Brat żąda pieniędzy na ślub – rodzinna wojna o dom rodziców. Czy można uratować rodzinę, gdy pieniądze stają się ważniejsze niż więzi?
– Nie rozumiesz? To mój jedyny ślub! – Paweł krzyczał, a jego głos odbijał się echem od ścian naszego starego mieszkania na Pradze. Mama siedziała przy stole, zaciskając dłonie na kubku z herbatą, jakby to miało ją ochronić przed tym, co się właśnie działo. Tata patrzył w okno, udając, że nie słyszy, ale widziałam, jak drży mu szczęka. Ja stałam pośrodku kuchni, czując się jak sędzia w procesie, którego nigdy nie chciałam prowadzić.
Paweł zawsze był tym impulsywnym. Ja – rozsądna, ta „od papierów”, która wszystko ogarnia. Kiedy zmarła babcia i dom przeszedł na naszą rodzinę, rodzice zapisali go na mnie i Pawła po połowie. Wtedy wydawało się to sprawiedliwe. Ale teraz Paweł miał plan: sprzedać dom, podzielić pieniądze i sfinansować swój wymarzony ślub z Magdą. Ja nie chciałam nawet o tym słyszeć.
– To nie jest tylko twój dom – powiedziałam cicho, próbując nie podnosić głosu. – Tu dorastaliśmy. Tu mama i tata chcą zostać. Nie możemy ich wyrzucić.
Paweł przewrócił oczami. – Przecież mogą zamieszkać u Magdy rodziców na wsi! Tam jest cisza, spokój…
Mama spojrzała na mnie błagalnie. Wiedziałam, że nie chce opuszczać Warszawy. Tata milczał, ale jego twarz była szara ze zmartwienia.
Od tamtej rozmowy wszystko się zmieniło. W domu zapanowała cisza przerywana tylko kłótniami. Mama płakała po nocach, tata coraz częściej wychodził „na spacer”, a ja… ja czułam się winna wszystkiemu. Paweł przestał się odzywać, wysyłał tylko krótkie smsy: „Zastanów się jeszcze”.
Pewnej nocy usłyszałam cichy szloch mamy w kuchni. Usiadłam obok niej.
– Mamo…
– Nie chcę was stracić – wyszeptała. – Ale nie mogę patrzeć, jak się kłócicie przez pieniądze.
Objęłam ją mocno. Wiedziałam, że muszę coś zrobić, ale nie miałam pojęcia co.
Następnego dnia poszłam do Pawła. Mieszkał z Magdą w kawalerce na Bródnie. Otworzył mi drzwi z miną obrażonego dziecka.
– Przyszłaś mnie przekonać?
– Przyszłam porozmawiać – odpowiedziałam spokojnie.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie. Magda krzątała się w kuchni, udając, że nas nie słyszy.
– Paweł… Rozumiem, że chcesz mieć piękny ślub. Ale czy naprawdę musisz przez to niszczyć naszą rodzinę?
Spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Ty zawsze miałaś wszystko pod kontrolą. Ja też chcę coś dostać! Chcę zacząć nowe życie z Magdą.
– Ale kosztem rodziców? Kosztem domu?
Widziałam w jego oczach walkę – między żalem a dumą.
– Może gdybyście mnie bardziej wspierali…
Zabrakło mi słów. Wyszłam stamtąd z poczuciem porażki.
Czas mijał. Rodzice zaczęli mówić o sprzedaży domu „dla świętego spokoju”. Mama coraz częściej wspominała o przeprowadzce na wieś, choć wiedziałam, że to dla niej jak wyrok.
Pewnego wieczoru tata usiadł ze mną przy stole.
– Może powinniśmy ustąpić Pawłowi? – zapytał cicho. – Może wtedy wszystko wróci do normy?
Poczułam gniew i bezsilność jednocześnie.
– A co z wami? Gdzie będziecie szczęśliwi?
Tata wzruszył ramionami.
– Najważniejsze, żebyście wy byli razem.
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym, jak łatwo pieniądze mogą rozbić nawet najbliższych sobie ludzi.
W końcu postanowiłam działać po swojemu. Zorganizowałam rodzinne spotkanie – wszyscy razem przy jednym stole, bez telefonów i uciekania od rozmowy.
– Musimy to rozwiązać – zaczęłam drżącym głosem. – Paweł, rozumiem twoje potrzeby. Ale dom to nie tylko mury i dach. To nasze wspomnienia, miejsce dla mamy i taty…
Paweł spuścił wzrok.
– Nie chcę was skrzywdzić… Ale nie mam innego wyjścia.
Wtedy mama powiedziała coś, czego nikt się nie spodziewał:
– Może powinniśmy podzielić dom? Zrobić dwa mieszkania? My zostaniemy na dole, wy z Magdą na górze?
Zapadła cisza. Paweł spojrzał na Magdę; ona skinęła głową.
– To by mogło się udać… – powiedział cicho.
Tata uśmiechnął się pierwszy raz od tygodni.
Nie było łatwo – remont kosztował nerwy i pieniądze, ale udało się. Paweł z Magdą zamieszkali na górze, rodzice zostali na dole. Ślub był skromniejszy niż planowali, ale rodzina została razem.
Czasem myślę o tym wszystkim i zastanawiam się: czy naprawdę musieliśmy przejść przez taki kryzys, żeby zrozumieć, co jest najważniejsze? Czy pieniądze zawsze będą dzielić ludzi bardziej niż ich łączyć? Co wy byście zrobili na moim miejscu?