Przyjęłam kuzynkę pod swój dach, a ona okradła mnie z poczucia bezpieczeństwa – czy można jeszcze ufać rodzinie?

– Magda, nie mam się gdzie podziać. Proszę, pomóż mi – głos Kasi drżał w słuchawce, a ja poczułam znajome ukłucie w sercu. Przecież to moja kuzynka, wychowałyśmy się razem, dzieliłyśmy dzieciństwo i sekrety. Bez wahania odpowiedziałam: – Przyjedź, czekam na ciebie.

Nie wiedziałam wtedy, że ta decyzja zmieni moje życie na zawsze.

Kasia pojawiła się u mnie późnym wieczorem. Miała podkrążone oczy i torbę wypchaną byle jak ubraniami. Przytuliłam ją mocno, czując jej drżenie. – Wszystko będzie dobrze – szepnęłam. Przez pierwsze dni była cicha, zamknięta w sobie. Tłumaczyła się rozstaniem z chłopakiem i problemami w pracy. Gotowałam jej ulubioną zupę pomidorową, starałam się rozśmieszyć, pokazywałam jej moje ulubione miejsca w Warszawie. Czułam się potrzebna, ważna.

Ale po tygodniu coś zaczęło się zmieniać. Kasia coraz częściej wychodziła wieczorami, wracała późno, czasem nie wracała wcale. Znikały drobne rzeczy – najpierw kosmetyki, potem biżuteria po babci. Zrzucałam to na własne roztargnienie. Przecież to niemożliwe, żeby Kasia…

Pewnego dnia wróciłam z pracy wcześniej. Drzwi do mojego pokoju były uchylone. Weszłam cicho i zobaczyłam Kasię przeszukującą moją szufladę z dokumentami. Zamarłam.

– Co ty robisz? – zapytałam drżącym głosem.

Kasia odwróciła się powoli, jej twarz była blada jak ściana.

– Szukałam… długopisu – wydukała.

Nie uwierzyłam jej. Coś we mnie pękło. Przez kolejne dni unikałyśmy się nawzajem. W domu panowała cisza, która bolała bardziej niż krzyk.

Zaczęły ginąć pieniądze z portfela. Zauważyłam też brak karty bankomatowej. Kiedy zapytałam Kasię wprost, wybuchła płaczem:

– Myślisz, że jestem złodziejką? Jak możesz!

Chciałam jej wierzyć, naprawdę chciałam. Ale kiedy dostałam powiadomienie z banku o wypłacie gotówki w środku nocy, wszystko stało się jasne.

Zadzwoniłam do niej:

– Kasia, musimy porozmawiać.

Przyszła do kuchni z opuszczoną głową.

– Wiem, co zrobiłaś – powiedziałam cicho. – Dlaczego?

Milczała długo, a potem wyszeptała:

– Nie radzę sobie… Mam długi… Hazard… Nie chciałam cię skrzywdzić.

Poczułam gniew i żal jednocześnie. – Skrzywdziłaś mnie najbardziej, jak mogłaś. Zabrałaś mi poczucie bezpieczeństwa we własnym domu.

Kasia spakowała się tego samego dnia. Nie zatrzymywałam jej. Przez kolejne tygodnie nie mogłam spać spokojnie. Każdy szmer wydawał mi się podejrzany, każdy telefon wywoływał lęk.

Mama powtarzała: – Rodzina to rodzina, trzeba wybaczać.

Ale jak wybaczyć komuś, kto zniszczył twoje zaufanie? Jak odbudować siebie po takiej zdradzie?

Próbowałam wrócić do normalności. Spotykałam się ze znajomymi, chodziłam na spacery po Łazienkach, ale czułam się pusta w środku. Zaczęłam unikać rodzinnych spotkań. Bałam się pytań: „Co u Kasi?”, „Dlaczego nie przyjeżdżacie razem?”.

Któregoś dnia dostałam od niej SMS-a: „Przepraszam. Wiem, że cię zawiodłam. Chciałabym cofnąć czas”.

Nie odpisałam. Nie umiałam.

Minęły miesiące. Powoli zaczęłam odbudowywać swoje życie. Zmieniłam zamki w drzwiach, kupiłam nowy portfel i biżuterię – już nie po babci, ale własną, wybraną przeze mnie. Nauczyłam się ufać sobie i swoim instynktom.

Ale czasem budzę się w nocy i pytam samą siebie: czy naiwność to naprawdę wada? Czy można jeszcze ufać rodzinie? A może każdy z nas nosi w sobie cień zdrady?

Czy wy też kiedyś zawiedliście się na kimś bliskim? Jak poradziliście sobie z utratą zaufania?