Przypadkowy bukiet i zwrot losu: Historia Zuzanny z Olsztyna

Gdy tylko rozległ się dzwonek do drzwi, wiedziałam, że to nie może być nikt znajomy. Siedziałam skulona na kanapie w moim wynajętym mieszkaniu na Zatorzu w Olsztynie, z kubkiem zimnej już herbaty i głową pełną myśli, które nie dawały mi spokoju od tygodni. Był środek listopada, a ja kończyłam właśnie trzydzieści lat – dzień, który miał być świętem, a stał się symbolem wszystkiego, co straciłam.

Podniosłam się niechętnie i spojrzałam przez wizjer. Za drzwiami stał młody mężczyzna w granatowej kurtce, trzymający ogromny bukiet róż i frezji. Zmarszczyłam brwi. „Kolejna pomyłka kuriera?” – pomyślałam z goryczą.

– Dzień dobry, kwiaty dla pani… – zaczął niepewnie chłopak.

– Dla mnie? – zapytałam ostrożnie, nie otwierając szeroko drzwi.

– Dla pani Joanny Nowak? – spojrzał na kartkę.

– Niestety, to nie ja. Jestem Zuzanna Malinowska – odpowiedziałam, czując ukłucie rozczarowania. Nawet przypadkowe kwiaty nie były dla mnie.

– Przepraszam bardzo! – zmieszał się chłopak. – To chyba piętro wyżej… Ale wie pani co? Skoro już tu jestem… Może pani przyjąć te kwiaty? Tam nikt nie otwiera, a ja muszę wracać do kwiaciarni.

Patrzyłam na niego przez chwilę w milczeniu. W końcu skinęłam głową. – Dobrze, zostawię je u siebie i oddam sąsiadce, jak wróci.

Zamknęłam drzwi z bukietem w ręku. Zapach kwiatów był tak intensywny, że aż zakręciło mi się w głowie. Usiadłam z powrotem na kanapie i spojrzałam na telefon. Żadnych życzeń od ojca. Żadnego SMS-a od brata. Tylko mama zadzwoniła rano, jak co roku, ale rozmowa skończyła się kłótnią.

– Zuzia, kiedy ty w końcu ułożysz sobie życie? – westchnęła mama przez telefon. – Wszyscy twoi rówieśnicy mają już dzieci, domy… Nawet twój brat się ożenił!

– Mamo, proszę cię… – jęknęłam. – Nie chcę o tym rozmawiać.

– Ale musisz! Nie możesz całe życie uciekać przed odpowiedzialnością! – podniosła głos. – Przez tego twojego byłego to ty już nikomu nie ufasz!

– Mamo! – przerwałam jej ostrzej niż zamierzałam. – To nie twoja sprawa.

– Wszystko jest moją sprawą! Jesteś moją córką! – usłyszałam jeszcze zanim się rozłączyła.

Zacisnęłam powieki. Mama nigdy nie rozumiała, jak bardzo bolało mnie rozstanie z Bartkiem. Byliśmy razem prawie pięć lat. Poznałam go jeszcze na studiach na UWM-ie, kiedy wydawało mi się, że świat stoi przede mną otworem. Bartek był czuły, opiekuńczy i… jak się okazało po latach – świetnym aktorem. Przez cały czas miał romans z koleżanką z pracy. Dowiedziałam się o tym przypadkiem, gdy zobaczyłam ich razem na Starym Mieście.

– To nie tak jak myślisz… – próbował się tłumaczyć Bartek, gdy skonfrontowałam go w kuchni naszego mieszkania.

– A jak?! – krzyczałam przez łzy. – Przecież widziałam was razem! Trzymałeś ją za rękę!

– Zuzia… Ja cię kocham, ale ona jest… inna. Ty jesteś za dobra dla mnie. Ja cię tylko skrzywdzę.

Wtedy naprawdę poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Wróciłam do mamy na wieś pod Olsztynem i przez pół roku nie byłam w stanie patrzeć ludziom w oczy. Brat śmiał się ze mnie za plecami:

– Znowu cię ktoś zostawił? Może czas dorosnąć?

