Dziadek wybrał sąsiadkę zamiast nas – historia o rozpadzie rodziny i walce o miłość
– Dziadku, dlaczego nie przyszedłeś na moje urodziny? – zapytałam cicho, stojąc w progu jego mieszkania. W powietrzu unosił się zapach świeżo parzonej kawy i… czegoś obcego. Obok niego, przy stole, siedziała pani Nadzieja – nasza sąsiadka, która jeszcze kilka miesięcy temu przynosiła nam ciasto na święta, a dziś była jego żoną.
Dziadek spojrzał na mnie z zakłopotaniem. – Wiesz, Aniu… dużo się ostatnio zmieniło. Musisz to zrozumieć.
Zrozumieć? Jak miałam zrozumieć, że człowiek, który uczył mnie łowić ryby nad Pilicą i piec najlepsze drożdżówki w Radomiu, nagle przestał mieć dla mnie czas? Po śmierci babci wszyscy byliśmy rozbici, ale to, co zrobił dziadek, bolało najbardziej. Zamiast być z nami, wybrał ją – Nadzieję. Sąsiadkę z naprzeciwka, która zawsze miała za dużo do powiedzenia i za głośno się śmiała.
Mama płakała po nocach. Tata przeklinał pod nosem, kiedy widział dziadka na spacerze z nową żoną. A ja? Ja czułam się zdradzona. Jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca i rzucił go psom na pożarcie.
Pewnego wieczoru usłyszałam przez ścianę podniesione głosy. Mama kłóciła się z dziadkiem przez telefon:
– Jak mogłeś tak szybko zapomnieć o mamie? O nas? Przecież ona nawet nie zna twoich wnuków!
– Znam swoje życie najlepiej! – krzyczał dziadek. – Nie będę się tłumaczył! Każdy ma prawo do szczęścia!
Szczęście… Czyje szczęście? Bo na pewno nie nasze.
W szkole nie mogłam się skupić. Koleżanki pytały, dlaczego jestem taka smutna. Nie umiałam im odpowiedzieć. Wstydziłam się tego, co dzieje się w domu. Wstydziłam się dziadka.
W niedzielę poszliśmy całą rodziną na cmentarz do babci. Mama postawiła świeże kwiaty na grobie i zaczęła płakać. Tata objął ją ramieniem, a ja patrzyłam na zdjęcie babci na nagrobku. Miała łagodne oczy i ciepły uśmiech. Zawsze mówiła: „Rodzina jest najważniejsza”.
Ale nasza rodzina już nie była taka sama.
Po powrocie do domu postanowiłam napisać list do dziadka:
„Dziadku,
Nie rozumiem, dlaczego nas zostawiłeś. Bardzo za Tobą tęsknię. Chciałabym znów pójść z Tobą na lody albo pograć w szachy w parku. Czy to już nigdy nie będzie możliwe?
Twoja Ania”
Nie miałam odwagi mu go dać. Schowałam list pod poduszką i płakałam przez pół nocy.
Kilka dni później mama dostała zaproszenie na obiad od dziadka i pani Nadziei. Nie chciała iść, ale tata ją przekonał:
– Musimy spróbować się dogadać. To w końcu twój ojciec.
Poszliśmy wszyscy razem. Pani Nadzieja otworzyła drzwi z szerokim uśmiechem:
– Witajcie! Cieszę się, że przyszliście!
Czułam się tam jak intruz. Dziadek był spięty, unikał mojego wzroku. Rozmowa się nie kleiła. Pani Nadzieja opowiadała o swoich wnukach z Warszawy, jakby chciała nam udowodnić, że jej rodzina jest lepsza.
W pewnym momencie mama nie wytrzymała:
– Tato, czy ty naprawdę już nas nie potrzebujesz?
Dziadek spuścił głowę:
– Potrzebuję… Ale życie musi toczyć się dalej.
Po obiedzie wróciliśmy do domu w milczeniu. Mama płakała całą noc.
Od tamtej pory widywaliśmy dziadka coraz rzadziej. Na święta przysyłał kartki podpisane „Z pozdrowieniami – Jan i Nadzieja”. Bez żadnego „kocham cię”, bez ciepła.
Z czasem nauczyłam się żyć bez niego, ale rana w sercu nie chciała się zagoić. Zazdrościłam koleżankom, które miały pełne rodziny i dziadków na każdej szkolnej uroczystości.
Minęły dwa lata. Pewnego dnia dostałam telefon od dziadka:
– Aniu… czy moglibyśmy się spotkać?
Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Umówiliśmy się w parku, tam gdzie kiedyś graliśmy w szachy.
Dziadek był starszy, bardziej zmęczony. Usiadł obok mnie na ławce.
– Przepraszam cię, Aniu – powiedział cicho. – Chciałem być szczęśliwy, ale chyba popełniłem błąd. Myślałem, że nowa rodzina uleczy moją samotność po babci… Ale was mi brakuje najbardziej.
Poczułam łzy pod powiekami.
– Dziadku… czy możemy zacząć od nowa?
Objął mnie mocno.
– Bardzo bym tego chciał.
Nie wiem, czy kiedykolwiek wybaczę mu całkowicie. Ale wiem jedno: rodzina to nie tylko krew – to wybory, które podejmujemy każdego dnia.
Czy można odbudować coś, co zostało tak bardzo zranione? Czy wy też kiedyś czuliście się opuszczeni przez kogoś najbliższego?