Zerwałam kontakt z rodzicami i po raz pierwszy poczułam wolność – historia Magdy z Gdańska
– Magda, nie przesadzaj, przecież to twoja matka! – krzyknął Bartek, mój chłopak, kiedy po raz kolejny wróciłam do domu roztrzęsiona po rozmowie z rodzicami. Stałam w kuchni, trzymając kubek z herbatą tak mocno, że aż bolały mnie palce. W głowie dudniły mi słowa mamy: „Zawsze byłaś niewdzięczna. Wszystko robisz na przekór.”
Nie pamiętam dnia, w którym nie czułam się winna. Moje dzieciństwo w Gdańsku upłynęło pod znakiem cichych dni, trzaskania drzwiami i wiecznych pretensji. Ojciec – wiecznie nieobecny, zamknięty w swoim świecie, matka – kontrolująca każdy mój krok. Nawet kiedy miałam już dwadzieścia siedem lat i własne mieszkanie na Przymorzu, potrafiła zadzwonić o szóstej rano z pytaniem, czy na pewno zjadłam śniadanie.
– Magda, nie możesz tak po prostu przestać odbierać telefonów – powtarzała mi przyjaciółka Kasia. – To twoja rodzina.
Ale czy rodzina powinna być ciężarem? Czy powinna sprawiać, że czujesz się jak ktoś gorszy? Przez lata próbowałam zasłużyć na ich akceptację. Skończyłam studia, znalazłam dobrą pracę w agencji reklamowej, nawet zaczęłam chodzić do kościoła, żeby mama była dumna. Nic nie wystarczało.
Najgorsze były święta. Wigilijny stół, przy którym nikt nie patrzył sobie w oczy. Ojciec milczący, matka zaciśnięte usta i ja – próbująca rozładować napięcie żartem. Zawsze kończyło się tak samo: „Magda, nie rozumiesz, ile dla ciebie poświęciliśmy.”
Pewnego dnia po pracy wróciłam do mieszkania i zobaczyłam na wyświetlaczu piętnaście nieodebranych połączeń od mamy. Włączyłam telefon na głośnik:
– Magda, odbierz w końcu! Nie wiem, co się z tobą dzieje! Czy ty naprawdę chcesz mnie wpędzić do grobu?
Poczułam, jak coś we mnie pęka. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Nie pierwszy raz, ale tym razem coś było inaczej. Zrozumiałam, że nie chcę już tak żyć. Że nie chcę być narzędziem do spełniania cudzych oczekiwań.
Następnego dnia napisałam mamie SMS-a: „Potrzebuję czasu dla siebie. Proszę, nie kontaktuj się ze mną przez jakiś czas.”
Bartek patrzył na mnie z niedowierzaniem:
– Serio? Myślisz, że to coś zmieni?
– Muszę spróbować – odpowiedziałam cicho.
Przez pierwsze dni czułam się jak przestępca. Każdy dźwięk telefonu przyprawiał mnie o dreszcze. Mama pisała wiadomości: „Nie poznaję cię. Z kim ty się zadajesz? Co ci nagadali?” Ojciec zadzwonił raz – powiedział tylko: „Nie rób matce przykrości.”
W pracy byłam rozkojarzona. Szefowa zwróciła mi uwagę:
– Magda, co się z tobą dzieje? Zawsze byłaś taka sumienna.
Nie umiałam jej odpowiedzieć. W głowie miałam tylko jedno: czy jestem złą córką?
Minęły tygodnie. Zaczęłam oddychać pełną piersią. Po raz pierwszy od lat poszłam sama nad morze – usiadłam na plaży w Brzeźnie i patrzyłam na fale. Poczułam spokój. Nikt nie pytał mnie o plany na przyszłość, nikt nie krytykował moich wyborów.
Zaczęłam spotykać się częściej z Kasią i jej znajomymi. Odkrywałam siebie na nowo – co lubię jeść, jakiej muzyki słuchać, co mnie naprawdę śmieszy. Bartek nie rozumiał mojej potrzeby wolności:
– Przesadzasz. Każdy ma jakieś rodzinne problemy.
– Ale nie każdy pozwala się przez nie niszczyć – odpowiedziałam.
W końcu Bartek odszedł. Powiedział, że nie chce być z kimś, kto „ucieka od odpowiedzialności”. Bolało mnie to bardziej niż chciałam przyznać.
Samotność była trudna. Czasem budziłam się w nocy z poczuciem winy i tęsknoty za czymś, czego nigdy nie miałam – za ciepłem rodzinnego domu. Ale wiedziałam już, że muszę wybrać siebie.
Po kilku miesiącach mama przestała pisać. Ojciec milczał jak zawsze. Czułam ulgę i smutek jednocześnie.
Pewnego dnia spotkałam mamę przypadkiem w sklepie na Zaspie. Spojrzała na mnie chłodno:
– Dobrze wyglądasz.
– Dziękuję – odpowiedziałam drżącym głosem.
– Może kiedyś do nas zadzwonisz – rzuciła i odeszła bez słowa.
Wyszłam ze sklepu i poczułam łzy na policzkach. Nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy rodziną w pełnym tego słowa znaczeniu. Ale wiem jedno: mam prawo do własnego życia.
Czasem zastanawiam się: czy egoizm to naprawdę grzech? Czy może jedyna droga do tego, żeby być szczęśliwym? Jak wy byście postąpili na moim miejscu?