Tylko babcia trzymała moją stronę:

– Zuzia, dziecko, życie to nie bajka. Ale czasem los daje nam drugą szansę tam, gdzie najmniej się jej spodziewamy.

Wtedy nie wierzyłam w żadne szanse ani szczęśliwe zakończenia.

Teraz siedziałam sama z bukietem nie dla mnie i czułam się żałośnie. Zadzwoniła Magda, moja przyjaciółka jeszcze z liceum:

– Zuzka! Sto lat! Wychodzimy dziś na miasto! Nie przyjmuję odmowy!

– Magda… ja naprawdę nie mam ochoty…

– Przestań! Siedzisz tam sama i się zamartwiasz! Wiem o wszystkim od twojej mamy!

– Co?!

– Tak! Zadzwoniła do mnie rano i powiedziała, że muszę cię wyciągnąć z domu! Ubieraj się, będziemy za pół godziny!

Nie miałam siły protestować. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Magda i jej chłopak Michał stali na korytarzu z balonami i butelką prosecco.

– No chodź! – Magda złapała mnie za rękę i pociągnęła do łazienki. – Ubieraj coś ładnego! Nie będziemy płakać nad przeszłością!

W klubie było głośno i tłoczno. Czułam się nieswojo wśród tańczących ludzi, ale Magda nie dawała mi spokoju:

– Zuzka, zobacz tamtego przy barze! Uśmiecha się do ciebie!

Spojrzałam niechętnie i zobaczyłam chłopaka z kwiaciarni. Ten sam, który przyniósł mi bukiet.

– Cześć! – podszedł do mnie z szerokim uśmiechem. – Poznajmy się oficjalnie: jestem Kuba.

Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym: o studiach, o pracy (pracował jako florysta po godzinach), o tym jak przypadki potrafią zmienić życie.

– Wiesz… ten bukiet miał być dla mojej siostry – powiedział nagle Kuba cicho. – Dziś ma urodziny, ale pokłóciliśmy się miesiąc temu i nie wiem nawet czy mnie wpuści…

Spojrzałam na niego ze zrozumieniem.

– Moja rodzina też jest skomplikowana – przyznałam. – Mama ciągle mnie krytykuje, brat traktuje jak dziecko… A ja czuję się coraz bardziej samotna.

Kuba westchnął:

– Moja siostra uważa, że ją zdradziłem… Chciałem jej tylko pomóc finansowo, a ona uznała to za upokorzenie.

Przez chwilę milczeliśmy razem w tym klubowym hałasie, czując dziwną bliskość.

Po powrocie do domu długo nie mogłam zasnąć. Myśli krążyły wokół Kuby i jego historii. Czy naprawdę wszyscy jesteśmy tak poranieni przez rodzinne konflikty i niespełnione oczekiwania?

Następnego dnia zadzwoniła mama:

– Zuzia… przepraszam za wczoraj. Martwię się o ciebie.

– Wiem mamo… Ja też przepraszam.

Po południu zapukała sąsiadka Joanna Nowak po odbiór swojego bukietu.

– Dziękuję pani bardzo! – powiedziała ciepło. – Wie pani… te kwiaty to od mojego syna. Pokłóciliśmy się ostatnio strasznie… Myślałam nawet, że już nigdy się do mnie nie odezwie.

Poczułam ukłucie wzruszenia i nagle zapragnęłam zadzwonić do brata.

Wieczorem napisał Kuba:

„Dziękuję za rozmowę wczoraj. Chciałbym cię jeszcze kiedyś zobaczyć.”

Odpisałam: „Może jutro?”

I wtedy po raz pierwszy od miesięcy poczułam coś na kształt nadziei.

Czy przypadkowy bukiet mógł być początkiem nowego rozdziału? Czy los naprawdę daje drugą szansę tym, którzy przestali wierzyć?

Czasem myślę: ile razy jeszcze życie mnie zaskoczy? A wy? Wierzycie w takie przypadki?