Kiedy poprosiłam dzieci, by odwiedziły babcię: Historia dumy, bólu i przebaczenia w polskiej rodzinie

— Mamo, dlaczego nie możesz choć raz zostać z Olą i Kubą? — zapytałam, czując jak głos mi drży. Stałam w kuchni, ściskając telefon tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. Po drugiej stronie słyszałam ciszę, tę ciężką, pełną wyrzutów ciszę, którą znałam od lat.

— Wiesz dobrze, Aniu, że mam swoje sprawy. Nie jestem niańką — odpowiedziała chłodno moja mama, pani Jadwiga, kobieta twarda jak skała. Zawsze taka była. Nawet kiedy byłam mała, rzadko przytulała, nie mówiła „kocham cię”. Zamiast tego dawała mi kanapki do szkoły i pilnowała ocen. Teraz, gdy sama miałam dzieci, liczyłam na jej wsparcie. Ale ona zawsze była zajęta: działka, kółko różańcowe, sąsiadki.

Z czasem przestałam pytać. Zorganizowałam opiekunkę, potem żłobek i przedszkole. Pracowałam na dwa etaty, a wieczorami padałam ze zmęczenia. Mąż, Tomek, pomagał jak mógł, ale jego praca w delegacjach nie dawała nam zbyt wielu wspólnych chwil. Czułam się samotna i rozżalona. Kiedy widziałam koleżanki odbierające dzieci od babć, ściskało mnie w środku.

Najgorsze były święta. Mama przychodziła z ciastem i prezentami dla wnuków, ale nie potrafiła z nimi rozmawiać. Ola próbowała pokazać jej rysunki, Kuba opowiadał o przedszkolu — ona kiwała głową i patrzyła przez okno. Po wszystkim zostawał po niej zapach perfum i poczucie pustki.

Pewnego dnia zadzwonił telefon. — Aniu… mama miała wypadek — usłyszałam głos sąsiadki. — Potrącił ją samochód na przejściu. Jest w szpitalu.

Serce mi zamarło. Wszystkie żale nagle wydały się błahe. Pobiegłam do szpitala. Mama leżała na łóżku, blada i drobna jak nigdy dotąd. Miała złamaną nogę i potłuczone żebra. Lekarze mówili o długiej rehabilitacji.

— Nie chcę być ciężarem — powiedziała cicho, gdy przyszłam następnego dnia z dziećmi. — Poradzę sobie sama.

— Mamo, nie jesteś sama — odpowiedziałam stanowczo. — Teraz my ci pomożemy.

Zaczęły się tygodnie pełne napięcia. Musiałam pogodzić pracę, dom i opiekę nad mamą. Dzieci początkowo były nieufne wobec babci — Ola nawet spytała: — Dlaczego babcia nas nie lubi?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Wieczorami płakałam z bezsilności. Czułam się rozdarta między obowiązkiem a żalem z przeszłości.

Pewnego popołudnia usłyszałam rozmowę mamy z Olą:

— Babciu, dlaczego nigdy nie przyszłaś po mnie do przedszkola?

Mama długo milczała. W końcu powiedziała: — Bałam się… że nie będę dobrą babcią. Tak jak nie byłam dobrą mamą dla twojej mamy.

Ola spojrzała na mnie pytająco. Poczułam łzy pod powiekami.

— Babciu, ja cię lubię — powiedziała cicho Ola i przytuliła się do niej.

Coś pękło w mojej mamie. Zaczęła opowiadać dzieciom historie ze swojego dzieciństwa: o wojnie, o pracy w fabryce, o tym jak sama wychowywała mnie bez wsparcia swojej matki. Dzieci słuchały z otwartymi ustami.

Z czasem mama zaczęła się otwierać. Pomagała Oli w lekcjach, szydełkowała z Kubą szaliki dla misiów. Ja patrzyłam na to wszystko z niedowierzaniem i… zazdrością. Dlaczego mnie tego nie dała?

Pewnego wieczoru usiadłyśmy razem przy stole.

— Aniu… przepraszam cię za wszystko — powiedziała nagle mama. — Nie umiałam być blisko. Bałam się okazywać uczucia.

— Mamo… ja też przepraszam. Za to, że tak długo miałam do ciebie żal.

Objęłyśmy się po raz pierwszy od lat.

Dziś wiem, że przebaczenie nie przychodzi łatwo. Czasem potrzeba tragedii, by zobaczyć drugiego człowieka naprawdę. Moja mama nie zmieni się już całkiem — ale nauczyłyśmy się być razem inaczej.

Często myślę: ile rodzin w Polsce nosi w sobie takie niewypowiedziane żale? Czy potrafimy wybaczać naszym bliskim zanim będzie za późno?