Nie jesteś naszą pięknością – Ballada o życiu Asi

– Asia, gdzie ty się podziewasz?! Ile razy mam do ciebie dzwonić?! Jeśli artykuł nie będzie gotowy na poniedziałek, to cię zwolnię! – głos redaktora naczelnego rozbrzmiewał w mojej głowie jak syrena alarmowa. Telefon leżał na siedzeniu obok, ekran pulsował nieodebranymi połączeniami. Z impetem nacisnęłam pedał hamulca, a samochód z piskiem zatrzymał się na mokrej drodze. Przez moment poczułam się przejmująco samotna – jakby cały świat sprzysiągł się przeciwko mnie.

Deszcz bębnił o dach auta, a ja patrzyłam na swoje odbicie w lusterku. W oczach miałam łzy, których nie chciałam już dłużej ukrywać. „Nie jesteś naszą pięknością” – te słowa mojej matki wracały do mnie jak bumerang. Siedemnastoletnia Asia, która marzyła o scenie, o śpiewaniu, o tym, żeby ktoś w końcu powiedział: „Jesteś wyjątkowa”. Ale w naszym domu liczyły się tylko praktyczne rzeczy: oceny, praca, stabilność. „Nie wymyślaj, Asia. Życie to nie bajka” – powtarzała mama, a tata kiwał głową z aprobatą.

Wzięłam głęboki oddech i wyciągnęłam telefon. Kolejna wiadomość od szefa: „Czekam na tekst. Bez wymówek”. Zacisnęłam zęby. Praca w redakcji lokalnej gazety miała być spełnieniem moich marzeń – pisać o ludziach, o ich historiach, być blisko życia. Ale od miesięcy czułam się jak trybik w maszynie, która mieliła moje ambicje na drobny pył. Każdy dzień zaczynał się od pretensji i kończył poczuciem winy.

Wróciłam myślami do ostatniej rodzinnej kolacji. Siedzieliśmy przy stole – mama, tata, moja młodsza siostra Kasia i ja. Kasia opowiadała o swoim sukcesie na uczelni, a rodzice słuchali jej z dumą. Gdy przyszła kolej na mnie i wspomniałam o swoim artykule o samotności młodych ludzi w mieście, mama tylko wzruszyła ramionami: „Może lepiej napisz coś o gotowaniu albo modzie? To się ludziom przyda”. Poczułam wtedy, jakby ktoś wyciągnął mi krzesło spod nóg.

– Asia, ty zawsze musisz być inna – rzuciła Kasia z przekąsem. – Zamiast szukać dziury w całym, mogłabyś po prostu cieszyć się tym, co masz.

– A co mam? – zapytałam cicho, ale nikt nie odpowiedział.

Teraz siedząc w samochodzie na obrzeżach miasta, miałam ochotę krzyczeć. Krzyczeć tak głośno, żeby wszyscy usłyszeli mój ból i rozczarowanie. Ale zamiast tego wyjęłam laptopa i zaczęłam pisać. Słowa płynęły same:

„Samotność to nie brak ludzi wokół. To poczucie, że nikt nie widzi twojego prawdziwego ja. Że musisz codziennie zakładać maskę, żeby pasować do oczekiwań innych…”

Pisząc ten tekst, czułam jakby ktoś powoli zdejmował ze mnie ciężar. Może nikt tego nie przeczyta, może szef znowu powie, że to za mało atrakcyjne dla czytelników. Ale pierwszy raz od dawna pisałam dla siebie.

Telefon zadzwonił ponownie. Tym razem to była mama.

– Asiu, wrócisz dziś na kolację? – zapytała beznamiętnie.

– Nie wiem, mamo. Mam dużo pracy.

– Znowu? Ty zawsze masz coś ważniejszego niż rodzina.

Zacisnęłam pięści.

– Może po prostu próbuję znaleźć swoje miejsce na świecie? – odpowiedziałam drżącym głosem.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Asia… my tylko chcemy dla ciebie dobrze.

– Wiem, mamo. Ale czy ktoś kiedyś zapytał mnie, czego ja chcę?

Rozłączyłam się i przez chwilę siedziałam w ciszy. Przypomniałam sobie dzieciństwo – jak biegałam po podwórku z koleżankami, jak śpiewałyśmy piosenki na trzepaku i marzyłyśmy o wielkim świecie. Gdzieś po drodze zgubiłam tę dziewczynkę pełną marzeń.

Wieczorem wróciłam do mieszkania. W kuchni czekała na mnie kartka od współlokatorki: „Asia, pamiętaj o rachunkach!” Westchnęłam ciężko i usiadłam przy stole z kubkiem herbaty. Włączyłam komputer i spojrzałam na gotowy artykuł. Czy powinnam go wysłać? Czy powinnam dalej udawać kogoś innego?

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Kasię.

– Możemy pogadać? – zapytała niepewnie.

Wpuściłam ją do środka.

– Mama się martwi – zaczęła ostrożnie. – Ja też… Może czasem za bardzo cię krytykujemy, ale… Ty zawsze byłaś inna niż ja. Odważniejsza. Ja nigdy bym się nie odważyła napisać tego wszystkiego, co ty piszesz.

Spojrzałam na nią zaskoczona.

– Myślisz czasem o tym, żeby po prostu wyjechać? – zapytałam nagle.

Kasia uśmiechnęła się smutno.

– Myślę codziennie. Ale boję się zostawić rodziców samych z ich oczekiwaniami.

Siedziałyśmy długo w milczeniu. W końcu Kasia powiedziała:

– Może powinnaś napisać ten artykuł tak, jak czujesz. Nawet jeśli nikomu się nie spodoba.

Po jej wyjściu usiadłam przed komputerem i wysłałam tekst do redakcji bez poprawek szefa. Po raz pierwszy od lat poczułam ulgę.

Następnego dnia rano dostałam krótką odpowiedź: „Nie tego oczekiwaliśmy. Przemyśl swoją przyszłość w redakcji”.

Zamknęłam laptopa i spojrzałam przez okno na szare ulice Warszawy. Może właśnie teraz zaczyna się moje prawdziwe życie? Może czas przestać być czyjąś pięknością i zacząć być sobą?

Czy naprawdę musimy całe życie spełniać oczekiwania innych? A może warto czasem postawić wszystko na jedną kartę i zawalczyć o siebie?