Między matką a żoną: Historia Haliny Grabowskiej

– Mama nie chce już twoich wizyt! Mówi, że wywołujesz u niej niepokój – zrugał żonę Dawid, a ja, stojąc w kuchni, poczułam, jak serce ściska mi się z bólu. Słyszałam każde słowo zza cienkiej ściany. To było jak cios w samo serce. Przecież to ja byłam tą matką, która kiedyś tuliła Dawida do snu, która piekła mu ulubione drożdżówki i tuliła, gdy miał gorączkę. A teraz? Teraz stałam się problemem.

– Mama już nie chce, żebyś do niej przyjeżdżała! Mówi, że tylko ją martwisz – powtórzył Dawid, tym razem głośniej, jakby chciał, żebym na pewno usłyszała. Moja synowa, Magda, stała w przedpokoju z płaszczem przewieszonym przez ramię i spuszczonym wzrokiem. Przez chwilę miałam nadzieję, że zaprotestuje, że powie coś w mojej obronie. Ale milczała.

– Ojej, jak mi źle, synku – westchnęłam kilka razy ciężko i zaczęłam machać rękami przed twarzą, próbując odpędzić łzy. – Pewnie już niedługo mi zostało…

– Mamo, nie mów głupot – zganił mnie Dawid. Nie znosił, gdy mówiłam o swoim zdrowiu. Ale czy ktoś mnie słuchał? Czy ktoś widział, jak bardzo jestem samotna?

Kiedyś nasz dom tętnił życiem. Dawid biegał po podwórku z kolegami, a ja z mężem śmialiśmy się przy stole do późna. Ale mąż odszedł nagle – zawał serca zabrał go w jedną noc. Zostałam sama z dorastającym synem. Byliśmy blisko, bardzo blisko. A potem pojawiła się Magda.

Na początku cieszyłam się – każda matka marzy o tym, by jej dziecko było szczęśliwe. Magda była miła, uśmiechnięta, trochę nieśmiała. Próbowałam ją polubić. Zapraszałam na obiadki, piekłam jej ulubione ciasta. Ale ona zawsze była jakaś zdystansowana. Z czasem zaczęłam czuć się jak intruz we własnym domu.

Pamiętam pierwszy raz, gdy Magda podniosła na mnie głos. To było po świętach Bożego Narodzenia. Chciałam pomóc jej w kuchni, ale ona nagle wybuchła:

– Pani Halino, ja sobie poradzę! Nie musi pani wszystkiego kontrolować!

Zamurowało mnie. Dawid udawał, że nie słyszy. Od tamtej pory coraz rzadziej zapraszali mnie do siebie.

A teraz… Teraz nawet moje wizyty są problemem.

Wróciłam do swojego mieszkania na osiedlu z poczuciem klęski. Siedziałam na kanapie i patrzyłam w okno na szare bloki. Telefon milczał. Nikt nie dzwonił. Czułam się jak cień.

Kilka dni później zadzwoniła sąsiadka, pani Zosia.

– Halinko, co się dzieje? Dawno cię nie widziałam u Dawida.

– Ach… Wiesz, Zosiu… Chyba już nie jestem im potrzebna – odpowiedziałam cicho.

– Nie mów tak! Jesteś matką! – oburzyła się Zosia.

Ale czy bycie matką daje prawo do obecności w życiu dorosłego dziecka? Czy może powinnam zniknąć?

Wieczorem zadzwonił Dawid.

– Mamo… Wszystko w porządku?

– Tak, synku… Wszystko dobrze – skłamałam.

– Magda… Ona się trochę denerwuje ostatnio. Ma dużo pracy…

– Rozumiem – przerwałam mu szybko. – Nie będę wam przeszkadzać.

Po rozmowie długo płakałam. Czułam się jak ciężar dla własnego dziecka.

Następnego dnia postanowiłam pójść na spacer do parku. Siedziałam na ławce i patrzyłam na bawiące się dzieci. Przypomniały mi się czasy, gdy Dawid był mały. Tęskniłam za tamtymi chwilami.

Wróciwszy do domu znalazłam w skrzynce list od Magdy:

„Pani Halino,
Proszę nie brać tego do siebie, ale ostatnio czuję się przytłoczona. Potrzebuję trochę przestrzeni dla siebie i Dawida. Mam nadzieję, że Pani to zrozumie.
Magda”

Czytałam ten list kilka razy. Każde słowo bolało coraz bardziej.

Zadzwoniłam do Zosi i opowiedziałam jej wszystko.

– Halinko… Może spróbuj porozmawiać z Magdą szczerze? Powiedz jej o swoich uczuciach.

– Boję się… Boję się, że ich stracę na zawsze – wyszeptałam.

Przez kolejne dni unikałam kontaktu z Dawidem i Magdą. W sklepie omijałam ich szerokim łukiem. Czułam się coraz gorzej – bolała mnie głowa, serce waliło jak oszalałe.

Pewnego wieczoru Dawid przyszedł sam.

– Mamo… Co się dzieje? Wyglądasz źle.

– Nic mi nie jest – odpowiedziałam słabo.

– Przestań udawać! Wiem, że cierpisz przez nas…

Wybuchłam płaczem.

– Synku… Ja tylko chciałam być częścią waszego życia… Tak bardzo tęsknię za tobą…

Dawid objął mnie mocno.

– Przepraszam, mamo… Nie wiedziałem, że aż tak to przeżywasz…

Siedzieliśmy długo w ciszy. W końcu powiedział:

– Porozmawiam z Magdą. Musimy znaleźć jakiś kompromis.

Nie wiem, co będzie dalej. Może już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Może muszę nauczyć się żyć inaczej – mniej oczekiwać, więcej dawać wolności.

Ale czy naprawdę można przestać być matką? Czy samotność to cena za dorosłość naszych dzieci?

Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: gdzie popełniłam błąd? Czy naprawdę jestem tylko ciężarem? A może to świat wokół mnie się zmienił i ja po prostu nie potrafię za nim nadążyć?

Czy ktoś jeszcze czuje to samo?