„Nie jestem wystarczająca?” – Gorzka rozmowa z córką, która zmieniła moje życie
– Mamo, nie rozumiesz, ja po prostu potrzebuję więcej wsparcia! – Lana podniosła głos, a jej oczy błyszczały od łez i złości. Stałyśmy w mojej ciasnej kuchni na warszawskim Bródnie, gdzie od śmierci męża spędzam większość dni w samotności. W rękach ściskałam kubek z zimną już herbatą, próbując opanować drżenie.
– Lano, przecież zawsze jestem, kiedy mnie potrzebujesz. – Mój głos był cichy, niemal błagalny. – Może nie mam tyle pieniędzy co twoi teściowie, ale serce oddałam ci całe.
– Ale to nie wystarcza! – przerwała mi gwałtownie. – Oni mogą nam pomóc z kredytem, z przedszkolem dla Antosia, nawet z wakacjami. Ty… ty możesz tylko pogłaskać mnie po głowie i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale to nie rozwiązuje problemów!
Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. Przypomniałam sobie wszystkie noce spędzone przy jej łóżku, kiedy miała gorączkę. Wszystkie godziny na szyciu ubranek dla lalek, bo nie było nas stać na nowe zabawki. Wszystkie rozmowy o życiu i marzeniach, które prowadziłyśmy przy kuchennym stole.
– Lano… – zaczęłam, ale ona już była w przedpokoju, zakładając płaszcz. – Nie rozumiesz mnie, mamo. Może gdybyś była młodsza, miała lepszą emeryturę…
Drzwi trzasnęły. Zostałam sama z ciszą i swoim bólem.
Przez kolejne dni nie mogłam przestać o tym myśleć. Czy naprawdę zawiodłam jako matka? Czy to moja wina, że urodziłam ją późno, mając czterdzieści dwa lata? Że po śmierci Staszka musiałam liczyć każdy grosz i nie mogłam jej zapewnić wszystkiego, co chciała?
Pamiętam dzień, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Lekarze ostrzegali: „To ryzykowne w tym wieku”. Ale ja czułam się silna. Chciałam dać Lanusi wszystko – miłość, dom, poczucie bezpieczeństwa. Pracowałam jako nauczycielka polskiego w podstawówce na Targówku. Nie zarabiałam dużo, ale zawsze starałam się być dla niej obecna.
Kiedy Lana poszła na studia do Krakowa, płakałam całą noc. Bałam się o nią – o to, czy sobie poradzi, czy będzie szczęśliwa. Wysyłałam jej paczki z domowym ciastem i ciepłe swetry na zimę. Nigdy nie prosiła o pieniądze – a ja i tak odkładałam każdy grosz na jej podręczniki.
A teraz? Teraz słyszę od niej, że nie jestem wystarczająca.
Zadzwoniłam do mojej siostry, Hani.
– Haniu… Lana powiedziała mi coś strasznego. Że nie jestem dla niej wsparciem… Bo nie mam pieniędzy jak jej teściowie.
Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.
– Wiesz co? – odezwała się w końcu Hania. – Dzieci teraz mają inne priorytety. Może za bardzo ją chroniłaś? Może powinna nauczyć się radzić sobie sama?
Zastanawiałam się nad tym długo. Czy rzeczywiście wychowałam ją na kogoś, kto mierzy wartość rodzica ilością przekazanych pieniędzy?
Kilka dni później Lana zadzwoniła sama.
– Mamo… Przepraszam za tamto. Byłam zmęczona i zestresowana… Antoś choruje, a Michał ciągle w pracy. Teściowie pomagają nam finansowo, ale… ja chyba najbardziej potrzebuję ciebie.
– Ale przecież mówiłaś…
– Wiem co mówiłam! – przerwała mi ze łzami w głosie. – Ale to nieprawda. Tylko ty potrafisz mnie uspokoić. Tylko ty rozumiesz mnie bez słów.
Poczułam ulgę i ból jednocześnie. Ulgę – bo Lana nadal mnie potrzebuje. Ból – bo wiem, że nigdy nie będę mogła dać jej tyle komfortu materialnego co rodzina Michała.
Tego wieczoru długo patrzyłam przez okno na światła miasta. Przypomniały mi się słowa mojej mamy: „Miłość matki jest jak ciepły koc – czasem cienki i stary, ale zawsze ogrzeje”.
Następnego dnia pojechałam do Lany z domowym rosołem i świeżo upieczonym chlebem. Antoś przytulił się do mnie mocno.
– Babciu! – krzyknął radośnie.
Lana spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Mamo… Dziękuję ci za wszystko.
Nie odpowiedziałam nic. Po prostu ją przytuliłam.
Czasem myślę: czy naprawdę można mierzyć wartość matki ilością pieniędzy? Czy miłość i obecność są dziś mniej ważne niż przelewy na konto? Może to świat się zmienił… a może to ja powinnam nauczyć się kochać siebie taką, jaką jestem?
Czy wy też czasem czujecie się niewystarczający dla swoich bliskich? Co jest ważniejsze: pieniądze czy serce?