drzwiach.

– Paweł… Dziękuję ci za pomoc. I przepraszam, jeśli kiedykolwiek poczułeś się tu obco. Jesteś częścią tej rodziny.

Spojrzał na mnie zaskoczony i chyba pierwszy raz zobaczyłam w jego oczach coś więcej niż chłód – może wdzięczność?

Tego wieczoru Zosia przyszła do mnie do kuchni.

– Mamo… My musimy chyba zacząć ze sobą rozmawiać. Wszyscy razem. Bo inaczej to wszystko się rozpadnie.

Przytuliłam ją mocno. Wiedziałam, że to dopiero początek trudnej drogi, ale pierwszy krok został zrobiony.

Od tamtej pory nasze relacje zaczęły się powoli zmieniać. Było dużo łez, trudnych rozmów i nieporozumień, ale też coraz więcej ciepła i wzajemnego zrozumienia. Paweł zaczął czasem sam dzwonić i pytać, czy czegoś nie potrzebuję. Zosia przestała bać się mówić o swoich uczuciach. A ja? Ja nauczyłam się prosić o pomoc i nie bać się być czasem słaba.

Czasem myślę: ile rodzin mogłoby być szczęśliwszych, gdybyśmy tylko potrafili ze sobą szczerze rozmawiać? Czy naprawdę tak trudno jest zrobić ten pierwszy krok?