Czekając na radość: Historia o zdradzie, rodzinie i poszukiwaniu szczęścia

Wszystko zaczęło się od krzyku. Nie tego zwykłego, codziennego – ale takiego, który przeszywa ściany i zostaje w uszach na zawsze. „Jak mogłeś?!” – głos mojej żony, Magdy, odbił się echem po naszym małym mieszkaniu na warszawskim Ursynowie. Stałem w przedpokoju z kluczami w dłoni, a ona trzymała w ręku mój telefon, z którego właśnie przeczytała wiadomości. Nie miałem już gdzie uciec.

Nie wiem, kiedy dokładnie zaczęło się psuć. Może wtedy, gdy wracałem coraz później z pracy w agencji reklamowej, a Magda zasypiała z naszym synkiem, Antkiem, czekając na mnie z kolacją, która dawno wystygła. Może wtedy, gdy przestaliśmy rozmawiać o czymś innym niż rachunki i przedszkole. Może wtedy, gdy pojawiła się ona – Paulina z działu graficznego.

Paulina była jak powiew świeżego powietrza w dusznym biurze. Miała rude włosy związane w niedbały kok i śmiała się głośno nawet z najgłupszych żartów. Zaczęło się niewinnie – wspólna kawa, potem lunch, potem długie rozmowy o życiu i marzeniach. W domu byłem coraz bardziej nieobecny. Magda pytała:

– Co się dzieje, Michał? Jesteś inny.

– Zmęczony jestem, dużo roboty – kłamałem.

Wiedziałem, że ją ranię. Ale nie potrafiłem przestać. Paulina dawała mi coś, czego od dawna nie czułem – zainteresowanie, podziw, lekkość. Zacząłem wracać do domu coraz później. Magda przestała pytać. Zamiast tego patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczami pełnymi smutku.

Pewnego wieczoru wróciłem do domu po spotkaniu z Pauliną. Byliśmy razem w kinie – pierwszy raz od lat czułem się młody i wolny. Wszedłem do mieszkania i zobaczyłem Magdę siedzącą przy stole z moim laptopem otwartym na kolanach.

– Michał, musimy porozmawiać – powiedziała cicho.

Usiadłem naprzeciwko niej. Przez chwilę milczeliśmy.

– Wiem o wszystkim – powiedziała w końcu. – O Paulinie. O waszych spotkaniach.

Zamarłem. Nie miałem już siły kłamać.

– Przepraszam – wyszeptałem.

– Przepraszasz? Myślisz, że to wystarczy? – jej głos drżał. – Co z Antkiem? Co ze mną?

Nie umiałem odpowiedzieć.

Następne dni były piekłem. Magda płakała nocami, ja spałem na kanapie. Antek wyczuwał napięcie i coraz częściej budził się z płaczem. Moja matka zadzwoniła pewnego dnia:

– Michał, co się dzieje? Magda była u mnie z Antkiem i wyglądała okropnie.

– Mamo, nie teraz…

– Michał! Jeśli ją skrzywdziłeś…

Rozłączyłem się.

W pracy Paulina zaczęła naciskać:

– I co dalej? Będziesz tak żył w zawieszeniu? Musisz coś postanowić.

Nie wiedziałem, czego chcę. Chciałem być ojcem dla Antka, chciałem być dobrym mężem dla Magdy… Ale nie potrafiłem już wrócić do tego, co było.

Pewnego wieczoru Magda spakowała walizkę.

– Wyjeżdżam do mamy na jakiś czas – powiedziała bez emocji. – Muszę to przemyśleć.

Patrzyłem na nią bezradnie.

– Magda…

– Nie mów nic więcej. Muszę być silna dla Antka. Ty też powinieneś się zastanowić, czego chcesz od życia.

Zamknęły się za nimi drzwi. W mieszkaniu zapadła cisza tak gęsta, że aż bolało mnie serce.

Przez kilka dni żyłem jak automat. Praca, dom, praca. Paulina dzwoniła:

– Michał, tęsknię…

Ale ja nie miałem już siły na nic. Zacząłem rozumieć, co straciłem.

Po tygodniu zadzwoniła teściowa:

– Michał, musisz przyjechać porozmawiać z Magdą. Ona cię jeszcze kocha, ale nie wie, czy potrafi wybaczyć.

Pojechałem do rodzinnego domu Magdy w Radomiu. Siedzieliśmy we trójkę przy stole – ja, Magda i jej matka. Antek bawił się klockami w kącie.

– Michał – zaczęła teściowa – rodzina to nie jest coś oczywistego. Trzeba o nią walczyć.

Magda patrzyła na mnie długo:

– Powiedz mi szczerze: kochasz ją?

Zacisnąłem pięści pod stołem.

– Nie wiem… Myślałem, że tak… Ale teraz wiem tylko jedno: chcę być z tobą i Antkiem.

Magda spuściła wzrok.

– Muszę ci zaufać na nowo. To nie będzie łatwe.

Wróciliśmy do Warszawy razem, ale wszystko było inne. Każdy gest był ostrożny, każde słowo ważone. Paulina napisała ostatnią wiadomość: „Nie będę czekać wiecznie”. Nie odpisałem.

Przez kolejne miesiące próbowałem naprawić to, co zniszczyłem. Chodziłem z Antkiem na spacery po Kabatach, gotowałem obiady (choć wychodziły mi tylko naleśniki), rozmawiałem z Magdą godzinami o wszystkim i o niczym. Były łzy i krzyki:

– Jak mam ci zaufać po tym wszystkim?!

Ale były też chwile bliskości – wspólne śniadania w łóżku w niedzielę rano, pierwsze nieśmiałe uśmiechy Magdy.

Rodzina nie zapomniała o naszej zdradzie. Moja matka długo nie mogła spojrzeć mi w oczy:

– Michał… zawiodłeś mnie jako syn.

Ojciec milczał przez całe święta Wielkanocne.

Teściowa była bardziej wyrozumiała:

– Każdy popełnia błędy. Ważne, żeby umieć je naprawić.

Najtrudniej było z Antkiem. Często pytał:

– Tato, dlaczego mama płacze?

Nie umiałem odpowiedzieć inaczej niż przytuleniem.

Minął rok od tamtego wieczoru. Nadal nie wszystko jest idealne. Czasem widzę w oczach Magdy cień nieufności. Ale coraz częściej widzę też ciepło i nadzieję.

Czasami zastanawiam się: czy szczęście naprawdę polega na ciągłym czekaniu na coś nowego? Czy może na docenieniu tego, co już mamy?

A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć zdradę? Czy można odbudować zaufanie po takim upadku?