Między dwoma światami: Czy powinnam jeszcze widywać teściów po tym, co odkryłam?
— Lidia, nie przesadzaj, to przecież tylko pieniądze! — głos mojego męża, Pawła, odbijał się echem w ciasnej kuchni. Stałam przy zlewie, ściskając w dłoni kubek tak mocno, że aż pobielały mi knykcie. Przez okno widziałam ogród, w którym bawiła się nasza córka, Zosia. Jej śmiech był jak wyrzut sumienia.
— Tylko pieniądze? — powtórzyłam cicho, czując jak łzy napływają mi do oczu. — Paweł, oni przez lata okłamywali nas oboje. Wzięli kredyt na nasze mieszkanie na swoje nazwisko, a potem przez dziesięć lat każą nam im oddawać pieniądze, jakby to była ich łaska. A teraz dowiaduję się, że mieszkanie już dawno jest spłacone, a my dalej płacimy im co miesiąc! Jak możesz to bagatelizować?
Paweł spuścił wzrok. Wiedziałam, że dla niego to też szok, ale nie potrafił się przeciwstawić swoim rodzicom. Zawsze był tym grzecznym synem, który nie chce nikogo zawieść. Ja natomiast czułam się zdradzona i upokorzona.
Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu, kiedy przypadkiem znalazłam w szufladzie teściów dokumenty z banku. Pojechałam do nich po Zosię i kiedy czekałam w salonie, zauważyłam kopertę z logo naszego banku. Coś mnie tknęło. Otworzyłam ją i przeczytałam: „Kredyt hipoteczny spłacony w całości – 2019 rok”. Zamarłam. Przecież od tamtej pory minęły cztery lata, a my dalej przelewamy im co miesiąc ponad dwa tysiące złotych.
Wróciłam do domu z bijącym sercem. Przez całą noc nie mogłam spać. Rano powiedziałam o wszystkim Pawłowi. Najpierw nie chciał wierzyć. Potem zadzwonił do matki.
— Mamo, czy to prawda, że kredyt na mieszkanie już dawno spłaciliście? — zapytał drżącym głosem.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
— Pawełku, to nie tak… My przecież pomagaliśmy wam… — zaczęła tłumaczyć teściowa.
— Pomagaliście? To dlaczego dalej bierzcie od nas pieniądze? — nie wytrzymałam i wyrwałam mu telefon z ręki.
— Lidia, nie rozumiesz… My mamy swoje wydatki… Ty zawsze byłaś taka roszczeniowa… — usłyszałam jej zimny głos.
Odłożyłam słuchawkę i poczułam, jak świat wali mi się na głowę. Przez dziesięć lat żyłam w przekonaniu, że teściowie są dla nas wsparciem. Że dzięki nim mamy dach nad głową. A teraz okazało się, że wykorzystywali naszą wdzięczność i naiwność.
Przez kolejne dni w domu panowała cisza. Paweł zamknął się w sobie. Unikał rozmów ze mną i z Zosią. Ja natomiast czułam narastającą złość i żal. Nie mogłam patrzeć na teściów tak samo jak wcześniej. Każda ich wizyta była dla mnie udręką.
W niedzielę przyszli na obiad. Siedzieliśmy przy stole w milczeniu. Teściowa udawała, że nic się nie stało. Teść żartował z Zosią, jakby chciał rozładować napięcie.
— Lidia, może podasz jeszcze trochę rosołu? — zapytała teściowa z wymuszonym uśmiechem.
— Nie jestem już waszą służącą — odpowiedziałam ostro, nie patrząc jej w oczy.
Paweł spojrzał na mnie błagalnie, ale nie miałam już siły udawać.
Po obiedzie zamknęłam się w sypialni i płakałam. Czułam się oszukana przez ludzi, którym ufałam najbardziej po własnych rodzicach. Zastanawiałam się, jak mogłam być tak ślepa.
Wieczorem Paweł przyszedł do mnie.
— Lidia… Może spróbujemy to jakoś załatwić? Może porozmawiamy jeszcze raz z rodzicami?
— O czym tu rozmawiać? — przerwałam mu. — Oni nas okradali przez lata! Jak mam im wybaczyć? Jak mam patrzeć im w oczy?
— To moi rodzice… — wyszeptał bezradnie.
— A ja? Ja się nie liczę? Nasza rodzina?
Nie odpowiedział. Wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.
Od tamtej pory żyjemy jak obcy ludzie pod jednym dachem. Paweł coraz częściej wychodzi z domu, wraca późno. Zosia pyta mnie, dlaczego tata jest smutny i dlaczego babcia już nie przychodzi tak często jak dawniej.
Czuję się rozdarta między lojalnością wobec męża a własnym poczuciem godności. Nie wiem, czy potrafię jeszcze zaufać teściom. Nie wiem nawet, czy potrafię jeszcze zaufać Pawłowi.
Czasem zastanawiam się, czy warto było poświęcać wszystko dla tej rodziny. Czy można odbudować coś, co zostało tak brutalnie zniszczone przez kłamstwo?
Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć? Czy można jeszcze być rodziną po czymś takim?