Noc, która rozdarła naszą rodzinę: Gdy dzieci zostały u babci, a my zostaliśmy sami
– Mamo, proszę… Mogę wrócić do domu? – Emina szlochała do słuchawki, a ja czułam, jak serce mi pęka. Była godzina 21:30, dzieci dopiero co pojechały do mojej mamy na noc. Miała to być nasza pierwsza wolna noc od miesięcy. Zbyszek już nalewał wino do kieliszków, w tle grała cicho muzyka. Miałam nadzieję na rozmowę, może nawet na bliskość, której tak bardzo nam brakowało.
– Kochanie, przecież mówiłyście z Hanią, że chcecie zostać u babci – próbowałam ją uspokoić. – Jutro rano przyjedziemy po was.
– Ale ja chcę do domu! – jej głos był coraz bardziej rozpaczliwy.
Zbyszek przewrócił oczami. – Daj jej się wypłakać. Przecież to tylko jedna noc.
Odłożyłam telefon i usiadłam naprzeciwko niego. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Wino stało nietknięte. W końcu Zbyszek westchnął:
– Może powinniśmy po nie pojechać?
– Nie… – odpowiedziałam cicho. – Muszą się nauczyć spać poza domem. Przecież to tylko jedna noc.
Ale coś we mnie już pękło. Zamiast cieszyć się wolnym wieczorem, czułam niepokój. Zbyszek próbował rozładować atmosferę żartem:
– Może wreszcie pogadamy jak dawniej? Bez dzieci, bez krzyków…
Uśmiechnęłam się blado. Przez chwilę naprawdę chciałam wierzyć, że ta noc może nas zbliżyć. Ale kiedy usiedliśmy na kanapie, cisza była gęsta i ciężka. Każde z nas patrzyło w inną stronę.
– Pamiętasz, jak kiedyś potrafiliśmy rozmawiać godzinami? – zapytałam nagle.
Zbyszek wzruszył ramionami. – Czasy się zmieniły. Dzieci, praca…
– Ale my się zmieniliśmy – powiedziałam cicho.
Nie odpowiedział. Wziął łyk wina i zapatrzył się w ekran telewizora. Ja też napiłam się trochę, ale smak był gorzki.
Wtedy zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz i szybko wyciszył dźwięk.
– Kto to? – zapytałam odruchowo.
– Praca – rzucił krótko.
Ale coś w jego głosie sprawiło, że poczułam ukłucie niepokoju. Przez ostatnie miesiące coraz częściej znikał wieczorami pod pretekstem nadgodzin. Czułam się coraz bardziej samotna, ale nie miałam siły pytać.
Tego wieczoru jednak nie mogłam już dłużej udawać. Wino dodało mi odwagi.
– Zbyszek… Czy ty mnie jeszcze kochasz?
Spojrzał na mnie zaskoczony, jakby nie spodziewał się takiego pytania.
– Co ty wygadujesz? Oczywiście, że cię kocham.
– To dlaczego czuję się tak… sama? Dlaczego mam wrażenie, że jesteśmy tylko współlokatorami?
Zamilkł na chwilę. Widziałam, jak zaciska szczęki.
– Może dlatego, że ciągle tylko dzieci i dzieci! Nie pamiętasz już, jak to było zanim się pojawiły?
Poczułam łzy pod powiekami.
– To nie dzieci są problemem…
Wtedy zadzwonił jego telefon po raz drugi. Tym razem odebrał i wyszedł do kuchni. Słyszałam stłumione szepty. „Nie teraz… Tak, później…” Gdy wrócił, miał spuszczony wzrok.
– Kto to był? – spytałam cicho.
– Mówiłem ci już – praca.
Nie wierzyłam mu. W tej chwili wszystko we mnie krzyczało: „On mnie zdradza”. Ale nie miałam dowodów. Tylko przeczucie i ból.
Noc była długa i bezsenna. Leżałam na kanapie, bo nie mogłam zasnąć obok niego. W głowie kłębiły mi się myśli: czy powinnam była pojechać po dzieci? Czy powinnam była wcześniej zapytać go o wszystko?
Rano pojechaliśmy razem po dziewczynki. Emina rzuciła mi się na szyję i płakała jeszcze długo po powrocie do domu. Hania była obrażona – nie chciała rozmawiać ani ze mną, ani z ojcem.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Zbyszek coraz częściej wychodził wieczorami. Ja próbowałam rozmawiać z dziećmi o ich uczuciach, ale one zamykały się w sobie.
Pewnego dnia znalazłam w jego kurtce paragon z kawiarni – dwa cappuccino i ciasto dla dwóch osób. Data: ta sama noc, kiedy dzieci były u babci.
Zebrałam się na odwagę i zapytałam go wprost:
– Z kim byłeś tamtego wieczoru?
Zamilkł na dłuższą chwilę. W końcu powiedział:
– To nie tak jak myślisz…
Ale ja już wiedziałam wszystko.
Dwa lata później wciąż czuję skutki tej jednej nocy. Nasze małżeństwo przeszło przez piekło terapii i prób odbudowy zaufania. Dzieci długo bały się spać poza domem. Ja sama musiałam nauczyć się żyć z poczuciem zdrady i własnej winy – bo przecież to ja nalegałam, by zostały u babci.
Czasem patrzę na Zbyszka i zastanawiam się: czy można naprawdę wybaczyć? Czy jedna decyzja może zmienić całe życie rodziny? A wy… czy kiedykolwiek żałowaliście pozornie niewinnej decyzji?