Awans, który kosztował zbyt wiele: Moja walka o sukces w Warszawie

— Magda, musisz zrozumieć, że nie możesz mieć wszystkiego — głos mojego męża, Piotra, odbijał się echem w pustym salonie. Stałam przy oknie, patrząc na rozświetlone wieżowce Warszawy, które jeszcze kilka lat temu wydawały mi się symbolem spełnienia marzeń. Teraz były tylko zimnymi, obojętnymi kolosami.

— Ale ja nie chcę wybierać — odpowiedziałam cicho, ledwo powstrzymując łzy. — Pracowałam na ten awans całe życie. To moja szansa.

Piotr westchnął ciężko i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Znowu zostałam sama. Tak jak przez ostatnie miesiące, odkąd zaczęła się ta cała walka o stanowisko dyrektorki działu marketingu w naszej firmie. Nazywam się Magda Nowak i jeszcze niedawno myślałam, że można mieć wszystko: rodzinę, miłość i sukces zawodowy. Dziś wiem, jak bardzo się myliłam.

Wszystko zaczęło się niewinnie. Szefowa, pani Malinowska, ogłosiła, że odchodzi na emeryturę. W firmie zawrzało — każdy chciał jej miejsce. Ja też. Pracowałam tam już dziesięć lat, znałam każdy projekt, każdy zespół. Wiedziałam, że jestem gotowa. Ale nie byłam jedyna.

— Magda, słyszałaś? — zapytała mnie Anka podczas lunchu w firmowej kuchni. — Podobno Krzysiek z finansów też startuje na to stanowisko.

— Krzysiek? — prychnęłam. — On nawet nie wie, czym się zajmuje nasz dział.

Anka spojrzała na mnie z niepokojem. — Uważaj na niego. Ma znajomości u prezesa.

Zignorowałam jej ostrzeżenie. Byłam pewna siebie, może nawet zbyt pewna. Zaczęły się tygodnie pełne stresu: dodatkowe projekty, prezentacje przed zarządem, niekończące się maile po nocach. Piotr coraz częściej patrzył na mnie z wyrzutem.

— Nie było cię na urodzinach Oli — powiedział pewnego wieczoru. Nasza córka miała wtedy siedem lat.

— Przepraszam, kochanie — próbowałam ją przytulić, ale odsunęła się ode mnie. — Musiałam zostać dłużej w pracy.

— Zawsze musisz — rzucił Piotr z goryczą.

Wiedziałam, że coś tracę. Ale nie umiałam przestać. Każdy dzień był walką: o uwagę szefa, o uznanie kolegów, o własne poczucie wartości. Zaczęły pojawiać się plotki. Ktoś rozpuścił pogłoskę, że sypiam z prezesem. Ktoś inny twierdził, że podkradam pomysły zespołu.

Pewnego dnia Anka podeszła do mnie blada jak ściana.

— Magda… Krzysiek rozesłał do zarządu raport z twoimi błędami sprzed dwóch lat.

Zamarłam. Wiedziałam, że to była drobnostka — literówka w budżecie projektu. Ale w oczach zarządu mogło to wyglądać poważnie.

— Skąd on to wytrzasnął? — zapytałam przez zaciśnięte zęby.

Anka wzruszyła ramionami. — Podobno ktoś mu pomógł…

Zaczęłam podejrzewać wszystkich. Nawet Ankę. Praca stała się polem bitwy; każdy uśmiech wydawał się fałszywy, każde „cześć” podszyte interesem. W domu było jeszcze gorzej.

— Magda, Ola pytała, czy pojedziemy razem na wakacje — Piotr próbował jeszcze ratować naszą rodzinę.

— Nie mogę teraz o tym myśleć! — wybuchłam. — Za tydzień mam najważniejszą prezentację w życiu!

Ola płakała w swoim pokoju, a ja czułam się winna i bezsilna jednocześnie. Ale nie umiałam przestać walczyć.

W końcu nadszedł dzień decyzji. Prezes wezwał mnie do siebie.

— Pani Magdo — zaczął oficjalnym tonem — gratuluję awansu na stanowisko dyrektora działu marketingu.

Powinnam była skakać z radości. Ale kiedy wróciłam do domu z butelką szampana, zastałam Piotra pakującego walizki.

— Nie potrafię już tak żyć — powiedział cicho. — Ola zostaje ze mną do końca tygodnia. Musisz sobie wszystko przemyśleć.

Zostałam sama w pustym mieszkaniu z awansem i szampanem, który smakował jak popiół.

Przez kolejne tygodnie próbowałam pogodzić nową rolę z życiem osobistym. Dzwoniłam do Oli codziennie, ale coraz częściej nie odbierała telefonu. Piotr nie chciał ze mną rozmawiać.

W pracy byłam szefową, ale nikt już mi nie ufał. Anka przeniosła się do innego działu. Krzysiek odszedł do konkurencji i rozpuścił kolejne plotki na mój temat.

Pewnego wieczoru wróciłam do pustego mieszkania i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Zobaczyłam zmęczoną kobietę z podkrążonymi oczami i pytaniem wypisanym na twarzy: czy naprawdę było warto?

Dziś wiem jedno: sukces smakuje gorzko, jeśli nie masz z kim go dzielić.

Czy Wy też kiedyś poświęciliście coś ważnego dla kariery? Czy można odzyskać to, co się straciło po drodze?